To jedno z najpopularniejszych obecnie piw na Wyspach czy w USA. I nie tylko. Można się dosłownie zakochać w jego goryczce. Niedziwne zatem, że szaleją za nim także także nad Wisłą. Indian Pale Ale, bo to o nim mowa, to piwo, a dokładnie rzecz biorąc „Ale”, które zaczyna zdobywać podniebienia Polaków.
Takich chwil się nie zapomina. Osiem lat temu wybrałem się na festiwal piw do Stowmarket, malutkiej mieściny w hrabstwie Suffolk w Anglii. Impreza była organizowana przez CAMRA (Campaign for Real Ale), która od niemal 40 lat lobbuje za tym by było więcej rzemieślniczych piw na rynku. W skansenowej scenerii Museum of East Anglian Life można było spróbować setki rodzajów piw. Za garstkę funtów można wypić można było kilka różnych rodzajów ale. Wiadomo, jak to się skończyło... Najbardziej smakowały te z IPA w nazwie.
To była miłość od pierwszego łyku. Ale co w tym dziwnego, skoro kiedyś jednym z haseł reklamowych najsłynniejszego producenta tego piwa – Greene King – było: „Tak dobre, że nigdy nie dopłynęło do Indii”. Właśnie, skoro o tym mowa, to pora przybliżyć historię piwa, które prawdopodobnie będzie jednym z najpopularniejszych piw rzemieślniczych tego lata.
Według samej legendy IPA głosi, że powstało ono specjalnie na potrzeby wielomiesięcznej podróży z Wielkiej Brytanii do Indii i Zachodnich Indii (Karaiby). Rzekomo tradycyjnie warzone piwa psuły się już w drodze, albo i na miejscu, ze względu na gorący klimat. Niektórzy uważają, że twórcą IPA jest nieistniejący już browar Hodgsons. W I połowie XIX wieku byli oni czołowym eksporterem tego piwa. Taka jest powszechna opinia, jednak nie jest ona do końca prawdziwa, gdyż IPA był produkowany znacznie wcześniej, niż niektórzy sądzą. Pisze o tym między innymi Martyn Cornell, autor książki „Wielkie Brytyjskie Piwa”.
Oczywiście Ale ma to do siebie, że nie każde piwo tego rodzaju nie „lubi” podróżować, lub ma bardzo krótki termin przydatności. Niektóre psują się po zaledwie tygodniu, może dwóch od opuszczenia piwnicy browaru, czy pubu (niektóre gospody do dziś warzą własne piwa). Sami możecie się zresztą o tym przekonać na przykładzie pewnych ale'ów w puszkach. Po przywiezieniu ich do Polski drogą lotniczą potrafią zupełnie inaczej smakować niż na Wyspach. Oczywiście powstał taki wynalazek, jak „widget”, czyli specjalna kulka umieszczana w puszcze która pomaga pewnym piwom dłużej zachować swoją przydatność (otwórzcie puszkę John Smith lub Guinnessa to się przekonacie). Tyle, że w XVIII wieku tego wynalazku nie było.
Nie jest prawdą, że IPA było pierwszym piwem, które trafiło do Indii. Bo już w XVIII wieku pewne piwa docierały na tamten rynek nie psując się. Jednak były one znacznie cięższe w smaku, mocniejsze, jak chociażby czarnego koloru porter. Odkryciem jednak można powiedzieć, było to, że również Pale Ale nadawało się do dalekich podróży. Nie psuło się i zachowało smak. Od innych ale różniło go to, że był on nieco jaśniejszy, i był stosunkowo słabszy. Szybko stało się ono hitem, zaś browarnicy zaczęli eksperymentować ze smakiem. Dodawali więcej chmielu, inaczej podgrzewali słód. I tak docieramy do końca XVIII wieku kiedy zaczęto produkować piwo, które nazywano India Pale Ale, specjalnie tworzony pod rynek indyjski.
Oczywiście sama nazwa to zabieg marketingowy. Wiadomo, że piwo to było sprzedawane nie tylko do kolonii brytyjskich, ale także do Stanów Zjednoczonych, czy nieodległej od Wysp Holandii. Z biegiem czasu coraz więcej browarów miała swój przepis na idealny IPA. Najpopularniejsze były te produkowane przez Hodgsons oraz przez browar w londyńskim Bow. Choć niektórzy próbują uczynić z nich „ojców IPA”, to żadna z tych firm się do tego nie przyznawała. Może pora na zdradzenie wam przepisu na IPA, z roku 1821?
Z biegiem czasu popularność tego piwa spowodowała, że i zagraniczne browary zaczęły komponować swoje wersje IPA. Do roku 1900 wiele amerykańskich firm produkowało tego rodzaju piwa. Niestety wraz z wprowadzeniem prohibicji w latach dwudziestych ubiegłego wieku tej tradycji zaprzestano. Na szczęście w ostatnich latach do niej powrócono. Browary odkurzyły przepisy i zaczęły na nowo tworzyć ale o dokładnej nazwie AIPA, czyli American India Pale Ale. Co go różni od tych z Wielkiej Brytanii? Każdy używa innego rodzaju chmielu. A w Stanach Zjednoczonych można znaleźć przynajmniej kilkanaście gatunków, co wpływa na to, że w każdym regionie natrafimy na ciut inny AIPA.
Również w Wielkiej Brytanii moda na picie ale spadała w XX wieku. Włącznie z IPA. Powodem tego był wzrost popularności lagera, piwa fermentacji dolnej, który miał dłuższy termin ważności. Dla browarów było to znacznie korzystniejsze, więc wiadomo, że zachęcali do spożywania tego typu piwa. Dopiero w latach 70tych, kiedy powstała CAMRA zaczęto walczyć o tradycyjne piwa, w tym IPA. Dzięki temu dziś jednym z piw, na które z dużą pewnością traficie w brytyjskim pubie to właśnie IPA. Dodamy, że Brytyjczycy nawet zaczęli naśladować Amerykanów, i pewne zasłużone browary, jak Adnams zaczęły warzyć AIPA.
Na szumie wokół IPA i AIPA korzystamy także my. Wraz z modą na piwa rzemieślnicze, która jest zasługą CAMRA do Polski zaczęto sprowadzać różne piwa. Natomiast nasze rodzime browary same zaczęły tworzyć własne wersje tego typu ale. Tak więc, kiedy znajdziecie w barze kran z tym piwem poproście i spróbujcie. I wiedzcie jedno, że indyjskie jest tylko z nazwy...
Słownik Chemiczny Andrew Ure, amerykańskie wydanie
Każdy wie, że choć pewne składniki są równe sobie, to trunek alkoholowy musi zachować odpowiednie proporcje odnośnie ilości chmielu. Świeże piwo może mieć od funta do półtora funta chmielu w beczce 32 galonowej, piwo czerwcowe od dwóch do dwóch i pół funta, sierpniowe trzy funty, a na drugie lato trzy i pół funta. Zaś piwo przeznaczone na podróż do Indii należy dodać cztery funty chmielu CZYTAJ WIĘCEJ