Za anschluss Krymu nikt nie jest chyba na Władimira Putina rozwścieczony tak bardzo, jak... fani słynnego festiwalu Kazantip na Krymie. To oczywiście celowe przesadzenie, ale pokazuje coś o czym mało kto wie. – Wszyscy są cholernie wkurzeni, że Putin zepsuł nam to święto – mówią nam kazantipowicze. Ich złość nie dziwi, bo dotąd krymskie plaże latem zamieniały się w prawdziwy raj, gdzie królowała muzyka, seks i wolność pod każdym względem. Teraz dokoła stacjonuje pełno uzbrojonych po zęby żołnierzy...
Choć organizatorzy tej gigantycznej imprezy dokładnie dwadzieścia dwa lata temu zaczynali praktycznie od zera i przez lata z małego surferskiego eventu stworzyli świetnie funkcjonujący biznes, nigdy nie był on tak zagrożony. Przez ostatnie dwie dekady co roku na kilkanaście dni krymskie plaże stawały się "Republiką Szczęścia" dla kilkuset tysięcy ludzi z właściwie całego świata. Od początku łagodnie rządzi nią Nikita I, a w rzeczywistości Nikita Marszunok. Pionier windsurfingu jeszcze w byłym Związku Radzieckim, który już przed upadkiem żelaznej kurtyny właśnie na tym sporcie dorobił się olbrzymich pieniędzy.
Na przylądek Kazantyp na Krymie pierwszy raz trafił w 1983 roku w poszukiwaniu idealnego wiatru i fal. Od tego czasu co roku powracał tam latem ze swoimi surfującymi przyjaciółmi. Ich niekończąca się impreza robiła się coraz głośniejsza, aż w 1992 roku zamieniła się w wydarzenie otwarte dla wszystkich chętnych do dobrej zabawy.
Upadek "Republiki Szczęścia"
Przez pierwsze lata goście Kazantip skupiali się jednak głównie na windsurfingowej rywalizacji. Za rosyjskimi i ukraińskimi surferami z roku na rok ściągali na Krym jednak także ich przyjaciele i przede wszystkim przyjaciółki. Kończące surfingowe zawody koncerty przyciągnęły też tych, którzy zupełnie nie mieli ochoty na sport, za to jak najbardziej szukali rozrywki.
Tak wyglądały poprzednie edycje festiwalu
W tym roku Kazantip nie będzie jednak tak łatwo dostępny dla gości z Zachodu.
W 2000 roku Nikita I do swojej "Republiki Szczęścia" zaprosił więc pierwszych globalnych sponsorów. Najpierw był Procter&Gamble, potem Coca-Cola i największa rosyjska kompania piwowarska Baltika, a ostatnimi czasy najpotężniejsze wsparcie Kazantip otrzymywał od Kyivstar - najpopularniejszego operatora komórkowego na Ukrainie.
Globalny biznes wokół festiwalu zaczął się przenikać podobnie, jak goście z całego świata na festiwalowych plażach. Kazantip od lat przyciąga bowiem nie tylko młodych, głodnych zabawy Ukraińców i Rosjan, ale równie wielu Brytyjczyków, Amerykanów, Niemców, Francuzów, jak i Polaków. – W świecie fanów muzyki elektronicznej to coś legendarnego – mówi mi Marcin Duszczyński, który do Popowki na Krymie, gdzie odbywa się obecnie Kazantip, jeździł przez trzy ostatnie lata.
Kto się odważy na "party hard"?
Ten festiwal to kilkanaście scen, na których jednocześnie grają najlepsi DJ-e z całego świata. "Top DJ's & Party Hard" – brzmi motto Kazantip, więc impreza trwa co dnia nieprzerwanie nawet przez 21 godzin, a w tym czasie występują takie gwiazdy muzyki, jak Skrillex, Armin Van Buuren, Tiesto, Benny Benassi, Ferry Corsten i dziesiątki innych. Wielkich nazwisk ma nie zabraknąć także na Kazantip 2014.
Podobnie, jak wielu członków kazantipowskiej społeczności, Marcin stawia jednak pod wielkim znakiem zapytania powrót na Krym w tym roku. – To było wspaniałe miejsce, gdzie we wschodniej atmosferze mieszały się emocje ludzi z całego świata. Teraz przypuszczam, że goście z Zachodu nie będą tam jednak tak mile widziani, jak kiedyś. Na pewno nie na samym festiwalu, ale w regionie może być bardzo niebezpiecznie. Wymieniam opinie z poznanymi na Kazantip przyjaciółmi z Londynu czy Brukseli i wszyscy są cholernie wkurzeni, że Putin zepsuł nam to święto – stwierdza Marcin.
I dodaje, że jest czego żałować, bo chyba żaden inny wielki festiwal na świecie nie był dotąd tak zogniskowany wokół wolności i nieskrępowanej zabawy. Nieskrępowanej pod absolutnie każdym względem. Sami organizatorzy Kazantip od dawna przestali ukrywać, że na terenie festiwalowym niemile widziane są tylko naprawdę twarde używki. Po kilku dniach trwającego nawet dwa tygodnie festiwalu obowiązującym strojem staje się tymczasem dla większości pań skąpe bikini lub topless.
Karabiny nie są sexy...
Jedna z festiwalowych reguł mówi co prawda, że Kazantip nie pochwala przypadkowego seksu, a służy wolnej i nieskrępowanej miłości, którą można przypieczętować błyskawicznym festiwalowym małżeństwem (rozumianym według bardzo liberalnej definicji...). Wielu gości z Zachodniej Europy ciągnęło jednak dotąd na Krym głównie za sprawą legend o wyjątkowo otwartych na letni, czyli szybki flirt Słowiankach. W oficjalnych spotach reklamujących Kazantip seks odgrywa więc równie ważną rolę, co sport i muzyka.
Kazantip 2014 (+18)
Festiwal wyraźnie reklamuje się nie tylko muzyką, ale i seksem.
– Bo to była najbardziej seksowna impreza świata – stwierdza Daniła, znajomy z Sankt Petersburga, który przyznaje, że na Kazantip pewnie się wybierze. Bo Rosjanie na Krymie nie mają się czego obawiać, ale o dotychczasowej formule będzie pewnie trzeba mówić w czasie przeszłym. – "Republika Szczęścia", gdy dookoła pełno wojska? Nie wiedzę tego – mówi wprost.
Optymizm nie opuszcza jednak organizatorów. "KaZantip jest niepodległy. KaZantip nie dba o to, z jakim państwem graniczy. Każdy sąsiad jest zaproszony i mile widziany. Każde wyzwanie jest szansą! Duch Kazantip koncentruje się na tolerancji, szczęściu i miłości..." – napisali niedawno na oficjalnym facebookowym profilu festiwalu.