Trzy i pół roku pracowała jako stewardessa w Bahrajnie. Latała z siostrą króla i szejkami [wywiad]
Michał Mańkowski
27 stycznia 2013, 20:20·12 minut czytania
Publikacja artykułu: 27 stycznia 2013, 20:20
Stewardessa w bahrańskich liniach lotniczych. Brzmi naprawdę egzotycznie, prawda? Na samą myśl o takiej pracy pojawia się uśmiech na twarzy. Zaraz przychodzi jednak refleksja, że to przecież niemożliwe. A jednak. Egzotyczne linie lotnicze wyjątkowo często zatrudniają Polki. Z tej okazji kilka lat temu skorzystała Aleksandra Skrzyszowska, która w wieku 25 lat rzuciła pracę w służbie zdrowia i została stewardessą linii Gulf Air. Po trzech i pół roku wróciła do Polski. Teraz żałuje. W rozmowie z naTemat opowiada o tym mitycznym już zawodzie.
Reklama.
Jak zostałaś stewardessą w bahrańskich liniach lotniczych?
Pracowałam, jako terapeutka uzależnień w służbie zdrowia, więc, jak można się domyślić, moja pensja pozostawiała wiele do życzenia. Któregoś dnia zobaczyłam ogłoszenie w gazecie o rekrutacji na stewardessy do Bahrajnu. Poszłam na rozmowę i na dobrą sprawę już po jednym dniu zaproponowano mi pracę.
Nie było problemu z brakiem doświadczenia w zawodzie stewardessy?
Kluczowa była znajomość języka obcego, wzrost, waga i ze względów bezpieczeństwa umiejętność pływania. Wydaje mi się, że wymagania były mniej rygorystyczne niż u europejskich przewoźników. Obligatoryjnie trzeba było znać tylko angielski, wystarczało także tylko średnie wykształcenie. Był tylko jeden warunek, kandydatki musiały być bezdzietnymi pannami.
Zobacz: 10 rzeczy, które najbardziej denerwują stewardessy
Z polskiej służby zdrowia, do linii lotniczych na końcu świata. To delikatnie mówiąc spore przekwalifikowanie. Dlaczego się na to zdecydowałaś?
Przede wszystkim chciałam przeżyć przygodę, pomieszkać za granicą i pojeździć po świecie. Praca stewardessy umożliwia to wszystko. Druga kwestia to zarobki, które w Polsce – nie ma co ukrywać – urągały mojej godności. W szpitalu zarabiałam niecały tysiąc złotych na rękę przy pełnym etacie. Chciałam zarabiać więcej i pracować w międzynarodowym środowisku. Udało się.
Jak długo pracowałaś w Bahrajnie?
Trzy i pół roku. Do Polski wróciłam w lipcu 2009.
Jechałaś tam z myślą, że wyjeżdżasz na stałe, czy może chciałaś dać sobie jakiś okres próbny?
Na początku ustaliłam, że jadę na rok i zobaczę, jak będzie. Było nieźle, więc zostałam dłużej.
Bahrajn?
Państwo położone w Azji na archipelagu w Zatoce Perskiej. W roku 1971 uzyskało niepodległość. Od lat 30. XX wieku wydobywa się tam ropę naftową, a uzyskane dochody inwestuje na miejscu. Od 2002 roku emir Bahrajnu używa tytułu "król". Liczba ludności: 1,36 mln, religia dominująca: islam
CZYTAJ WIĘCEJ
za wikipedia.org
Przygoda, przygodą, ale nie miałaś oporów przed wyjazdem w tak odległy i zupełnie inny od Polski zakątek świata?
W tamtym okresie z Polski za pracą wyjeżdżało naprawdę dużo osób, więc nie, nie miałam oporów. Jestem osobą wykształconą, więc mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać. Oczywiście przed wyjazdem trochę poczytałam i jadąc do Bahrajnu miałam już pełną świadomość czego się spodziewać. Oprócz chęci zarobku miałam ogromną ciekawość kultury i w porównaniu do innych Polek czy Europejek, które tam pojechały udało mi się dosyć głęboko wejść w tamtejszą kulturę. Często byłam gościem w tradycyjnych domach arabskich, brałam udział w różnych świętach. Każde takie wydarzenie to cenne doświadczenie.
