Kiedy pierwszego kwietnia firma Bartek, zajmująca się butami dziecięcymi, wypuściła swoje różowe billboardy i uruchomiła stronę internetową z ciążową reklamą, wszyscy myśleli, że to primaaprilisowy żart. Niestety, szybko się okazało, że strategia ukazywania związku między butami a ciążą jest zupełnie poważna. Oraz — że to dopiero początek.
Bartek zapładnia wszystkie kobiety Wiosna upłynęła pod znakiem butów dla dzieci. O ile reklama miejska marki Bartek mogła w jakiś sposób nurtować odbiorcę — wszak dopóki się nie trafiło na adres www, umieszczony gdzieś na dole plakatu, nie było wiadomo, o co chodzi z tym wielkim „ciążowaniem” — o tyle filmowa strona kampanii od samego początku straszyła głupotą.
Pozwolę sobie przypomnieć. Historia dzieje się podczas podróży. Wszyscy pasażerowie pociągu Bartka są w ciąży — kobiety, mężczyźni, starzy, młodzi. Wszyscy się cieszą, brzuchy rosną, Babcia hipiska, bliźniaczki, eleganckie kobietki, dziadek w koszuli nocnej i koleś w stroju bobasa (swoją drogą aktor wątpliwej jakości serialu jednej z muzycznych telewizji). Pregnancy, pregnancy everywhere. Na końcu, nie wiadomo skąd, pojawia się pan w kitlu, który poza solidnym podwójnym podbródkiem i uśmiechem jak z reklamy pasty do zębów, ma też jeszcze jedną wspaniałą rzecz. Dziecięce buty. I nagle wszystko staje się jasne. Każdy chce mieć buty Bartka, więc zachodzi w ciąże. Nawet, jeśli to fizycznie niemożliwe. Nawet, jeśli się tego nie chce, to podświadomie się chce. Serio?
Kontratak Kiedy wszyscy odetchnęli z ulgą i strawili resztki nieśmiesznej bartkowej papki reklamowej, buty dla dzieci postanowiły kontratakować. Pojawił się kolejny spot o wdzięcznie brzmiącym tytule: "Niespodzianka! Pierwsza część roztańczonego spotu marki Bartek", a wraz z nim nowe hasło reklamowe "Bartek. Play with it". Bohaterka reklamy — młoda, ładna kobieta w nowej, ładnej kuchni znajduje nowe, kartonowe pudełko z napisem BARTEK. W środku znajdują się maleńkie, różowe trampki, zostawione przez męża, który marzy o dziecku. Co za niespodzianka! Mają brokat, cyrkonie i srebrną wstążeczkę. W miarę zachwytu nad butem, rośnie brzuch. Radość wielka, ciąża ekspres.
Najbliższe trzy lata Bartek zaplanował na zmianę wizerunku. Chcą być zabawni i rozszerzyć grupę docelową. Ale na chęciach tutaj się kończy. Bartek jaki jest, każdy — niestety — widzi. Jeśli marka dalej będzie szła tym torem, na nic zda się nawet wygłaszane przed spotem ostrzeżenie, które miało być zabawne: "Reklama marki Bartek, oglądana bez poczucia humoru, może być przyczyną niegroźnych, acz krytycznych myśli. Prosimy więc o odejście od monitorów osoby zbyt poważne i niemające dystansu do siebie".