Dla wielu świat kibiców jest niczym terra incognita. Wystarczyła informacja o końcu zgody pomiędzy kibicami Legii Warszawa i Pogoni Szczecin, by się o tym przekonać. Nie każdy wiedział, o co dokładnie chodzi.Wyciągano z tej informacji niewłaściwe wnioski. Dlatego postanowiliśmy przedstawić, jak wygląda ten świat od środka – kto z kim ma kosę, a kto zgodę, a także kto takie sprawy ustala.
Temat kibiców trzeba zacząć od wyjaśnienia, kto jest kim. Podczas gdy media najczęściej wszystkich kibiców przedstawiają jako kiboli, to w rzeczywistości sami dzielą się oni na poszczególne „grupy społeczne”. Dopiero po przedstawieniu tych grup wezmę się za opisywanie tego, czym jest zgoda, a czym kosa.
Zwykli kibice, którzy przychodzą na mecz są zwani „popcornami” lub "piknikami". Obejrzą mecz, raz czy dwa pokrzyczą, ale na tym się skończy. Następnie mamy „fanatyków”. To oni będą śpiewali i brali udział w oprawie. – Jest jeszcze "patologia", czyli ci którzy chcą brać udział w dopingu, ale piją. Ogólnie staramy się nie upijać przed meczami, bo się wtedy gorzej śpiewa. Jednak dla "patologii" to zbyt trudne i z nimi zazwyczaj jest najwięcej problemów – wyjaśnia nam anonimowy ultras.
Potem są ultrasi, którzy organizują doping (ustalają, jakie piosenki się śpiewa, przygotowują flagi do oprawy, odpalają race). A na koniec są chuligani. Jednak ich częściej się spotka na meczach wyjazdowych niż „u siebie”. I to zazwyczaj od nich zaczynają się zgody pomiędzy kibicami.
– Zgoda zazwyczaj zaczyna się od układu chuligańskiego, gdzie grupy z jednego i drugiego klubu wspierają siebie podczas ustawek, czy wyjazdów – wyjaśnia nam jeden z ultrasów Legii. – Kibice danych drużyn nie muszą się lubić. Przykładem tu jest chociażby układ Lecha z ŁKSem, gdzie chuligani ze sobą współpracują, a ultrasi już nie. Ale zazwyczaj z tych układów zaczynała się przyjaźń pomiędzy ultrasami. A samą „zgodę” zawierają zazwyczaj szefowie stowarzyszeń kibiców – opowiada nasz rozmówca.
Oczywiście istnieją inne sposoby na zawarcie zgód. Przykładem jest przyjaźń Legii z Olimpią Elbląg. Zaczęło się od tego, że w najniżej położonym mieście w Polsce zaczęły się tworzyć duże fan kluby „Wojskowych”. W związku z tym, że miejscowi kibicowali i jednym i drugim, w naturalny sposób dogadali zgodę z Legią. Dopiero później doszło do układu chuligańskiego pomiędzy „drużynami”.
Odnośnie samej przyjaźni między klubami to sprawy mają się następująco: kiedy jest mecz wyjazdowy, to kibice jednej lub drugiej drużyny mogą liczyć na swoje wsparcie. Tak więc jeśli np. Legia gra na Śląsku, czy w Krakowie, to fani „wojskowych” mogą liczyć na Zagłębie Sosnowiec. Kibice Zagłębiaków nie tylko pojawią się na trybunach, ale także zaproponują Warszawiakom nocleg i pomeczowe rozrywki.
Układy służą także do ataków na wrogów. Choć mało kto o tym wspomina, ale po meczach dochodzi do ataków na grupy podczas powrotów z wyjazdów. Za przykład posłuży pościg Ruchu Chorzów i Widzewa Łódź za Legią po ostatnim meczu na Śląsku. Chuligani zaprzyjaźnionych klubów wspólnie „polowali” na fanów „Wojskowych” po to, by zdobyć ich barwy.
Atak Ruchu na Legię wiąże się rzecz jasna z tym, że kluby mają ze sobą kosę. Co to znaczy, chyba nie trzeba szczegółowo tłumaczyć. Kibice obu drużyn nie trawią siebie. Czasami kosa zacznie się od sprzeczki dwóch grup chuligańskich podczas meczu kadry, czasami od pobicia przypadkowego kibica jednej z drużyn. Też zdarzało się, że wojna zaczynała się od transferu piłkarza. Tak było w przypadku kosy kibiców Legii z Lechem Poznań, kiedy ci pierwsi korzystając z pewnych przywilejów ściągnęli (powołując do Wojska) na Łazienkowską Mirosława Okońskiego. Później sytuacja się zaogniła.
