Do eurowyborów pozostało coraz mniej czasu. Zanim wyborcy ruszą 25 maja do urn, powinni wiedzieć na kogo chcą oddać swój głos, aby nie robić tego pod wypływem impulsu. Kuszeni kolorowymi plakatami czy licznymi spotami wyborczymi, często nie wiedzą, jaki program i postulaty kryją się za politykami i ich partiami. Aby ułatwić Polakom podjęcie ostatecznej decyzji, powstał latarnik wyborczy, który w kilka minut podpowie wyborcom, do jakich polityków im najbliżej.
Na stronie internetowej latarnikwyborczy.pl znajduje się formularz, w którym umieszczono 25 zagadnień dotyczących Unii Europejskiej. Wśród nich są m. in. kwestie takie jak: „limity CO2 w UE”, „pomoc krajom spoza Unii” czy „polityka imigracyjna”. Przy każdym z tematów wyborca ma do wyboru: „zgadzam się”, „nie zgadzam się” i „nie mam zdania”. Dodatkowo, aby ułatwić podjęcie decyzji, przy każdej z kwestii umieszczone jest szersze wyjaśnienie tematu oraz argumenty za i przeciw.
Jednak politolodzy z dystansem pochodzą do latarnika. – Takich stron jest mnóstwo i nie mają one specjalnego wpływu na rzeczywistość – przekonuje politolog, dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, choć dodaje również, że „takie narzędzia są potrzebne”. Podobnego zdania jest prof. Radosław Markowski. – Żadne klikanie nie zmieni preferencji politycznych wyborcy – twierdzi politolog PAN. Dodaje jednak, że latarnik wyborczy jest lepszy od „durnych spotów wyborczych i pyskówek polityków w telewizji”.
Przedstawiciele fundacji Centrum Edukacji Obywatelskiej, którzy są autorami aplikacji latarnik wyborczy, tłumaczą, że ma ona „zachęcać do świadomego głosowania (vote smart)”. Ponadto CEO chce, aby „decyzje podejmowane przez obywateli przy urnach wyborczych były przemyślane i odnosiły się do programów wyborczych kandydatów”.
– Jeśli ktoś usłyszał o latarniku wyborczym i wszedł na taką stronę, to ma już jakąś wiedzę na temat polityki i tylko utwierdzi się w swoich przekonaniach – wyjaśnia dr Annusewicz. Na inny problem zwraca uwagę politolog Polskiej Akademii Nauk. – Kłopot polega na zweryfikowaniu źródła danych wykorzystywanych do stworzenia tej aplikacji. Czy informacje nt. partii pochodzą z jej programów, deklaracji wyborczych czy może brane są pod uwagę rzeczywiste działania polityków – tu nierzadko występują spore rozbieżności – tłumaczy prof. Markowski.
Przy projektowaniu latarnika CEO wysyła formularze do wszystkich komitetów startujących w wyborach. Zatem programy polityczne, z którymi zestawiane są poglądy wyborców, niekoniecznie muszą mieć pokrycie w rzeczywistości. Mogą być upiększone i nastawione na czas wyborów. W końcu później już mało kogo interesuje to, co politycy deklarowali w czasie kampanii.
Niektórym zainteresowanym wynik prezentowany przez latarnika pokrywa się prywatnymi poglądami politycznymi i ugruntowuje przekonanie, że mają zamiar dokonać właściwego – w ich opinii, wyboru. Co jednak w przypadku, kiedy rezultat jest całkowitym zaskoczeniem i wskazuje na nazwiska czy partie, od których przechodzą dreszcze po plecach? Nie jesteśmy świadomi, z jaką formacją polityczną zbieżne są nasze poglądy?
– Załóżmy, że wyborca który np. bardzo nie lubi Gowina, otrzymuje wynik mówiący, że powinien na niego zagłosować. Silne i negatywne emocje nie zostaną jednak wyparte przez zimną kalkulację latarnika. Z prostego powodu – nie głosujemy na polityków, których nie lubimy – tłumaczy dr Annusewicz.
Z kolei prof. Markowski zaznacza, że latarnik może pomóc podjąć wyborcy decyzję jedynie w przypadku, kiedy będzie on wahał się pomiędzy dwoma podobnymi ugrupowaniami. – Rozbieżności w naszych poglądach i wynikach w latarniku są jednostkowymi problemami i nie występują w skali masowej – dodaje.