Czy stewardessy musiały nosić tradycyjny strój np. hidżab?
Nie, w pracy nosiłyśmy zwykłe mundury. Nie można ich było określić co prawda mianem seksownych, ale jednocześnie nie zakrywały wszystkiego co możliwe. Miałyśmy do wyboru spódnicę i spodnie, ale generalnie wymagania były dość sztywne i jasno określone. Konkretny rodzaj kolczyków, fryzura, makijaż, ale nie było to związane z konserwatyzmem i religią, ale po prostu koniecznością jednolitego wyglądu. Natomiast poza pracą zdarzało mi się nosić hidżab, ale była to moja prywatna decyzja, kiedy chciałam obejrzeć np. ceremonie religijne. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi, czułam się wtedy bardziej komfortowo.
Jak traktowano Cię, gdy chodziłaś po mieście?
To ciekawe, bo tam nie ma chodników, więc pojęcie "chodzenia po mieście" nie istnieje. Wszędzie jeździ się samochodem, więc na kontakt z tamtejszymi mężczyznami miałam dopiero np. w centrum handlowym. Reagowali zupełnie normalnie, nikt mnie nie zaczepiał. Czasami tylko ktoś podszedł i zagadał, ale nigdy nie było to nieprzyjemne. Tam ludzie są bardzo ciepli i gościnni. Nikt nie oceniał mnie ani mojego europejskiego trybu życia.
Teraz katarskie linie lotnicze robią w Polsce kolejny nabór na stewardessy. Dlaczego egzotyczne linie lotnicze tak często sięgają po kobiety z tej części Europy?
Kobiety z Środkowo-Wschodniej Europy są przez tamtejsze linie bardzo cenione, ponieważ naprawdę ciężko i dobrze pracują oraz są dobrze wykształcone. Pensje takiej stewardessy są dla nich bardzo atrakcyjne, więc one same również się na to chętnie decydują. Przy mojej rekrutacji do Bahrajnu poleciało pięć-sześć Polek, ale podczas mojego pobytu w Bahrajnie przewinęło się ich około trzydziestu.
Spora rotacja. Twoje trzy i pół roku to chyba jeden z dłuższych staży?
Zdziwisz się, ale nie. Byłam chyba jedną z krócej pracujących dziewczyn. Przynajmniej wśród moich koleżanek. Niektóre po kilku latach pracy w Bahrajnie przeniosły się do Emiratów Arabskich lub prywatnych linii lotniczych.
A Ty?
Ja wróciłam.
Dlaczego?
Głównym powodem były względy typowo osobiste. Z drugiej strony specyfiką tej pracy jest to, że w pewnym momencie trzeba zdecydować, czy chcemy, żeby była to ścieżka naszej kariery, czy jednak chcemy ją zmienić. Miałam 28 lat i musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy za kilka, kilkanaście lat nadal chcę być stewardessą. Odpowiedź była negatywna.
Jestem po studiach humanistycznych, lubię pracować umysłem, a nie ma co ukrywać, stewardessa to praca fizyczna. Mimo że to bardzo fajna praca, styl życia oraz totalny, wręcz filmowy "high life" i "glamour", to jest strasznie męcząca i źle wpływa na zdrowie. Poza tym nie jest to praca bardzo perspektywiczna. Szczęściarze mogą znaleźć miejsce w biurze, ale to bardzo długa droga awansu, którą lepiej rozpoczynać mając 18-19 lat, a nie 25, tak jak ja.
Żałuję, zaczęłam już po trzech miesiącach od powrotu. Na to się składają dwa czynniki. Pierwszy to wspomniany już aspekt finansowy, w Polsce są bardzo niskie zarobki w porównaniu do zagranicy. Poza tym mam wrażenie, że państwo jest bardzo nieprzyjazne w sensie prawno-podatkowym, brakuje zabezpieczeń socjalnych itd. Druga sprawa to atmosfera, która panuje w Polsce. Nie za bardzo za nią przepadam, ludzie patrzą na siebie wilkiem.
W Bahrajnie wszyscy się uśmiechają, są serdeczni, bardzo mi tego brakuje. Chociaż ja i tak mam szczęście. Dostałam pracę na etat, kredyt na mieszkanie, a wiem, że wiele osób w moim wieku jest w dużo gorszej sytuacji. Życie może być dużo przyjemniejsze, ale przykre jest to, że pracując fizycznie za granicą można zarobić cztery razy więcej niż w Polsce.
