
Ze snu o łatwym i przyjemnym życiu w arabskim raju można się obudzić właściwie jeszcze przed inauguracyjnym lotem. Nie jest łatwo, lekko i przyjemnie. Osoby, którym udało się przebrnąć przez gęste sito kwalifikacji, kierowane są na siedmiotygodniowe szkolenie, podczas którego muszą opanować obszerny materiał, oczywiście po angielsku. Przez następne pół roku obowiązuje okres próbny. Niemożliwy jest np. powrót do Polski, bo pracownicy nie mogą w tym czasie latać nigdzie na własną rękę.
To, co najbardziej oburza pracowników Qatar Airways, to kontrakty. Pracodawca wymaga deklaracji, że przez kilka lat pozostaniesz singielką, w przypadku ślubu poprosisz firmę o zgodę oraz natychmiast poinformujesz przełożonego, gdy będziesz planować ciążę.
Prawdziwe problemy zaczynają się jednak po podjęciu pracy. I nie chodzi nawet o to, że stewardessy często muszą być na nogach przez kilkanaście godzin i wstawać w nocy, by nad ranem w idealnym makijażu i mundurze stawić się na stanowisku. Szwedzki dziennik „Expressen” opisał jakiś czas temu wspomnienia dwóch byłych stewardess Qatar Airways, które dokładnie opisały, jak wyglądało ich życie poza pokładem samolotu.
Potwierdza to moja rozmówczyni, która opowiada jak wygląda życie w apartamentach pracowniczych. – Podczas treningu, czyli przez pierwsze dwa miesiące pobytu, zabronione jest odwiedzanie osób płci przeciwnej w innym budynku oraz wychodzenie z mieszkania po 22 czy 23 (zasady z roku na rok się zmieniają, ciężko nadążyć). Chodzi o to, że przed każdą zmianą musimy być w budynku 12-14 godzin wcześniej. Jeśli transport na trening jest o 10 rano, to max do 22 wieczorem można być na zewnątrz. W normalne dni musimy być w domu 14 godzin przed zmianą. W czasie tych 14 godzin można wyjść jeden raz z budynku na 75-90 minut. Kto złamie zasadę i zostanie zaraportowany przez ochronę, zostanie wezwany do biura i będzie musiał złożyć wyjaśnienia – opowiada.
Jako 4-letni pracownik nie mam prawa wychodzić z budynku przed 7 rano i po 4 rano. Zdarzyło mi się to raz, w styczniu. Wyszłam o 6, by odebrać siostrę z lotniska. Zostałam wezwana do biura, aby złożyć pisemne oświadczenie i powód złamania zasady. Musiałam dostarczyć dowody, że byłam odebrać siostrę (czyli jej bilet lotniczy). Dostałam naganę i ostrzeżenie, które przez 6 miesięcy blokuje mnie od awansu i jężeli w ciągu tego okresu popełnię inny „błąd”, to jest to równoznaczne ze zwolnieniem.
"Przewinienia" pracowników kataraskich linii to temat rzeka. Szwedzka stewardessa cytowana przez "Expressen" wspominała, jak dostała naganę i musiała pisemnie przepraszać za to, że gotując w hotelowym pokoju jajka włączyła alarm przeciwpożarowy. Sandra mówi z kolei, że jej koleżanka miała rozmowę w cztery oczy z szefem za... żucie gumy.
„Dyktatorski” stosunek do załogi ma obowiązywać też w innych kwestiach. Firma może chociażby zwolnić każdego bez podania przyczyn. Wtedy, jak twierdzi Sandra, przynosi pracownikowi do podpisania papier, że "nie ma się nic przeciwko linii i w przyszłości nie złoży się przeciwko niej żadnych oskarżeń".
Emirates, Etihad, Qatar - nie wszędzie tak samo
Nie można wrzucać wszystkich arabskich linii lotniczych do tego samego worka. W środowisku od dawna słyszy się, że w Qatar Airways dzieją się straszne rzeczy i że warunki pracy przypominają czasem więzienie. Gdzie indziej, a przynajmniej w Emirates, nie ma kamer w hotelach pracowniczych, nikt nie kontroluje, kiedy wracam do domu, a jeśli chodzi o zakaz ślubów, firma pozostawia to do indywidualnej oceny pracownika. Być może wynika to z tego, że katarskim przewoźnikiem rządzi lokalny szejk. U nas dyrektorem zarządzającym jest Anglik. Firma jest bardzo europejska i wielokulturowa. Czuje się, jakbym pracowała w Londynie
Imiona stewardess zostały zmienione