Z majątkiem wartym prawie 200 mln zł należy do najbogatszych Polaków. Jego firma ubiera czołowych polityków, a podczas ostatnich wyborów oficjalnie przyklasnął zwycięstwu Platformy Obywatelskiej. Krakowski biznesmen, Jerzy Mazgaj na wieczorze wyborczym stanął w pierwszym rzędzie polityków PO.
Najbogatszy z kibiców Platformy Obywatelskiej ujawnił się podczas niedzielnego wieczoru wyborczego. Jerzy Mazgaj, biznesmen i jeden z najbogatszych Polaków, stanął w pierwszym szeregu z politykami Platformy Obywatelskiej, Ewą Kopacz i Danutą Huebner. Kamery telewizji pokazały, jak po ogłoszeniu zwycięstwa PO w badaniu sondażowym wznosi podniesione kciuki obu dłoni i klaszcze po przemówieniu Donalda Tuska.
Okazuje się, że nieprzypadkowo sztab wyborczy mieścił się w gmachu Domu Dochodowego przy Placu Trzech Krzyży. To właśnie w tym miejscu spółka biznesmena prowadzi salon z garniturami Ermenegildo Zegna. Od kilku lat premier ubiera się właśnie w garnitury tej marki. A słynna już „kurtka grozy” nakładana przez premiera podczas terenowych wypowiedzi (budowa autostrady, powódź, katastrofa) to Hugo Boss czyli kolejna marka z luksusowych sklepów przedsiębiorcy.
Kilka miesięcy temu "Fakt" opublikował zdjęcia wypoczywającego na nartach premiera. Zatrzymując się po kolejnym zjeździe zapalił cygaro ulubionej marki Montecristo. Te na polski rynek importuje Premium Cigars, której udziałowcem jest Jerzy Mazgaj.
Typowy wyborca
Biznesmen twierdzi, że z partią łączy go bliskość światopoglądowa. Nazywa siebie core'owym wyborcą Platformy Obywatelskiej. - Nie wstydzę się udzielać wsparcia partii, z którą od lat sympatyzuję. Nie oczekuję niczego w zamian, chcę jedynie, żeby Polską rządzili mądrzy i odpowiedzialni ludzie – mówi.
Na swoim blogu w naTemat dużo miejsca poświęca sprawom Platformy. Ganił Jarosława Gowina, gdy ten odłączył się od partii Tuska. Bronił ministra Sławomira Nowaka pogrążąnego w aferze zegarkowej: „minister powinien być rozliczany za coś więcej niż wygląd. (…) kompetencję, pracę, drogi, autostrady.”
Czasem krytykował: „Z zapowiadanych zmian wcielono w życie nieliczne i były one raczej marginalne, bo nie wpłynęły w żaden sposób na poprawienie sytuacji. To Miller obniżył CIT do 19%, a Kaczyński zmniejszył najwyższy próg podatkowy z 36% na 30%. To również jego zasługa, że spadki i darowizny przekazywane w ramach najbliższej rodziny są wolne od podatku. Miejmy nadzieję, że obiecująca nominacja Mateusza Szczurka coś zmieni” - pisał o nowym ministrze finansów
Cichy wielbiciel
W Polsce taka otwarta manifestacja poparcia biznesu dla polityków to rzadkość. Kiedy w 2012 roku "Rzeczpospolita" ujawniła listę darczyńców partii politycznych, żaden z nich nie kwapił się do komentowania. Tymczasem Henryk Orfinger, współwłaściciel Laboratorium Kosmetycznego dr Irena Eris, wpłacił na rzecz PO 20 tys. zł. Podobną kwotą wsparł partię Jan Smela, szef Ericpol Telekom, działającej w branży IT. Z kolei Piotr Freyberg, członek rady nadzorczej Złomreksu i dyrektor generalny 3M Poland, dał 10 tys. zł. Natomiast fundusze PiS zasilił kwotą 15 tys. zł Maciej Ameljan, wiceprezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Zazwyczaj biznesmeni nie afiszują się z poglądami politycznymi. Są i tacy, którzy nie zdradzą ich przypalani gorącym żelazem. Rok temu gruchnęła polityczna plotka, że Grzegorz Schetyna użyje medialnych wpływów i pieniędzy założyciela Polsatu Zygmunta Solorza-Żaka, aby zająć fotel szefa partii. Prasę obiegło zdjęcie Schetyny i Solorza siedzących w loży podczas meczu Śląska Wrocław. - Spiskują? - snuto domysły.
Miliarder od razu zaczął zaprzeczać: - Nie wypieram się znajomości z Grzegorzem Schetyną, zaprzeczam jedynie prasowym teoriom spiskowym. Z wrocławskim środowiskiem biznesowo-politycznym się znam, bo tam przecież zaczynałem biznes. To sami politycy zaczynają się nerwowo zachowywać, kiedy w ich otoczeniu pojawia się jakikolwiek biznesmen. Nie chcę być mieszany w rozgrywki polityczne. To mnie nie interesuje i przez lata prowadzenia biznesu starałem się być jak najdalej od polityki – powiedział w jednym z wywiadów.
W rzeczywistości nie jest taki naiwny na jakiego kreuje się w wypowiedziach. Aby przejąć w pełni kontrolę nad Zespołem Elektrowni Pątnów Adamów Konin, biznesmen najpierw musiał uzgodnić strategię wyjścia ze spółki Skarbu Państwa – co miało miejsce w 2012 roku.
Balcerowicz musi... mieć pieniądze
Miliarder Arkadiusz Muś nie kryje swoich poglądów i sympatii. Kilka lat temu zasłynął cytatem, że jeśli PiS wygra wybory, to sprzeda firmę i wyjedzie z Polski. – Wkurza mnie, że prezydent mówi: “Jeżeli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma” – sugerując, że je ukradł. Dlaczego ten człowiek mnie obraża? Kto mu dał prawo obrażać najbardziej przedsiębiorczych ludzi w kraju? Dzięki nam ten kraj funkcjonuje i rozwija się — recenzował słowa Lecha Kaczyńskiego w wywiadzie dla “Pulsu Biznesu”.
Biznesmen jest właścicielem Press-Glassu, producenta szyb zespolonych z Nowej Wsi koło Częstochowy. Majątek Musia jest wyceniany na miliard złotych. Biznesmen wspiera nim założoną przez prof. Leszka Balcerowicza wolnorynkową Fundację Obywatelskiego Rozwoju. Jest jej “partnerem strategicznym”. Został także głównym sponsorem książki “Odkrywając wolność”, w której Balcerowicz zebrał eseje wolnorynkowych radykałów. Znalazło się miejsce nawet dla Janusza Korwin-Mikkego. Wkład Musia w działalność byłego ministra finansów jest tak duży, że być może bez jego pieniędzy Balcerowicz nigdy nie zawiesiłby w centrum Warszawy licznika długu publicznego.
Jeszcze trochę nowych, wyższych podatków, afer jak z OFE, a być może doczekamy się polskich odpowiedników braci Koch. Amerykańscy przemysłowcy w 2012 roku ogłosili, że gotowi są wesprzeć kwotą 400 mln dolarów kampanie przeciwników Baracka Obamy. Byle tylko pozbyć się "szkodnika" z Białego Domu.