Nie miałaś problemu ze znalezieniem pracy po ponad trzyletnim pobycie za granicą?
Pewnie, że miałam. Wysłałam setki CV, chciałam pracować w hotelu, jako manager obsługi klienta, ale próbowałam zacząć od recepcji. Myślałam, że znajomość kilku języków i zdobyte doświadczenie pomoże. Nic z tego, bez technikum hotelarskiego ani rusz. Gdyby nie jakieś stare znajomości z szefami, u których pracowałam na studiach, to pewnie siedziałabym na kasie w supermarkecie. Teraz pracuję na uczelni.
Jakie języki znasz?
Angielski, francuski, hiszpański. Rozumiem też włoski i portugalski, znam też podstawy arabskiego.
Masz jeszcze możliwość powrotu do bahrańskich linii lotniczych?
Do linii już nie. Mam ponad 30 lat, a to wiek, który zamyka drogę do kariery stewardessy. Poza tym nie chciałabym pracować już w tym zawodzie, to zbyt wyczerpujące. Ale gdybym chciała to na pewno mogłabym wrócić do Bahrajnu i pracować w klubie, hotelu itp. Myślę, że w ciągu trzech tygodni udałoby mi się wszystko załatwić.
Ile można tam zarobić?
Tam się zarabia w lokalnych walutach, które są przywiązane do dolara, więc różnie bywało. Jeżeli dużo się lata, to w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki można zarobić między osiem a dziesięć tysięcy złotych. Warto też zaznaczyć, że nie ponosi się żadnych wydatków związanych z opieką medyczną lub mieszkaniem.
Czasami robiłam loty z siostrą króla, która wynajmowała sobie całą pierwszą klasę. Poza tym miałam kontakty z pasażerami, których możemy uznać za szejków i bogaczy.
Dużo mówi się o seksualnych propozycjach i napiwkach. Zdarzały się takie sytuacje?
Ja wspominam te loty bardzo pozytywnie. Zdarzało się, że za pieniądze zapraszano na przyjęcie lub obiad, ale ja się od tego trzymałam z daleka. Zbyt negatywnie się to kojarzyło. Pojawiały się też napiwki, a niemoralne propozycje bardziej od kolegów pilotów w stylu "zostaniesz moją drugą żoną?". Co do tych legendarnych szejków… Wydaje mi się, że jeżeli mogą zapłacić za seks z modelką, która będzie spełniać wszystkie ich wymagania, to na pewno nie będą zawracali sobie głowy stewardessą, która z jego perspektywy jest służącą.
Pewnie, gdyby jakaś stewardessa tego chciała, to miała taką możliwość. Nie jest trudno wkręcić się w takie środowisko i dostawać pieniądze tylko za przychodzenie na spotkanie lub robienie czegoś więcej. Jednak nie wyobrażam sobie, żeby któraś z dziewczyn była do tego przymuszana.
Czytałem kiedyś wywiad stewardessy, która trafiła do prywatnych linii lotniczych w równie egzotycznym kraju. Z jej relacji wyglądało to tak: narkotyki, seks, kupa pieniędzy. Miałaś taką możliwość?
To nie jest tak, że nagle ktoś Ciebie wynajdzie i składa propozycję. Są linie prywatne i królewskie. Można do nich aplikować tak samo, jak do normalnych. Niestety prywatnych w Bahrajnie wtedy nie było, a najbliższe znajdowały się w Arabii Saudyjskiej. A żadne pieniądze nie przekonałyby mnie, żeby tam pracować. To bardzo sztywny i nieprzyjazny kraj, gdzie siedzi się tylko na swoim osiedlu i nie wolno z niego wyjść. Stosują kary śmierci, za rzeczy, które z naszej perspektywy wydają się błahe.
Co więcej, w prywatnych liniach lotniczych jest zupełnie inny tryb pracy: miesiąc się lata, miesiąc siedzi w domu itd. Gdybym zdecydowała się pracować, jako stewardessa jeszcze dłużej, to pewnie skończyłabym w prywatnych liniach.
Czy egzotyczne linie lotnicze są traktowane, jako prestiżowe wśród stewardess?
