Tomasz Sekielski odpowiada w naTemat na artykuł "Gazety Polskiej" poświęcony jego ojcu.
Tomasz Sekielski odpowiada w naTemat na artykuł "Gazety Polskiej" poświęcony jego ojcu. Fot. Michal Lepecki / AG
Reklama.
“Gazeta Polska” opublikowała w środę fragmenty “demaskatorskiej” książki “Resortowe dzieci. Media”, autorstwa prawicowych dziennikarzy Doroty Kani, Macieja Marosza i Jerzego Targalskiego. Książka ta stawia tezę, że w dzisiejszym świecie medialnym “kluczową rolę odgrywają dzieci funkcjonariuszy służb specjalnych PRL‑u i PZPR-owskich bonzów”. Co ciekawe, już po zakończeniu prac nad książką pojawił się nowy bohater tej opowieści...
Na swojej stronie internetowej redaktorzy “GP” zachęcają do lektury opublikowanych w środę fragmentów tekstu pisząc o licznych sensacyjnych doniesieniach, wśród których mają pojawić się także nowe wątki, odkryte już po wysłaniu książki do druku. Czego dotyczą owe dodatkowe informacje? “Kariery ojca Tomasza Sekielskiego i jego samego”.
Na czym polegają przewinienia Sekielskiego? Wczytując się w artykuł “Gazety Polskiej” prędko się tego nie dowiemy, bowiem niemal w całości poświęcony jest on lustracji... rodziny Andrzeja Morozowskiego. Dopiero na końcu, ewidentnie bez związku z treścią artykułu, pojawia się wątek Sekielskich. Okazuje się, że ojciec pochodzącego z Bydgoszczy dziennikarza “był nauczycielem rosyjskiego w liceum w Bydgoszczy, a później kolejno zastępcą komendanta Ochotniczych Hufców Pracy i kierownikiem hotelu robotniczego Bydgoskiego Kombinatu Budowlanego ’Wschód’ “.
Czy to powód do hańby? Nie, ale “GP” informuje też, że ojcem dziennikarza podobno interesowało się SB.
“Gazeta Polska”
o ojcu Tomasza Sekielskiego

Służba Bezpieczeństwa planowała pozyskać go jako tajnego współpracownika, by przekazywał informacje m.in. na temat osób zameldowanych w hotelu. W dokumentach nie stwierdzono, by doszło do rejestracji ojca przyszłego dziennikarza. Być może miała na to wpływ aktywność Krzysztofa Sekielskiego, który – jak wynika z dokumentów archiwalnych – sam przekazywał m.in. swoim przełożonym interesujące bezpiekę informacje. CZYTAJ WIĘCEJ


Jakie to dokumenty? Nie wiadomo. Jakich informacji szukała bezpieka? Tego także się nie dowiemy. Niemniej w oczach dziennikarzy “GP” sprawa jest podejrzana. Najciekawszy fragment dotyczy jednak już samego Tomasza Sekielskiego. Jego “winy” opisano tak:
"Gazeta Polska"
o Tomaszu Sekielskim

Tomasz Sekielski rozpoczynał karierę na początku lat 90. w radiu w Bydgoszczy – jego przełożonym był Michał Kamiński. Po odejściu z bydgoskiego radia Sekielski pracował m.in. w Radiu Wawa, Radiu dla Ciebie, TVN, a obecnie jest zatrudniony w TVP. Ostatnio głośno było o nim przy okazji ataku na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza. CZYTAJ WIĘCEJ


Trudno oprzeć się wrażeniu, że ze wszystkich “win” Sekielskiego i jego ojca największą jest właśnie ta wymieniona na końcu: niedawny “atak na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza”. Interesujący jest także fakt, że dziennikarze śledczy “GP” do tak ważnych informacji na temat ojca Sekielskiego dotarli dopiero po tym, gdy dziennikarz wyemitował już swój program o prof. Cieszewskim.
O komentarz do tej sprawy poprosiliśmy samego zainteresowanego. Tomasz Sekielski przekazał nam swoje oświadczenie dotyczące publikacji “Gazety Polskiej”.
Samokrytyka Tomasza Sekielskiego

Chciałbym przeprosić niezłomnych demaskatorów z “Gazety Polskiej”, że musieli wykonać niebezpieczną, katorżniczą pracę, żeby ustalić tak wstrząsające informacje jak te, że mój ojciec Krzysztof Sekielski był nauczycielem języka rosyjskiego, zastępcą komendanta OHP w Bydgoszczy i kierownikiem hotelu robotniczego. Przepraszam jednocześnie, że ojciec mój, Krzysztof Sekielski, nie był agentem SB czy choćby działaczem PZPR.

Składam także samokrytykę w związku ze zbyt późnym urodzeniem się, co spowodowało, że w 1989 roku miałem zaledwie 15 lat. Siłą rzeczy więc nie mogłem zasłużyć się niczym ludowej ojczyźnie. Jednak wychodząc na przeciw oczekiwaniom śledczym z “Gazety Polskiej” uprzejmie donoszę, iż w bloku, w którym mieszkałem w dzieciństwie, byli zapewne jacyś członkowie PZPR. Ten trop należy sprawdzić. Mogę też poświadczyć, że jeden z moich wujków z dumą nosił przy sobie legitymację Polskiego związku wędkarskiego.

Towarzyszom bolszewikom z “Gazety Polskiej” przesyłam czekistowskie pozdrowienia.