
W ciągu ostatniej dekady ponad pięciokrotnie wzrosła liczba mieszkańców Izraela, którzy otrzymali polskie paszporty. Nawet 90 proc. z nich nie mówi nawet po polsku, ani nie ma w planach przeprowadzki do naszego kraju. Liczy się to, że nowe obywatelstwo daje wjazd do Unii Europejskiej. – Wielu młodych Żydów traktuje polski paszport jak przepustkę do pracy na Zachodzie. Kiedy w Berlinie pytasz ich, czemu nie przeprowadzą się do Warszawy, pukają się w głowę: „przecież w Polsce nie lubi się Żydów” – mówi naTemat Karolina Przewrocka, dziennikarka zajmująca się Izraelem.
Skąd tak duże zainteresowanie? – To jest ogólne zjawisko, znane też w innych krajach. Większość Żydów wypędzono z Europy albo sami uciekli, więc stracili obywatelstwa. Dzisiaj oni i ich potomkowie odzyskują, co im się należy – komentuje w rozmowie z naTemat Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce.
Tyle że w tym przypadku chodzi raczej o młodych. 55-proc. tych, którzy w ostatnich latach otrzymali obywatelstwo, to trzecia generacja – wnukowie ofiar Holokaustu. Korzystają z tego, że nie trzeba znać języka, by zostać Polakiem, a po pomoc zgłaszają się do polskich i izraelskich kancelarii, które prowadzą za nich postępowanie administracyjne.
„We wszystkich szanujących się państwach, aby otrzymać obywatelstwo, trzeba spełnić podstawowe warunki, takie jak wieloletnie zamieszkanie na jego terytorium, płacenie podatków, znajomość języka, historii. Ale nie w Polsce, gdzie w przypadku osób, których przodkowie wyjechali z kraju i chcą obecnie potwierdzić posiadanie polskiego obywatelstwa, nie trzeba spełniać podobnych wymagań” – oburza się w swoim tekście dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie” Gabriel Kayzer. Alarmuje też, że do 2020 roku będziemy mieć „dodatkowe 10 tys. obywateli, których nic nie łączy z polskim państwem”.
W Izraelu polskości jest więcej, niż sobie wyobrażamy. Co do instrumentalnego wykorzystania obywatelstwa, to trudno powiedzieć, jaka to jest skala. Wiele osób może się identyfikować z Polską, ale jednak wybierać Zachód jako miejsce pobytu, np. z obawy przed antysemityzmem. Nie można takich wyborów potępiać.
Jak twierdzi, konieczne jest jednak zaostrzenie kryteriów przy ubieganiu się o obywatelstwo. – Byłabym za wprowadzeniem obowiązkowych kursów z języka i kultury. Tak się robi np. w Niemczech i uważam, że to dobrze funkcjonuje – zaznacza.

