
Służba Bezpieczeństwa planowała pozyskać go jako tajnego współpracownika, by przekazywał informacje m.in. na temat osób zameldowanych w hotelu. W dokumentach nie stwierdzono, by doszło do rejestracji ojca przyszłego dziennikarza. Być może miała na to wpływ aktywność Krzysztofa Sekielskiego, który – jak wynika z dokumentów archiwalnych – sam przekazywał m.in. swoim przełożonym interesujące bezpiekę informacje. CZYTAJ WIĘCEJ
Jakie to dokumenty? Nie wiadomo. Jakich informacji szukała bezpieka? Tego także się nie dowiemy. Niemniej w oczach dziennikarzy “GP” sprawa jest podejrzana. Najciekawszy fragment dotyczy jednak już samego Tomasza Sekielskiego. Jego “winy” opisano tak:
Tomasz Sekielski rozpoczynał karierę na początku lat 90. w radiu w Bydgoszczy – jego przełożonym był Michał Kamiński. Po odejściu z bydgoskiego radia Sekielski pracował m.in. w Radiu Wawa, Radiu dla Ciebie, TVN, a obecnie jest zatrudniony w TVP. Ostatnio głośno było o nim przy okazji ataku na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza. CZYTAJ WIĘCEJ
Trudno oprzeć się wrażeniu, że ze wszystkich “win” Sekielskiego i jego ojca największą jest właśnie ta wymieniona na końcu: niedawny “atak na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza”. Interesujący jest także fakt, że dziennikarze śledczy “GP” do tak ważnych informacji na temat ojca Sekielskiego dotarli dopiero po tym, gdy dziennikarz wyemitował już swój program o prof. Cieszewskim.
Chciałbym przeprosić niezłomnych demaskatorów z “Gazety Polskiej”, że musieli wykonać niebezpieczną, katorżniczą pracę, żeby ustalić tak wstrząsające informacje jak te, że mój ojciec Krzysztof Sekielski był nauczycielem języka rosyjskiego, zastępcą komendanta OHP w Bydgoszczy i kierownikiem hotelu robotniczego. Przepraszam jednocześnie, że ojciec mój, Krzysztof Sekielski, nie był agentem SB czy choćby działaczem PZPR.
Składam także samokrytykę w związku ze zbyt późnym urodzeniem się, co spowodowało, że w 1989 roku miałem zaledwie 15 lat. Siłą rzeczy więc nie mogłem zasłużyć się niczym ludowej ojczyźnie. Jednak wychodząc na przeciw oczekiwaniom śledczym z “Gazety Polskiej” uprzejmie donoszę, iż w bloku, w którym mieszkałem w dzieciństwie, byli zapewne jacyś członkowie PZPR. Ten trop należy sprawdzić. Mogę też poświadczyć, że jeden z moich wujków z dumą nosił przy sobie legitymację Polskiego związku wędkarskiego.
Towarzyszom bolszewikom z “Gazety Polskiej” przesyłam czekistowskie pozdrowienia.