Co najmniej 272 ludzi zginęło podczas pożaru w więzieniu w Comayagua w Hondurasie. - To wstępne dane, ofiar może być znacznie więcej – powiedziała reporterom przedstawicielka władz. Część przestępców uciekła na wolność.
Pożar wybuchł po północy. W kilka chwil płomienie ogarnęły cały budynek, w którym znajdowało się ponad 800 więźniów. Wielu z nich ratowało się zeskakując z dachu.
Strażacy walczyli z ogniem ponad godzinę. Ich rzecznik powiedział, że to były „sceny z piekła".
Ciała tych, którym nie udało się wydostać z celi, są nie do rozpoznania. Liczenie ofiar trwa. - To jest poważne. Większość z nich się udusiła – powiedział agencji AFP szef honduraskiego więziennictwa, Daniel Orellana. Dziesiątki osób leżą w lokalnym szpitalu. Część, w tym 30 ciężko rannych, trzeba było przewieść do oddalonej o 100 km stolicy, Tegucigalpy.
Nie wiadomo, ilu więźniów uciekło i się ukrywa. Mogą być wśród nich bardzo niebezpieczni ludzie – Honduras ma najwyższy współczynnik morderstw na świecie, 82 na 100 tysięcy mieszkańców. Miejscowe i międzynarodowe gangi nękają kraj od lat. Co roku na ulicach ginie kilka tysięcy ludzi.
Nie wiadomo jeszcze, co wywołało pożar. W tej chwili istnieją dwie teorie: awaria instalacji elektrycznej lub zamieszki wewnątrz więzienia.