Podczas konferencji gospodarczej na Podkarpaciu konsul honorowy Ukrainy Aleksander Baczyk ujawnił, że coraz więcej Ukraińców chce przeprowadzać się do Przemyśla i zakładać tam biznesy. Jak zapowiedział, dzięki obywatelom Ukrainy liczba mieszkańców miasta będzie wzrastać. „Naprawdę chcemy ryzykować zasiedlaniem terenów, które dla ukraińskich nacjonalistów są bardzo atrakcyjne?” – pytają lokalne środowiska prawicowe.
Kontrowersyjna, zdaniem niektórych, wypowiedź Baczyka padła podczas zorganizowanej przed miesiącem przez Polsko-Ukraińską Izbę Gospodarczą konferencji w Krasiczynie. Jak relacjonuje lokalny dziennik „Nowiny”, omawiając działalność przemyskiego konsulatu stwierdził on, że zgłaszają się tam Ukraińcy zainteresowani przeprowadzką do Przemyśla. „Duża liczba osób chce kupić mieszkania w Przemyślu i zakładać swój biznes” – powiedział.
Po chwili zwrócił się do prezydenta miasta Roberta Chomy: „Panie prezydencie, myślę, że liczba ludności Przemyśla nie będzie się zmniejszać, a wręcz odwrotnie, będzie się zwiększać” – dodał.
Sam prezydent w komentarzu dla gazety potwierdził, że takie słowa padły. „Odnosiły się do chęci tworzenia u nas firm, prowadzenia biznesu. Każda firma, które chce u nas inwestować, jest mile widziana. Tak samo z Ukrainy, jak i np. Niemiec” – ocenił.
Uciekają do sąsiada
Czy rzekomy wzrost zainteresowania Ukraińców osiedleniem się na Podkarpaciu potwierdzają statystyki? Z Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie nie udało nam się uzyskać konkretnych liczb dotyczących pierwszych miesięcy tego roku. Wiadomo tylko, że w 2013 roku 400 obywateli Ukrainy chciało zalegalizować pobyt w województwie, a jako powód legalizacji najczęściej wskazywano polskie pochodzenie.
– Natomiast z tego, co słyszę ze Straży Granicznej wynika, że rok do roku zanotowano znaczny wzrost liczby osób, które ubiegają się u nas o status uchodźcy – mówi naTemat Krzysztof Kleśniak, dyrektor Oddziału Obsługi Cudzoziemców Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego.
Wskazówką mogą być też tutaj dane z Lublina. Tam od początku roku o status uchodźcy wnioskowało 115 Ukraińców, czyli trzykrotnie więcej niż w całym ubiegłym roku. „Fali uchodźców nikt się raczej nie spodziewa, ale równolegle dzieje się coś innego. Ukraińcy coraz częściej szukają polskich korzeni i składają wnioski o stały pobyt. Tym bardziej, że droga do uzyskania go nie jest kręta. Przedstawiają dowody, że polską narodowość posiadali ich przodkowie” – pisał ostatnio portal mmlublin.pl.
Jak komentuje w rozmowie z naTemat Marek Rząsa, poseł PO z Przemyśla, podobna tendencja jest zapewne na Podkarpaciu, a w Przemyślu szczególnie.
– To naturalny skutek konfliktu na Ukrainie. Tyle że nie może być tutaj mowy o dużych liczbach czy o jakimś exodusie. Ja zresztą nie mam nic przeciwko temu. To jest naturalny odruch ludzki, że z punktów zapalnych ludzie uciekają do najbliższego sąsiada – zaznacza.
Ostrzeżenie przed "powrotem"
Nie uspokaja to jednak przemyskich aktywistów z prawej strony, którzy od dawna mówią o zagrożeniu ze strony ukraińskich nacjonalistów, a dla których wypowiedź konsula honorowego potwierdza te obawy. Jeden z nich, Mirosław Majkowski ze Wspólnoty Samorządowej Doliny Sanu, dziwi się, że Przemyśl chce otworzyć się na Ukraińców szukających stałego pobytu.
– Żyjemy na terenach przygranicznych, a bezapelacyjnie powinniśmy zadbać o miejsca pracy i możliwości życia dla Polaków. W ostatnich 20 latach około 20 tys. osób wyemigrowało stąd w poszukiwaniu pracy. Jeśli konsul zapowiada, że liczba mieszkańców będzie wzrastać dzięki Ukraińcom, to jest to dla mnie niepokojące. Osiedlanie się większej rzeszy sąsiadów może skutkować w przyszłości takimi zjawiskami, jakie obserwujemy na wschodniej Ukrainie, czy wcześniej na Krymie, czyli separatyzmem – przekonuje w rozmowie z naTemat.
Jak dodaje, sytuacja mieszkańców zachodniej Ukrainy nie jest tak dramatyczna, by mieli uciekać do Polski. Przypomina też, że nacjonaliści ukraińscy co jakiś czas wspominają o konieczności "powrotu" na teren Przemyśla i okolic. – Wiadomo, że potrzebującym pomagać trzeba. Tak było po walkach na Majdanie, kiedy w Przemyślu leczono rannych. Ale w przypadku bardziej licznych wypraw do Polski powinniśmy dmuchać na zimne – stwierdza.
Ukraińców nie widać
Póki co można powiedzieć, że dyskusje to jedno, a rzeczywistość drugie. Zarówno Ukraińcy z Przemyśla, jak i Polacy, nie dostrzegają napływu ludności zza granicy. – To się na pewno nie rzuca w oczy. A nawet jeśli liczba Ukraińców w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosłaby pięć razy, to wciąż mówimy o małej skali – usłyszeliśmy w przemyskim oddziale Związku Ukraińców w Polsce.
Tego samego zdania jest ojciec Bogdan Grupa z parafii grekokatolickiej. – Mamy parę rodzin z Ukrainy, ale one są w Polsce już od kilku lat. Sytuacja w tym kraju zmienia się z dnia na co dzień, więc trudno prorokować, czy zwiększy się liczba ludności napływowej. Jeśli tak, jesteśmy gotowi, by im pomóc – zapowiada.