Wydaje mi się, że bardziej od tego w jakim kraju pracujesz, ważne jest to, jakie są to linie: najwyżej są królewskie, potem krajowe, a na samym dole tanie linie lotnicze, gdzie warunki pracy dla stewardess są podobno straszne.
Jak wyglądało środowisko pracy? Nie traktowano Cię źle, nietypowo, inaczej?
Czysto korporacyjne zasady, procedury, których musieliśmy się trzymać. To było okej. Dwa, czy trzy razy zdarzyło się, że zostałam źle potraktowana, ale to głównie przez osoby pracujące "na ziemi". Natomiast jeżeli chodzi o pasażerów to zdarzały się przeróżne historie. Były destynacje, do których latało się z przyjemnością, a były też takie, że każdy się modlił, by tam nie lecieć, bo np. pasażerowie po prostu śmierdzą, albo są wyjątkowo chamscy.
Które destynacje były najbardziej, a które najmniej atrakcyjne?
Z mojej perspektywy najprzyjemniejszy były wszystkie loty europejskie. W porządku był też Daleki Wschód, Tajlandia, Filipiny. Do najcięższych zaliczyłabym podróże do Bangladeszu lub Indii. Tam są bardzo specyficzni pasażerowie o bardzo niskiej świadomości bezpieczeństwa. Nie rozumieją, że na pokładzie trzeba zachowywać się w ściśle określony sposób. Ciężko jest także latając do Arabii Saudyjskiej. Tam nie można mieć alkoholu, pasażerowie kupują go w strefie bezcłowej, a potem zostawiają na pokładzie resztki w butelkach nie mówiąc nam o tym. Gdyby celnik znalazł to w samolocie, to my jako załoga trafilibyśmy do więzienia.
Któryś lot wyjątkowo utkwił w pamięci?
Prawdziwy koszmar przeżywamy wtedy, gdy muzułmanie lecą na pielgrzymkę. To najtrudniejsze i najbardziej stresujące loty. Boarding trwa strasznie długo, rodziny chcą siedzieć obok siebie itd. Jeżeli chodzi o konkretne przykłady, to wyjątkowo pamiętam podróż do Dżakarty. To zawsze były bardzo spokojne loty, bo pasażerki to indonezyjskie pomoce domowy, które wracały z krajów Zatoki Perskiej. Jedna z kobiety, właściwie to młoda dziewczyna, dostała ataku psychotycznego. Okazało się, że w Arabii Saudyjskiej była gwałcona przez swojego szefa, który się nad nią znęcał. Tam są stosunki niewolnicze i traktowała go, jak swojego "pana". Za każdym razem niezapomnianym przeżyciem jest też zobaczenie startów i lądowań stojąc w kokpicie tuż za plecami pilotów. Niesamowite. Miałam to szczęście, że widziałam to na naprawdę wielu lotniskach świata.
A na miejscu w Bahrajnie? Miałaś w ogóle czas dla siebie, czy tylko latałaś?
Pewnie, że tak. Miałam bardzo intensywne życie towarzyskie i przyjaciół, z którymi jeździliśmy na wypady na pustynię, gdzie np. jeździliśmy konno. Poznałam też sporo tamtejszych osób, więc życie towarzyskie kwitło. Poza pracą stewardessy zdarzało się także pracować nam przy wyścigach Formuły 1. Byłyśmy tam kimś w stylu hostess, które oprowadzały itd.
Udało co się pozwiedzać kraje, do których podróżowałaś? Dużo mówi się, że czasy kiedy praca stewardessy prawie zawsze wiązała się z kilkudniowymi pobytami w każdym kraju już dawno minęły.
Bywały dni, kiedy miałam cztery loty, ale trafiały się np. 72 godziny wolnego w Kuala Lumpur, 48 godzin w Szanghaju, natomiast w Europie standard to doba przerwy. Ja uwielbiam historię sztuki, więc jak tylko była możliwość to zwiedzałam wszystko, co możliwe. Często jeszcze przed wyjazdem planowałam sobie, co zobaczę na miejscu. Poza tym od samego początku miałam plan, żeby pozwiedzać trochę świata. Jako stewardessa miałam bilety za 10 procent wartości, a to pozwoliło zobaczyć mi miejsca, o których zawsze marzyłam: Peru, Liban, Jordanię, Syrię.