Czteroletnia Brytyjka właśnie została przyjęta do klubu Mensa, zrzeszającego najbardziej inteligentnych ludzi na świecie. Przed rokiem tego samego wyczynu dokonała ledwie dwuletnia dziewczynka. Jak to się dzieje, że tak małe dziecko może być geniuszem na miarę Alberta Einsteina?
Heidi Hankins już w wieku dwóch lata sama nauczyła się czytać. Potrafiła też wykonywać proste obliczenia matematyczne, takie jak dodawanie i odejmowanie. Jej iloraz inteligencji (159) jest wyższy niż 98 proc. Brytyjczyków i dał jej przepustkę do ponad stutysięcznego grona najbardziej inteligentnych ludzi na świecie. Elise Tan-Roberts znalazła się w Mensie w 2009 roku. Miała ledwie dwa lata i już potrafiła liczyć do dziesięciu w dwóch językach. Zanim skończyła roczek umiała rozpoznać zapis swojego imienia. 5-letnia Karina Oakley może pochwalić się ilorazem inteligencji równym słynnemu fizykowi Stephenowi Hawkingowi. Z kolei jej rówieśnik z Londynu, Ishaan Yewale zna na pamięć trasy ponad 600 autobusów i mówi w dwóch językach.
To przedstawiciele swego rodzaju "dziecięcej elity". Elity, bo ultrawysokim ilorazem inteligencji 160 odznacza się tylko 0,03 proc. kilkuletnich dzieci. Co sprawia, że ledwo odrośli od ziemi, a już pod względem inteligencji mogą równać się z najwybitniejszymi naukowcami? W czym tkwi tajemnica sukcesu?
Katolickie znaczy lepsze? Rodzice uczniów uważają tak coraz częściej
Od lat spierają się tutaj dwie koncepcje. Pierwsza mówi o tym, że sprawcami całego zamieszania są geny, a inteligentne dzieci mają po prostu inaczej zbudowany mózg. Kilka lat temu naukowcy z amerykańskich instytutów zdrowia przebadali 200 małych geniuszy. Porównując ich DNA z materiałem genetycznym mniej inteligentnych rówieśników uznali, że za inteligencję człowieka odpowiada kilka genów, które mają zdecydowanie większy wpływ aniżeli środowisko, w jakim dorasta dziecko.
Część naukowców i psychologów nie zgadza się jednak z takim podejściem. Dr Marta Białecka-Pikul z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę, że przyczyna wybitnej inteligencji dziecka leży gdzieś pośrodku - między genami a uwarunkowaniami społecznymi. - To jest naukowo nierozstrzygnięty problem. Na pewno przyczyną są działania rodziców sprzyjające rozwijaniu kompetencji i zdolności, które odkrywają u swojej pociechy. Jeśli zauważą, że pewne zdolności ujawniają się bardzo szybko, mogą je w różny sposób stymulować - mówi Białecka-Pikul.
Jak wyglądają polskie "zasoby" genialnych dzieci? Nie wiadomo. Próżno szukać statystyk, a media nie donoszą o równie rewelacyjnych przypadkach jak ten czterolatki z Wielkiej Brytanii. Nie jest jednak sensacją, że część dzieci w większym lub mniejszym stopniu wyróżnia się na tle rówieśników już w pierwszych latach swojego życia. A za uzdolnionymi, niekoniecznie genialnymi, pociechami stoją ambitni rodzice, którzy szukają sposobu, jak wychować pod własnym dachem drugiego Einsteina. Czasem niestety przesadzają.
Brytyjskie matki hartują dzieci. Polskie na nie chuchają. Potem dorośli co chwila lądują na zwolnieniach lekarskich
"Mój synek w wieku 2 lat i 10 miesięcy nieźle czytał i liczył do 1000. Teraz ma 3,5 roku, czyta, liczy, studiuje mapę i stał się ekspertem od połączeń komunikacyjnych w Warszawie. (…) Byłam z nim u psychologa. (…)Nie doradził, jak pokierować dzieckiem, aby odniosło w przyszłości korzyść ze swoich zdolności" - pisze na portalu edziecko.pl jedna z zatroskanych mam. Odpowiedzią na takie oczekiwania rodziców są liczne poradniki i materiały dydaktyczne, które mają dostarczyć wiedzy, jak wydobyć geniusza ze swojego dziecka.
Dr Barbara Smolińska, psycholog i psychoterapeuta, nie jest zwolenniczką "szkolenia" dzieci już w pierwszych latach życia. - Nie jest dobrze stymulować tak małe dzieci w kierunku działań nieadekwatnych do ich wieku. W rozwoju dziecka nie warto niczego przyspieszać - stwierdza.
W skrajnych przypadkach rodzice mogą wręcz zaszkodzić swojemu dziecku. - Dla dziecka o szczególnych zdolnościach intelektualnych nie jest bezpiecznie, jeśli nie kontaktuje się z innymi ludźmi, a jedynie funkcjonuje we własnym świecie. Takie dzieci często mają problemy z rozwojem emocjonalnym i społecznym - dodaje dr Marta Białecka-Pikul.