
– Dwadzieścia lat temu występowałam w teatrze muzycznym Mała Rewia, wraz z Panią na koncercie w Toruniu. Moją rolą, była rola dziennikarki, która przeprowadza z Panią wywiad. Czy mogłybyśmy to powtórzyć? – tak zaczęłam mojego mejla z prośbą o rozmowę. Majka Jeżowska nie mogła mi odmówić. I naprawdę było to równie mocne przeżycie, jak wtedy, na scenie auli UMK, w Toruniu.
REKLAMA
Mejla zaczęłam dobrze, ale początek rozmowy już taki dobry nie był. Spięłam się, bo jest to dla mnie autorytet z dzieciństwa, kobieta, która zmiękczała i zmiękcza, nawet najbardziej zatwardziałe serca. Poniżej cała moja rozmowa z Majką Jeżowską. Bez koloryzacji.
Pani Maju, czy dzieci są dobrym odbiorcą muzyki, czy lepszym są dorośli?
Cóż to za pytanie? Skoro zajmuję się pisaniem muzyki, śpiewaniem i występowaniem dla dzieci już 30 lat, to chyba wiadomo, co o tym myślę?
Tak, wiem, przepraszam za niezręczne sformułowanie, powinnam zapytać czy lubi Pani występować dla dzieci?
Wiele osób nawet nie wie, jak cudowną i jak trudną publicznością są dzieci. To nieustające wyzwanie i ciężka praca! To widz i słuchacz, którego nie da się oszukać. Są niezwykle naturalne i kiedy im się coś naprawdę podoba, to patrzą zachwycone na scenę, chłoną każde słowo i wciągają się w zabawę, ale kiedy się nudzą po prostu wychodzą! Trzeba umieć ich zaciekawić. A co najważniejsze – tę ciekawość utrzymać przez cały koncert. Mnie się udało stworzyć prawdziwie familijny, uniwersalny repertuar, który pozwala mi otwierać ich serca i umysły. Dla dzieci w Polsce często pierwszym koncertem w życiu, jest właśnie koncert Majki Jeżowskiej!
To niezwykła odpowiedzialność… Jak pani się z nią czuje?
Czasem jestem zmęczona…Wiele osób traktuje mnie, jak instytucję, nie tylko autorkę muzyki, piosenkarkę ale przyjaciela dzieci, kogoś, kto zawsze musi im pomagać i zachowywać się nienagannie. Jestem Kawalerem Orderu Uśmiechu, Ambasadorem Dobrej Woli Unicef, twarzą ich akcji Wszystkie Kolory Świata, która zebrała ponad 700 tys. złotych, na podstawowe szczepienia maluchów w Sierra Leone.
Jestem członkiem Rady Fundacji Ronalda McDonalda, zajmującej się chorobami nowotworowymi u dzieci…I chociaż moich piosenek nie grają sformatowane stacje radiowe, chociaż nie jestem zapraszana na festiwale - bo przecież śpiewam dla dzieci! - to mam swój własny festiwal! Od 9 lat w Radomiu odbywa się wspaniały Ogólnopolski Festiwal Piosenek Majki Jeżowskiej Rytm i Melodia (uczestniczą w nim dzieci i młodzież do 16 roku życia) a największym wyróżnieniem dla laureatów jest udział w nagraniu płyty Czarodzieje uśmiechu - duetów ze znanymi polskimi wokalistami.
Co to za płyta i kim są "czarodzieje uśmiechu"?
Na płycie Czarodzieje Uśmiechu znajdziecie 25 moich piosenek, zaśpiewanych w nowych aranżacjach przez wielkie polskie gwiazdy muzyki wraz z dziećmi na rzecz kampanii społecznej Nie, nowotworom u dzieci. Bracia Golec,Małgosia Ostrowska, Mietek Szcześniak, Urszula, Kuba Badach, Piotrek Cugowski, Łukasz Zagrobelny, Andrzej Piaseczny, Anna Wyszkoni, Halina Młynkova, Andrzej Krzywy...całkowicie charytatywnie! Jak to pięknie brzmi! Moje piosenki dostały drugie życie i teraz może niektórzy sceptycy usłyszą, jakie są piękne, szlachetne, mądre…. Uczą, bawią i pomagają.
