Jeden procent podatku przekazywany na organizacje charytatywne nie spełnia swojego zadania. Miał być pomostem, mobilizującym nas do wspierania organizacji charytatywnych, do pomagania innym. Dziś jest wymówką, aby potrzebującym nie pomagać.
Odkąd w 2004 roku Polacy otrzymali możliwość przekazania jednego procenta podatku dochodowego na organizację pożytku publicznego, wszyscy poczuli się filantropami. Skrupulatnie zastanawiamy się komu przekazać "swoje pieniądze". Problem w tym, że te pieniądze nie do końca są nasze.
Jeden procent naszego podatku jest tak naprawdę przekazywane przez państwo. Pieniądze te i tak opuściłyby nasze kieszenie i zasiliłyby budżet państwa. Nasza rola ogranicza się do tego, abyśmy wskazali która z organizacji pożytku publicznego otrzyma pieniądze. Nie czyni nas to ani biedniejszymi, ani bogatszymi.
Okazuje się jednak, że instytucja jednego procenta wpłynęła bardzo pozytywnie na morale Polaków. Wszyscy poczuliśmy się darczyńcami, filantropami, ludźmi wielkiego serca. Jest to w pewien sposób uzasadnione, gdyż dzięki naszej decyzji pieniądze trafiają do osób potrzebujących. Szczególnie dobrze czujemy się, gdy nasze pieniądze trafią do konkretnej osoby. Wówczas mamy realny wpływ na polepszenie życia potrzebującej osoby i wszyscy są zadowoleni.
Jest jednak pewien problem. Przekazując jeden procent podatku czujemy się zwolnieni z obowiązku pomagania w inny sposób. Jest to podejście bardzo wygodne. Pomagamy innym, a przy tym z naszej kieszeni nie znika nawet jedna złotówka. - Większość osób uważa, że przekazanie jednego procent podatku załatwia sprawę - twierdzi Hubert Sadłocha ze strony Fundacje.org.
Na wprowadzeniu "jednego procenta" zyskały przede wszystkim duże, znane organizacje pożytku publicznego. - Problem w tym, że pieniądze nie trafiają do mniejszych, mniej popularnych podmiotów - mówi Hubert Sadłocha. Na liście organizacji pożytku publicznego, które mogą otrzymywać pieniądze z jednego procenta jest ponad 7 tysięcy. Te, które znajdują się na końcu listy, bądź nie mają możliwości dotarcia do mediów, dostają zaledwie po kilka złotych rocznie.
- Nie należy likwidować jednego procenta. Osobiście byłbym nawet za tym, aby zwiększyć przekazywaną kwotę do dwóch procent. - mówi Hubert Sadłocha. Bez wątpienia idea wprowadzenia tego rozwiązania jest słuszna. Problem w tym, że są to tak naprawdę pieniądze z państwa, nie wymagające od nas żadnego poświęcenia.
Sytuacja doprowadziła do tego, że same organizacje zwracają się o przekazanie jednego procenta, a nie o darowizny. Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" po wprowadzeniu jednego procenta otrzymuje zaledwie 9 proc. wpłat, które dostawała wcześniej.
Jeden procent podatku ratuje życie
Problem związany z działaniem możliwości przekazania jednego procenta jest przede wszystkim w nas. Wymaga zmiany w naszym myśleniu. Powinniśmy sobie uświadomić, że samo zapisanie numeru KRS w zeznaniu podatkowym nie wystarczy.
A sam jeden procent podatku ratuje ludzkie życie. Dzięki pieniądzom pochodzącym z jednego procenta możliwe jest leczenie Edyty Wakulińskiej. Choć ma dopiero 28 lat, od dawna zmaga się z rakiem. Leki które musi przyjmować nie są refundowane przez państwo. Przez cztery lata jej rodzice zadłużali się, aby pokryć koszty leczenia. Dzięki jednemu procentowi, udało się uzbierać blisko 130 tysięcy złotych. Taka kwota wystarcza, aby przez rok leczyć Edytę.