Rosja, Białoruś i Kazachstan własnie podpisały umowę o utworzeniu Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej, która ma być konkurencją dla UE. Ale wiele osób wskazuje, że to tylko wstęp do powstania wymarzonego putinowskiego imperium - nowego Związku Radzieckiego, który będzie pochłaniał kolejne kraje. Mimo stanowczych zaprzeczeń Kremla, wszystko wskazuje na to, że taki właśnie jest plan Rosji.
Rosja podpisała z Kazachstanem i Białorusią umowę o powstaniu Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Zgodnie z zapowiedziami, ma to być "alternatywą" – czyli de facto konkurencją – dla Unii Europejskiej. – Stworzyliśmy wspólny rynek, największy na przestrzeni byłego ZSRR – chwalił się po podpisaniu umowy Władimir Putin. EUG ma zacząć funkcjonowanie z początkiem 2015 roku.
Rynek na 170 milionów ludzi
Rosyjski prezydent podkreślał, że Unia Eurazjatycka to – tylko teraz, z trzema członkami-założycielami – rynek na 170 milionów ludzi. Z tego oczywiście większość to Rosjanie – ponad 140 milionów. W Kazachstanie mieszka raptem nieco ponad 9 milionów ludzi, na Białorusi – niecałe 17 mln. Dla porównania: Unia Europejska zrzeszająca obecnie 28 państw to "jedynie" 505 milionów osób.
Rosja liczy na to, że do Unii dołączą niebawem inne państwa, zachwycone tym, co Rosjanie dają od siebie partnerom. Białoruś przede wszystkim rozwiązała kwestię ceł za paliwa eksportowane do Rosji, dzięki czemu, według wstępnych szacunków białoruskiego ministerstwa finansów, kraj ten zaoszczędzi do 1,5 miliarda dolarów w rok.
Kilka faktów o Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej
Gospodarki Rosji, Białorusi i Kazachstanu są warte łącznie 2,7 biliona dolarów i odpowiadają za 4 proc. światowego PKB.
EUG posiada 20 proc. światowych zasobów gazu i 15 proc. zasobów ropy.
Wymiana handlowa między państwami tego bloku wynosi ok. 66 miliardów dolarów. Dla porównania: wymiana między Rosją i Niemcami to 76,5 miliarda euro.
Siedziba centralna EUG została ulokowana w Moskwie, sąd arbitrażowy – w Mińsku, a główny regulator finansów/bank centralny – w Astanie.
Rosja chce być dalej od Zachodu?
Nie zmieni się nic w kwestii granic – bo i tak już istnieje unia celna między tymi krajami. Zachodnie media, takie jak "Financial Times" czy "Wall Street Journal", prognozują, że Rosja za pomocą Unii Eurazjatyckiej chce raczej zapewnić sobie jako-taką niezależność od rynków Zachodnich, z którymi, od aneksji Krymu, relacje znacznie się pogarszają.
Taki punkt widzenia wydaje się zasadny tym bardziej, że w maju Rosja podpisała z Chinami gigantyczną umowę na dostawy gazu do Państwa Środka – co według analityków może Rosjanom nawet pozwolić zignorować zapotrzebowanie gazowe krajów Unii Europejskiej.
Na taki kształt rosyjskiej strategii wskazuje jeszcze jeden fakt: już w tej chwili obowiązują w Rosji przepisy zabraniające kupowania sprzętu medycznego spoza krajów unii celnej, w której są właśnie Kazachstan i Białoruś. Andrzej Poczobut w tekście dla "Wyborczej" przewiduje, że w Unii Eurazjatyckiej takie zakazy sprowadzania zachodnich produktów mogą objąć kolejne dziedziny gospodarki – tak, by wzmacniać gospodarkę w regionie EUG.
Pomysł z lat '90
Dlatego też nie powinny dziwić słowa Putina, który uznał stworzenie Unii za historyczny moment.
Twórcy EUG przekonywali przy okazji, że niedługo na pewno dołączy do nich Ukraina. Ukraińskie zbliżenie do Unii Europejskiej było jednym z czynników, który przyspieszył powstawanie EUG – trzeba bowiem zaznaczyć, że plany Unii powstały już kilkanaście lat temu.
Jako pierwszy chęć utworzenia takiego bloku wyraził Nursultan Nazarbajew, prezydent Kazachstanu urzędujący tam od 1990 roku do dzisiaj. W 1994 roku podczas przemówienia w Moskwie stwierdził, że powinien powstać blok ekonomiczny dla byłych krajów ZSRR. Jego słowa stały się bliskie rzeczywistości dopiero w 2011 roku – wówczas prezydenci Rosji, Kazachstanu i Białorusi podpisali porozumienie, którego celem było utworzenie EUG do 2015 roku.
Już wtedy wiadomo było, że w kwestii formy ma to być Unia w niektórych kwestiach wzorowana na UE – z własną Komisją Eurazjatycką i bankiem centralnym. W planach podkreślano jednak, że EUG ma być tworem tylko ekonomicznym, a nie politycznym.
Wielki powrót ZSRR
Oczywiście deklaracja apolityczności EUG w świetle poczynań Rosji na Ukrainie to zwykła zasłona dymna. Marzenia Władimira Putina o tworzeniu nowego imperium rosyjskiego to nic nowego. Nie od dziś mówi się o tym, że Putin chętnie przywróciłby do życia ZSRR. W 2005 przekonał:
Niewątpliwie więc celem Putina jest powrót – i oficjalnie – wciągnięcie w rosyjską strefę wpływów wszystkich krajów byłego Związku Radzieckiego. Swoją gotowość dołączenia do EUG zadeklarowały już Armenia i Kirgistan, wstępne zainteresowanie wyraził Tadżykistan.
