1 procent ludzi na świecie dysponuje zasobami, o których pozostałe 99 procent może tylko pomarzyć. Stereotyp mówi, że ów 1 procent to niedostępny bastion najbogatszych, nieosiągalny dla zwykłych śmiertelników. Wbrew pozorom jednak, trafienie do tej grupy nie jest aż tak trudne, a na pewno nie niemożliwe.
Kwestia nierówności społecznych i niesprawiedliwej dystrybucji światowych zasobów to jeden z najważniejszych problemów, z jakimi boryka się obecnie globalna gospodarka. O jednym procencie - grupie, która trzyma większość światowego bogactwa - powstały już legendy. Między innymi takie, że dla zwykłych ludzi nieosiągalne jest znaleźć się wśród najbogatszych.
Książka "Chasing the American Dream" ("Goniąc amerykański sen") obala ten stereotyp - informuje Business Insider. Autor książki Mark Rank wskazuje, że wpojono nam myślenie "1 procent vs 99 procent = my vs oni", czyli obie te grupy są statyczne i skazane na walkę ze sobą. Tymczasem okazuje się to być nieprawdą - i wbrew pozorom, co podkreśla Rank, dość duży jest przepływ z grupy 99 proc. do 1 proc.
Jak wynika z badań Ranka, aż jeden na pięciu obywateli USA trafia do grupy 2 procent najbogatszych w jakimś punkcie swojego życia. Z kolei jeden na ośmiu spędza co najmniej rok, jako członek grupy 1-procentowej.
Wbrew pozorom poprzeczka do wejścia w środowisko najbogatszych nie jest aż tak wysoka, jako mogłoby się wydawać. Obecnie, by trafić do 1 procenta, trzeba zarabiać co najmniej 332 tysiące dolarów rocznie. A bywało gorzej - bo w 2000 roku barierą było 440 tys. dolarów i od tamtej pory kwota ta systematycznie się obniża. W 1970 roku trzeba było 190 tys. dolarów, w 1980 - 222 tys.
Warto jednak pamiętać, że nawet jeśli trafimy do 1 procenta, to wciąż zostaje do zdobycia grupa najbogatszych. To pół procenta światowej ludności - grupa milionerów i miliarderów, którzy łącznie dysponują 35 proc. światowego bogactwa. Jeśli zawęzić to jeszcze bardziej, to 85 miliarderów posiada majątki warte tyle, co ma połowa ludzkości.