- Ja nie myślę, że to jest trend, który będzie trwał cztery lata. To raczej reakcja na wydarzenia o charakterze doraźnym, która przeminie - tak słabe wyniki sondażowe Platformy Obywatelskiej komentuje dla nas publicysta Janusz Majcherek.
Platforma traci w czterech sondażach z rzędu. Czy to początek trwałego trendu, który zakończy się przegrany wyborami?
Janusz Majcherek: Nie, ja nie myślę, że to jest trend, który będzie trwał cztery lata. To raczej reakcja na wydarzenia o charakterze doraźnym, która przeminie wraz z końcem debaty o ACTA, ustawie refundacyjnej i Stadionie Narodowym.
A może rząd polegnie na reformie emerytalnej, która raczej nie jest "doraźnym wydarzeniem"?
Emerytury to problem fundamentalny, ale tutaj z czasem przewagę zdobędzie bardziej pozytywna społeczna ocena. Że w gruncie rzeczy wydłużenie wieku emerytalnego było nieuniknione i że stan rozgoryczenia i rozczarowania jest czasowy. Oczywiście w międzyczasie mogą zdarzyć się inne wydarzenia, które umocnią lub osłabią ten spadkowy trend Platformy, ale to zależy od tego, jak będzie reagował rząd premiera Tuska. Tusk nie musi wsłuchiwać się w opinię publiczną, a raczej musi pokazać, że robi to, co konieczne.
Na sondażowych stratach Platformy zyskuje lewica. Może to Ruch Palikota i SLD w najbliższych miesiącach i latach oskubią PO ze społecznego poparcia?
Nie wykluczam, że w kilkuletniej perspektywie Platforma może nie wrócić do poparcie rzędu 40% i nie musi wcale wygrać z dużą przewagą następnych wyborów. Mamy jednak do czynienia z druzgocącą i dramatyczną słabością opozycji. Żelazny elektorat Platformy nie przerzuci swojego poparcia ani na PiS, ani na lewicę. To jest bardzo trwała baza społeczna zbudowana na gruncie klasy średniej.