proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy
„Jezus powiedział swoim uczniom przypowieść. W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał.” /por. Łk 18,1-4/
Sędzia to jeden z zawodów zaufania publicznego. Właściwie to każdy zawód można by tak określić. Wypełniając jakieś zadania w społeczności powinniśmy to czynić zgodnie z ustalonymi zasadami i w odpowiedzi na zaufanie, jakim nas w związku z tym obdarzono. Wszyscy oczekujemy, że nauczyciele będą właściwie i odpowiedzialnie edukować nasze dzieci, urzędnicy sprawnie i kompetentnie załatwiać nasze sprawy, a dozorcy dokładnie i w terminie uprzątać śnieg i śmieci sprzed naszego domu. Nie niesiemy każdego talerza zupy podanego nam w restauracji do przebadania w stacji sanitarno-epidemiologicznej, a każdego leku kupionego w aptece nie oddajemy na policję w celu sprawdzenia, czy nie zawiera substancji szkodliwych. Bez wzajemnego zaufania życie społeczne byłoby niezwykle trudne, czy wręcz niemożliwe. Nawet przy dobrze zorganizowanym życiu publicznym, co jakiś czas przypomina się nam o potrzebie czujności i o zasadzie ograniczonego zaufania. Ta zaś zasada jest odpowiedzią na zdarzające się co jakiś czas przypadki działań niefrasobliwych, lekkomyślnych, partaczenia powierzonej roboty, czy wręcz świadomego szkodzenia ze strony pojedynczych osób lub całych ugrupowań. Gdy strażak zamiast gasić pożar - ogień pod czyjś dom podkłada, gdy lekarz zamiast ratować zagrożone życie - to życie lekkomyślnie naraża czy wręcz odbiera, gdy kierowca wyjeżdża na drogę na podwójnym gazie, to możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z ludźmi, których należy się obawiać, na których trzeba mieć oko, których najlepiej unikać, a już z pewnością należy patrzyć im na ręce.
Ten sędzia był ze wszech miar niegodny zaufania. Z nikim się nie liczył, a tacy są najgorsi. On przed nikim nie czuł odpowiedzialności. Był sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Nikomu się nie kłania, nikogo nie słucha, z nikim nie trzyma i sam sobie najwyraźniej wystarcza. Cóż z tego, że posiada niebywałe, rzadko spotykane umiejętności i sprawność. Cóż z tego, ktoś potrafi tak wiele i wielu słusznie uważa go za wirtuoza w tej lub innej dziedzinie. On z nikim się nie liczy, więc i nikt tak naprawdę liczyć na niego nie może. A społeczność, a my wszyscy, potrzebujemy ludzi obdarzonych wiedzą i sprawnością w różnych dziedzinach, bo samodzielnie nie podołamy zadaniom, które przychodzi nam w życiu podejmować. Wypatrujemy więc nie tylko sprawnych specjalistów, ale odpowiedzialnych ludzi godnych zaufania.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że takimi osobami zaufania publicznego są, a raczej powinni być, lekarz, nauczyciel, ksiądz. Tym boleśniej odbieramy doniesienia o przedstawicielach tych profesji, którzy pokładane w nich zaufanie zawiedli. Gdybym był sędzią, to bym upominał moich skorumpowanych kolegów. Gdybym był dyrektorem szkoły, zwolniłbym nauczycielkę, która zachowała się w niedopuszczalny sposób. Jestem księdzem i palę się ze wstydu już nie tylko za wyczyny zboczeńców w sutannach, za pokrętne wywody hierarchów tuszujących przestępstwa swoich podwładnych i za biskupów uciekających windą do podziemnego garażu, byle tylko nie stanąć przed dziennikarzami oczekującymi na kompetentny komentarz. Wstyd mi za rodziców, którzy „dla większego dobra Kościoła” każą milczeć skrzywdzonym dzieciom, a innych rodziców dopominających się od Kościoła sprawiedliwości, traktują jak wrogów.
W tamtym mieście widocznie nie było innego sędziego, którego mogłaby wdowa poprosić o pomoc. W wielu miejscowościach wierni skazani są na posługę duszpasterską tylko jednego księdza. W trudnych sytuacjach można oczywiście pojeździć po sąsiednich parafiach w poszukiwaniu spowiednika, katechety czy duchowego powiernika godnego zaufania. Dusza jest tak delikatnym wymiarem człowieka, że nie warto jej otwierać przed kapłanem, w którego paszporcie zobaczyć możemy stemple z wakacyjnych wyjazdów do rajów o szemranej reputacji. Dzieci są zbyt wielkim skarbem, by posyłać je pod opiekę ludzi, do których nie mamy całkowitego zaufania. Szukajmy takich, co to nie tylko boją się Boga, ale naprawdę liczą się z każdym spotkanym człowiekiem.