A co najważniejszego jest w Pani muzyce?
Chyba to, że łączy pokolenia, zbliża całe rodziny, wzrusza, uczy wrażliwości, kształtuje gust, odkrywa różne gatunki muzyczne. Dorośli odkrywają moje piosenki na nowo, słuchając ich ze swomi pociechami w samochodzie, w domu. W mojej muzyce jest trochę wszystkiego – bluesa, country, dance, rocka, rytmów latynoskich. Najnowsza moja propozycja dla wszystkich na nadchodzące lato to „Idą wakacje” ,w rytmie popularnej teraz zumby. Poszukajcie jej w Internecie, za chwilę kręcimy teledysk! Radio pewnie jej nie zagra…tłumacząc, że Majka to pewnie śpiewa dla dzieci…i tak w kółko! Wkurza mnie to, że zamiast posłuchać, szufladkują!
Dla mnie jest pani autorytetem z dzieciństwa. Czy czuje się pani bohaterką?
Cieszę się, że jestem dla dzieci ważna. Najlepszym dowodem na to jest to, że zostałam patronką trzech przedszkoli w Polsce. Akurat wszystkie trzy mieszczą się na Śląsku: w Jaworznie, Zabrzu i Katowicach. I nazywają się przedszkolami imienia Majki Jeżowskiej. Jest też Polska Szkoła mojego imienia w Exeter, w Wlk. Brytanii.
To niezwykłe, być legendą za życia! A czy coś w ciągu tych trzech dekad wyraźnie w muzyce i rozrywce dla dzieci Pani zdaniem się zmieniło?
Zmieniło się niestety na gorsze. Media nie współpracują z artystami, którzy tworzą dla dzieci. Mamy mniej możliwości, żeby zaprezentować swoją twórczość w radiu, czy w telewizji. Pomimo, że jest więcej stacji, nikt twórczości dla dzieci nie promuje. Zniknęły prawie wszystkie dobre rodzime programy. A dzieci jak „ryby”, nie mają głosu, są widzem i słuchaczem „drugiej” kategorii.
A na świecie? Najbardziej dochodowe jest właśnie kino i programy familijne, a takie „legendy”, jak mnie pani nazwała mają swoje własne programy w telewizji. W Polsce przypominamy sobie o dzieciach raz w roku, w okolicach Dnia Dziecka. A na co dzień nikt nie dba o treści, na jakie narażone są dzieci. O to, że słuchają disco polo, oglądają kreskówki naładowane agresją a po szkole zamiast fajnych programów familijnych, oglądają seriale o tak zwanym prawdziwym życiu, ale dla dorosłych.
Pani muzyka i teksty są mądre, mają przesłanie, nie tracą na aktualności…
Teksty pisali najlepsi. Czy wie pani, że A ja wolę moją mamę, napisała Agnieszka Osiecka? Piosenkę zaaranżował i wyprodukował sam Janek Borysewicz? Marek Niedźwiecki prezentował ją w Radiowej Trójce, między Lady Pank a Maryliionem, dziś nie byłoby takiej opcji…. Rytm i melodię, Wszystkie dzieci nasze są napisał cudowny Jacek Cygan. Piosenki uczą tolerancji, szacunku do planety, ludzi, zwierząt. Laleczka z Saskiej Porcelany, też nie mówi o bzdurach. Wszystkie opowiadają o czymś ważnym.
