Zdobycie mandatu europosła z list Prawa i Sprawiedliwości okazuje się biletem w jedną stronę. We wtorek Jarosław Kaczyński zapewne mocno zaskoczył tych polityków, którzy po roku w Brukseli planowali powrót do kraju i walkę o fotel w na Wiejskiej. - Nie planujemy, aby wybrani do Parlamentu Europejskiego reprezentanci PiS kandydowali do polskiego Sejmu i Senatu - stwierdził były premier.
Choć zasiadanie w ławach Parlamentu Europejskiego to szansa na zbicie fortuny na całe życie w zaledwie kilka lat, większość polityków z aspiracjami traktuje misję w Brukseli raczej epizodycznie. Kiedy tylko nadarza się okazja, wracają do kraju, by tu mieć dużo bardziej namacalny wpływ na sprawowanie władzy niż w instytucjach europejskich.
Szansy na tylko krótką przygodę z Unią Europejską nie będą jednak mieli politycy, którzy 25 maja zapewnią sobie mandat w Brukseli. Zgodnie z obietnicą, jaką złożył we wtorek podczas wizyty w Poznaniu prezes PiS Jarosław Kaczyński, jego ugrupowanie nie będzie wpisywało na listy w wyborach parlamentarnych tych osób, które zasiadać będą już w PE.
Ta zasada nie oznacza jednak, że absolutnie wszyscy nowi europosłowie PiS będą skazani na to, by zapomnieć o krajowych ambicjach. Jak zdradził Jarosław Kaczyński, nad Wisłę będą mieli prawo wrócić jednak tylko ci, których będzie on potrzebował do stworzenia nowego gabinetu po planowanym przez PiS zwycięstwie w wyborach do Sejmu i Senatu w 2015 roku.
W chwili obecnej wiadomo, że na pewno jednym z takich polityków, którzy mandat europosła być może będą musieli łączyć z obowiązkami ministerialnymi będzie obecny senator i kandydat w wyborach do PE Bolesław Piecha. Prezes PiS prawdopodobnie widzi w nim bowiem nowego ministra zdrowia.