Kto dołączy, kto odpadnie
Ten pierwszy kraj zresztą jednoznaczny zwrot w stronę Rosji wykonał już w 2013 roku. Szawarsz Koczarjan, wiceszef armeńskiego MSZ mówił wówczas, że dla Armenii temat zostania członkiem Unii Europejskiej "nie istnieje", bo oznacza zbyt dużą utratę suwerenności. Koczarjan podkreślał wtedy, że Umowa Stowarzyszeniowa z UE jest w porządku dla jego kraju jako "czysty biznes". Jednocześnie jednak przypominał, że to Rosja jest najważniejszym partnerem handlowym Armenii i zapowiadał dołączenie do rosyjsko-kazachsko-białoruskiej Unii Celnej.
Wielką zagadką – i prawdopodobnie największym wyzwaniem, jeśli chodzi o włączenie tego kraju do Unii – pozostaje Ukraina. Mimo to prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka nie ma wątpliwości, że Ukraińcy szybko dołączą do EUG. – To był długi i trudny proces i niektóre kraje, jak Ukraina, odpadły. Ale jestem pewien, że prędzej czy później przywódcy Ukrainy zrozumieją, gdzie leży szczęście ich kraju – mówił Łukaszenka po ceremonii podpisania unijnej umowy.
Również doradca Putina ds. integracji gospodarczej Siergiej Głazjew mówił w środę 28 maja, że ma nadzieję, iż "część Ukrainy przyłączy się do Unii Celnej, a następnie - do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej". Głazjew podkreślał w wywiadzie dla "Kommiersant", że model, w którym Ukrainę podzielono by na strefy handlowe i tylko jej część należałaby do EUG, może wydawać się sztuczny, ale "jest możliwy". Jako przykład takiego funkcjonującego państwa podał Danię z Grenlandią, gdzie ta pierwsza należy do UE, a druga nie.
Oprócz Ukrainy i dwóch członków-założycieli, Władimir Putin chciałby pozyskać do nowej Unii pozostałe kraje należące do Wspólnoty Niepodległych Państw. Czyli: Azerbejdżan, Kirgistan, Tadżykistan, Uzbekistan i Turkmenistan. W WNP jest jeszcze Mołdawia, która jednak parafowała już umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską – podobnie jak Gruzja, która nie dołączyła do WNP. Z powodu związków z UE udział tych państw w EUG stał się wątpliwy, choć nie niemożliwy.
Co to jest WNP?
Regionalna organizacja integracyjna, utworzona w 1991 roku, skupiająca większość byłych państw ZSRR. Zajmuje się współpracą polityczną, gospodarczą i w kwestii bezpieczeństwa. WNP przez lata było uważane za zaczątek inicjatywy mającej przywrócić do życia Związek Radziecki. Dziś widać, że opinie te nie były przesadzone. WNP zostało założone przez Rosję, Białoruś i Ukrainę, ale ten ostatni kraj wyszedł z Wspólnoty w 2014 roku.
Cel? Dorównać USA, Chinom i UE
Wszystko to ma służyć, przynajmniej oficjalnie, przede wszystkim stworzenie rynku konkurencyjnego wobec UE i atrakcyjnego dla innych państw oraz inwestorów. W tym celu w ramach Unii ma powstać m.in. wspólny rynek energetyczno-surowcowy czy jednolite przepisy gospodarcze i celne. Jeśli to się uda, szanse na powstanie drugiego, bardziej nowoczesnego ZSRR są spore – warto bowiem pamiętać, że już w tej chwili, z Kazachstanem i Białorusią, EUG dysponuje 20 proc. światowych zasobów gazu i 15 proc. światowej ropy.
Rosja będzie głównym udziałowcem i beneficjentem tego układu, ale i ona, jak przewidują analitycy, skorzysta głównie politycznie, chociaż Władimir Putin zapowiadał co innego. Prezydent Federacji Rosyjskiej przekonywał, że EUG będzie w przyszłości równowagą i konkurentem dla gospodarek Chin, USA, UE. Ale Nikolay Petrov z Carnegie Moscow Center przekonuje w rozmowie z Bloombergiem, że Unia Eurazjatycka to tylko "realizacja geopolitycznych marzeń Putina".
Rosja chce być supermocarstwem
– To pokaz, że Rosja nie jest sama – komentuje Petrov. Z kolei Andrej Susdalzev z Moscow Business School w rozmowie z "Deutsche Welle" zaznacza, że w oczach Putina "Rosja nie może być supermocarstwem bez swojej, gwałtownie rozwiniętej grupy integracyjnej".
I choć dyrektor kremlowskiego Instytu Commonwealth of Independent States (czyli po prostu instytut WNP) również w rozmowie z "DW" przekonuje, że EUG to "na pewno nie jest próba odtworzenia sowieckiego imperium", to dla większości cel Putina zdaje się być jasny.
Umowa, którą podpisaliśmy, to prawdziwy kamień milowy otwierający przed naszymi gospodarkami szerokie możliwości rozwoju. Jestem przekonany, że poprzez wspólne wysiłki będziemy w stanie stworzyć korzystne warunki do rozwoju dla naszych gospodarek tak, by utrzymać stabilność, bezpieczeństwo i bogactwo w Eurazji.
Władimir Putin
Orędzie o stanie państwa, 25 kwietnia 2005
Rozpad ZSRR był nie tylko największą katastrofą geopolityczną XX wieku, ale również prawdziwym dramatem dla Rosjan.