
Reklama.
Zdaniem Grodzkiej te "zamiatane pod dywan" kwestie to m.in. tematyka związana ze środowiskiem LGTB oraz postępujące w Polsce rozwarstwienie i ubóstwo. – Te wszystkie problemy, o których Kongres mówi, te wartości, o jakie się upomina, są jeszcze bardziej aktualne w środowiskach ludzi, którzy są biedni. Rodzin i kobiet, które żyją w biedzie. Ten element jest w moim przekonaniu przez Kongres nielubiany – powiedziała posłanka.
Anna Grodzka dodała też, że nie wie, z czego to wynika. - Czy z układu, sposobu, w jaki Kongres jest finansowany, czy z jakichś innych powodów - pytała. I mówiła o swoich wątpliwościach, oraz zastrzeżeniach związanych z działalnością Kongresu. Zwłaszcza w odniesieniu do lesbijek, gejów i osób transpłciowych, które zawsze solidaryzowały się z ruchami kobiecymi.
Innego zdania jest socjolożka prof. Małgorzata Fuszara, jedna ze współorganizatorek Kongresu. – W tym roku Kongres jest dość szczególny, ponieważ musi w sobie zmieścić bardzo dużo treści: rozmaite rocznice, namysł związany z nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego i samorządowymi. Musi też uwzględniać aktualne sprawy, czyli sytuację na Ukrainie oraz tematykę gender – mówiła prof. Fuszara, która broniła także zaproszeń polityków do Kongresu.
– Bo ma siłę, żeby ich odpytywać, np. dlaczego w Polsce nie ma edukacji równościowej i seksualnej. To jest siła zjednoczenia, lobbingu i nacisku – mówiła.