Kibice klubów mające ze sobą kosy nie przepadają za sobą, choć trzeba zaznaczyć, że w poszczególnych okolicznościach potrafią siebie tolerować. Jednak mimo wszystko chuligani będą się między sobą ustawiali, atakowali fanów obcych drużyn. W przypadku miast, będą próbowali pokazać, która drużyna rządzi. W przypadku Krakowa doszło już do takiej eskalacji, że od lat chuligani Wisły i Cracovii atakują siebie na noże. Stąd chuligani pozostałych drużyn w kraju nie chcą się z nimi ustawiać, a fani na stadionach krzyczą w ich stronę „nożownicy ch*j wam w d***”.
Najbardziej znane kosy:
1. Wisła Kraków vs Cracovia
2. Legia Warszawa vs Lech Poznań
3. Ruch Chorzów vs Górnik Zabrze
4. Lechia Gdańsk vs Arka Gdynia
5. Widzew Łódź vs ŁKS Łódź
Poza samymi ustawkami ważnym elementem kosy jest krojenie wrogów z barw, czyli zabierania im szalików, flag itd. Te w następnej kolejności zostaną odpowiednio zaprezentowane przy okazji najbliższego meczu obu drużyn. Flagi i szaliki są wieszane do góry nogami na stadionowym płocie, a następnie podpalane.
Najczęstszą okazją do zdobycia „barw” są mecze bezpośrednie. Czasami kogoś się "skroi" na mieście. Także zdarza się, że chuligani decydują się na brawurowe akcje. Jedną z pamiętnych akcji był wypad chuliganów Legii do Białegostoku podczas którego ukradli kibicom Jagiellonii kilkadziesiąt flag. Choć trwał pościg do samej Warszawy to barw nie udało się odzyskać.
O dziwo fani Jagi nie mieli żalu do „wojskowych” za zabranie im flag. To dlatego, że dwa lata wcześniej podczas meczu w europejskich pucharach pomogli chuliganom Spartaka Moskwy dotrzeć do pubu „Źródełko”, gdzie przed meczami spotykają się kibice Legii. Doszło rzecz jasna do zadymy. Natomiast fani „Wojskowych” szukali sposobności, by ukarać Białostocczan za „kolaborację”.
Co ciekawe, w świecie kibicowskim potrafią panować dziwne zasady odnośnie zgód i kos. Nie ma zasady „przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem”, czy też „wróg mojego wroga jest moim wrogiem”. Dla przykładu w Toruniu chuligani żużlowego Apatora (Unibaksu) mają kosę z fanami Elany (piłka nożna). Jednak obie grupy mają przyjaźń z chuliganami Ruchu Chorzów i wspierają ich podczas meczów wyjazdowych na północnej części kraju.
Innym przykładem, wręcz najświeższym jest ten Legii i Pogoni. Jednak ta „miłość” nie przetrwała próby czasu, właśnie ze względu na kosę. Chuligani innej „zaprzyjaźnionej” z „Wojskowymi” drużyny, czyli Zagłębia Sosnowiec mieli ze Szczecinem kosę. Często na wyjazdach Legii dochodziło do potyczek fanów obu drużyn (które wygrywali najczęściej przedstawiciele Zagłębia). Do ostatniego starcia doszło w Rzymie. Chuligani Szczecina uznali, że mają dosyć bierności Legionistów, którzy ich zdaniem powinni byli ich wesprzeć. I dlatego po wyjeździe doprowadzili do zerwania zgody.
Choć to marzenie ściętej głowy, to najlepiej byłoby dla wszystkich, żeby te wszystkie kosy zniknęły. Jednak i tak raczej nie mamy co narzekać. Wrogie stosunki między kibicami dwóch drużyn są czymś normalnym. Nie ma kraju w którym kibice wszystkich drużyn by siebie „kochali”. Natomiast z naszymi kibicami mogło być gorzej. Np. we Francji jednej drużyny potrafią mieć między sobą kosę.