Dziś słuchając niektórych tekstów piosenek dla dorosłych człowiek zachodzi w głowę, co autor miał na myśli? Muzycznie też czasem te tzw. dorosłe propozycje są bardziej dziecinne niż moje…cóż. Jeszcze cały czas walczę, gram koncerty i mówię głośno – szanujmy dzieci, to jak i czym je ukształtujemy, jakie treści im damy do posłuchania, przeczytania, pooglądania jest bardzo ważne! To wszystko ma znaczenia dla ich rozwoju, wrażliwości, wpływa na szacunek do drugiego człowieka. Dziecko jest pełnoprawnym odbiorcą sztuki.
Ale na pani koncerty przychodzą również dorośli. Czy dlatego, żeby towarzyszyć dzieciom czy może dla dobrej zabawy?
Bo kochają moje piosenki! Wszyscy śpiewają Hulali po polu czy Wszystkie dzieci, Margaritę…Widzę jak szaleją, jak znają słowa. Parę dni temu zagrałam swój jubileuszowy koncert dla kilku tysięcy ludzi - nie tylko dzieci - w amfiteatrze w Koszalinie. Wszyscy tańczyli i spiewali, nawet babcie! Wystąpiłam z zespołem muzycznym i tancerkami – szał! Po koncercie to właśnie dorośli robili sobie ze mną zdjęcia, brali autografy i dziękowali za cudowne dzieciństwo z moimi piosenkami.
Mam też taki obrazek przed oczami - koncert Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Londynie - pewien rosły mężczyzna, który stał pod sceną tańczył, śpiewał i podczas hitu A ja wolę moją mamę, autentycznie popłynęły mu po policzkach łzy.
Na moje koncerty przychodzi często więcej dorosłych. Przybywają całe rodziny z dziećmi. To takie wspólne święto. Rodzice dostrzegają dzieci, poświęcają im ten czas, który wspólnie spędzają na koncercie. A ja ich zapraszam do interakcji. U mnie nie ma siedzenia na krześle. Jest ruch, konkursy, zabawa. I to naprawdę dla wielu jest bardzo wartościowe, wspólne rodzinne przeżycie. A nie siedzenie przed komputerem czy telewizorem.
Czyli zdarzają się fani, którzy znają Panią nawet za granicą?
Tak. Często występuję dla Polonii, w USA, Kanadzie, Irlandii. Podczas jednego z koncertów, to ja za sprawą fanów się wzruszyłam. Pod sceną pojawiły się dziewczynki w tiulowych kolorowych spódniczkach (mój znak rozpoznawczy) - ich mamy zadbały o to, żeby mnie w ten sposób uhonorowały.
Mówiła pani, że dziś w Polsce za mało czasu poświęcamy kulturze, edukacji i sztuce dla dzieci. Rzeczywiście kiedyś mieliśmy Teleranek, 5-10-15, Tik Taka, Domowe Przedszkole, Tęczowy Music Box. Dziś nawet nie ma chyba Wieczorynki. Pozostają kanały dla dzieci, które puszczają głównie zagraniczne kreskówki. A co z frekwencją na koncertach, czy ona też zmalała?
Na szczęście nie! Co roku przybywa festiwali moich piosenek w różnych miastach i placówkach. Gram prawie 200 koncertów rocznie. Cały czas ludzie chętnie na nie przychodzą. To daje mi radość i energię, żeby dalej tworzyć. I chociaż następna płyta będzie płytą balladową, bardzo kobiecą, marzy mi się musical familijny, oparty na moich evergreenach.
Kiedy czasem gorzko myślę: dlaczego ktoś taki jak ja, kto stworzył uniwersalne i ponadczasowe hity familijne, nazywane nawet klasykami w swoim gatunku, nie może świętować swojego jubileuszu na festiwalu w Opolu czy w Sopocie, pomimo 30 lat twórczości – wtedy myślę o zwykłych ludziach, mojej publiczności, którą niezmiennie szanuję i której dziękuję za wspaniałą przygodę trwającą już tyle lat! Robię swoje i z tego nie zrezygnuję. Bo dzieci są wspaniałe i warto o nich pamiętać nie tylko dziś, w Dzień Dziecka.
