Związek Ludności Narodowości Śląskiej wysłał list do ambasadora Rosji, aby ten przekazał Władimirowi Putinowi ich nietypową, acz zrozumiałą prośbę. Ślązacy nie chcą bowiem, aby Rosjanie kierowali w ich stronę rakiety z głowicami jądrowymi. – Życie z ciągłym zagrożeniem, zwłaszcza atomowym nie należy do przyjemności – tłumaczą przedstawiciele związku.
Autonomia Śląska na naszych oczach nabiera nowego znaczenia. Tym razem Ślązacy postanowili wziąć we własne ręce bezpieczeństwo w regionie, w czym pomóc ma list skierowany do Rosjan. Jego autorzy zaznaczają, że Ślązacy wbrew swojej woli znaleźli się w granicach Polski, w związku z czym proszą o uwzględnienie tego faktu podczas ewentualnego ataku. – Nie mamy wpływu na poczynania władz polskich, które są z natury antyrosyjskie i rusofobiczne – czytamy.
W dalszej części listu Ślązacy ironizują, że życie w ciągłym zagrożeniu, zwłaszcza atomowym "nie należy do przyjemności". I mają rację, bo jeden pocisk typu Iskander wystarczy, by obrócić w pył duży, mieszkalny blok. Jeśli jest uzbrojony w głowicę nuklearną – zrównuje z ziemią miasto. Rosjanie rozmieścili w ostatnich miesiącach takie rakiety w obwodzie kaliningradzkim, zagrażając całemu terytorium Polski.