
Portal Nowiny24.pl poinformował, że słowa Andrija Tarasenko wywołały wśród przemyślan “ogromne poruszenie”. – Tarasenko ma na myśli tereny od Jasła po Hrubieszów, a na zachód aż pod Łańcut. To bardzo niebezpieczna sytuacja, gdyż te środowiska obecnie zdominowały protest na Majdanie – mówił portalowi dr Andrzej Zapałowski, adiunkt na Uniwersytecie Rzeszowskim i Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Przemyślu – Rzeszowie. Nie wszyscy jednak niebezpieczeństwo odczuwają.
– Nie ma chyba jednego rozsądnego Ukraińca, który popierał by pomysł odłączenia Przemyśla od Polski – mówi z kolei ze spokojem Jan Piszak, przedsiębiorca i prezes stowarzyszenia Przemyski Konwent Społeczno-Gospodarczy. Dlatego jego zdaniem słowa Tarasenki najlepiej po prostu przemilczeć. – Są między nami różnice. Jedni i drudzy pamiętają o historii: my o Banderze, oni o Piłsudskim. Ale dla 95 procent ludzi to nie jest powód do kłótni – ocenia.
W Łucku, podczas uroczystości ku czci ofiar Wielkiego Głodu na Ukrainie, stałem ramię w ramię z człowiekiem, który trzymał flagę partii Swoboda. Ja miałem flagę Polski. To upamiętnienie nas złączyło.
"Ukraińska kolonizacja"
Ale nie wszyscy mieszkańcy miasta tak pozytywnie oceniają relacje polsko-ukraińskie. Wśród nich jest Mirosław Majkowski ze Wspólnoty Samorządowej Doliny Sanu (w zeszłym roku było o nim głośno jako o organizatorze wzbudzającej kontrowersje rekonstrukcji rzezi wołyńskiej).
Nie jest też tak, że w Przemyślu nie ma konfliktów między Polakami a Ukraińcami. Jaskrawym przykładem może być nazwanie latem 2013 roku jednej z ulic imieniem biskupa Jozafata Kocyłowskiego. Ten grekokatolicki duchowny był wrogi Polsce, w lipcu 1941 roku witał Niemców wkraczających do Przemyśla, a w 1943 roku błogosławił ochotników wstępujących do dywizji SS Galizien.
– Znam wielu wspaniałych Ukraińców, ale przeciwstawiam się banderowcom, którzy dziś na Ukrainie coraz śmielej podnoszą głowy – deklaruje Majkowski. Ale nawet jeśli takich osób jak on jest w Przemyślu więcej, trudno odnieść wrażenie, żeby miasto ogarnęła panika. Wydaje się, że życie toczy się dalej, a Ukraina nie stała się dla przemyślan wrogiem numer jeden. – Mamy tam wielu znajomych, przyjaciół. Zresztą sami Ukraińcy uważają Tarasenkę za psychicznie chorego – ucina Bogusława Pieczyńska.