Radosław Sikorski wsiadający do służbowego samochodu.
Radosław Sikorski wsiadający do służbowego samochodu. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Minister Bartosz Arłukowicz - 27,3 tys. zł. Szef MSZ Radosław Sikorski - 19,1 tys. zł. Sławomir Nowak - 20 tys, zł. To tylko kilka przykładowych kwot, jakie przyznano ministrom w ramach zwrotu za paliwo zużyte w ich prywatnych samochodach. Wszystko byłoby w porządku, gdyby na co dzień nie poruszali się stale przysługującymi im samochodami służbowymi. Za co płacą więc podatnicy ?

REKLAMA
"Rzeczpospolita" ustaliła, że minister zdrowia Bartosz Arłukowicz musiałby przejechać 50 tys. kilometrów prywatnym samochodem, by spalić tyle paliwa, o którego zwrot poprosił Kancelarię Sejmu.
"W związku z wykonywaniem swojego mandatu" posłowie mogą bowiem występować o zwrot pieniędzy wydanych na paliwo w prywatnym samochodzie. Prawo nie robi jednak wyjątków dla posłów ministrów, którym na stałe przysługuje samochód służbowy z kierowcą.
Co na ten temat do powiedzenia mają sami zainteresowani? Sekretarz stanu Sławomir Neumann (uzyskał 35,1 tys. zł zwrotu) sprawę komentuje krótko – Jak się ma samochód służbowy, to nie zawsze można z niego korzystać.
W podobny sposób broni Radosława Sikorskiego biuro prasowe MSZ, tłumacząc, że samochód służbowy służy do wykonywania obowiązków ministerialnych. Widocznie prywatnego auta używa w przypadku obowiązków poselskich.
Jak się okazuje, do rozliczania paliwa posłowie nie potrzebują nawet paragonów. Mogą też, jak w przypadku byłego już ministra transportu Sławomira Nowaka, nie być nawet w posiadaniu prywatnego samochodu. Aby wystąpić o zwrot kosztów, poseł musi mieć jedynie tytuł prawny do niego. Takim sposobem Sławomir Nowak rozliczył terenowe Volvo, wzięte w leasing przez jego żonę.

źródło: Rzeczpospolita