Dzięki najnowszym technologiom onkolodzy zdobywają przewagę nad swym wrogiem. Coraz częściej walczą z nim tak, jak jednostki specjalne z terrorystami – precyzyjnie i skutecznie.
Reklama.
Tekst powstał we współpracy z firmą PHILIPS
Skojarzenia militarne są tu jak najbardziej na miejscu, bo lekarze od wielu lat mówią o wojnie, jaką toczą z rakiem. To bardzo trudny przeciwnik – już sama jego nazwa jest myląca. W rzeczywistości nie istnieje przecież jedna choroba zwana rakiem, lecz dziesiątki czy wręcz setki odrębnych schorzeń, o różnych początkach, różnym przebiegu i różnej reakcji na leczenie.
Terroryści są w nas
To nie jedna armia, której można stawić czoło i pokonać ją raz na zawsze. Nowotwory są jak grupy terrorystów, które mogą ukrywać się w różnych miejscach i stosować różną taktykę walki. Nie ma więc i nigdy nie będzie jednego „leku na raka”.
Wręcz przeciwnie – im bardziej różnorodny arsenał ma do dyspozycji medycyna, tym lepiej dla pacjenta.Postęp nauki i technologii sprawia też, że broń stosowana przeciw rakowi jest coraz precyzyjniejsza. Jeszcze do niedawna najczęściej stosowano frontalne uderzenie, takie jak chemioterapia. Ta ma jednak poważne skutki uboczne dla całego organizmu.
Jeśli tylko to możliwe – należy stosować taktykę znaną z filmów (takich jak niedawno goszczący na ekranach kin „Kapitan Philips”) czy gier komputerowych (np. „Counter-Strike”) – wysłać do boju oddział komandosów, którzy namierzą i zlikwidują przeciwnika, ograniczając przy tym do minimum ryzyko „friendly fire”, czyli przypadkowego zaatakowania sojuszników. A to właśnie umożliwiają, nie tylko nowoczesne chemioterapie celowane, ale i najnowsze systemy onkologii interwencyjnej.
Rozpoznanie w 3D
Pierwsza i zarazem podstawowa kwestia to namierzenie przeciwnika. Medycyna dysponuje dziś wieloma metodami diagnostycznymi: od USG po tomografię komputerową i rezonans magnetyczny czy PET/CT. „Możemy leczyć tylko to, co widzimy” – przyznaje dr Shiro Miyayama, onkolog z japońskiego szpitala Fukuiken Saisekai. Dzięki nowym technologiom diagnostycznym lekarze widzą jednak coraz więcej. Jeszcze kilkanaście lat temu nie byli w stanie wykryć guzów nowotworowych o średnicy większej niż centymetr.
Dziś, dzięki tomografom takim jak XperCT firmy Philips, można zobaczyć zmiany o wielkości liczonej w milimetrach. Co więcej, obraz pokazywany przez urządzenie nie jest „płaski”, lecz trójwymiarowy. Lekarze widzą więc dokładnie, gdzie jest przeciwnik, a także jak do niego dotrzeć. To z kolei umożliwia system EmboGuide, zaprezentowany niedawno przez Philips.
Pokazuje on drogi, którymi terroryści otrzymują zaopatrzenie – czyli naczynia krwionośne odżywiające guza. Zaawansowane algorytmy rozpoznawania obrazu automatycznie wykrywają takie struktury, wspomagając doświadczone oko onkologa mniej więcej tak, jak celowniki optyczne, laserowe dalmierze i noktowizory pomagają snajperom zlokalizować przeciwnika.
Wybierz swoją broń
Mając tak dokładne dane, lekarze mogą zaplanować swoją akcję bojową. Jeśli zmiana nowotworowa jest trudno dostępna albo nie kwalifikuje się do usunięcia chirurgicznego, można rozprawić się z nią, stosując inne metody. Jedną z nich jest ablacja, czyli niszczenie komórek rakowych bardzo wysoką lub bardzo niską temperaturą. Inna broń to embolizacja, czyli blokowanie tętnic odżywiających guz nowotworowy. Można to porównać z odcięciem od świata grupki terrorystów, którzy – pozbawieni zaopatrzenia – po jakimś czasie przestaną być groźni. Onkolodzy mogą dołożyć do tego jeszcze jedną broń – leki niszczące komórki rakowe.
Taka procedura to chemoembolizacja przeztętnicza, w trakcie której stosowane są mikroskopijne kulki nasączone chemioterapeutykiem. Blokując tętnice odżywiające guza i uwalniając do nich lek zwiększają szanse na powodzenie akcji.
Laikowi wydaje się to proste, ale w praktyce zabieg jest bardzo skomplikowany. Lekarze muszą znaleźć wszystkie naczynia zaopatrujące guz, dotrzeć do nich poprzez cewnik – cieniutką rurkę wprowadzoną do wnętrza tętnic pacjenta – i zaatakować tak, aby ucierpiał tylko przeciwnik, a nie zdrowe tkanki. Potrzebują więc nie tylko szczegółowej mapy 3D okolicy akcji, ale też precyzyjnego podglądu działań na żywo, co zapewnia im właśnie system EmboGuide, opracowany przez Philipsa wraz z firmą BTG. „Ta współpraca pozwoliła nam na udoskonalenie naszej metody chemoembolizacji przeztętniczej zwanej DC Bead” – mówi Mike Motion, dyrektor generalny działu onkologii interwencyjnej w BTG.
Wojna o jakość
System EmboGuide może być z powodzeniem stosowany w terapii nowotworów wątroby – także tych, których wyleczyć się nie da. Nadal bowiem zdarza się, że choroba zostanie wykryta zbyt późno, by dało się wygrać całą wojnę i ocalić życie pacjenta.
Lekarze nie poddają się jednak i dbają o zmniejszenie cierpień chorego. Precyzyjne niszczenie guzów nowotworowych może być zabiegiem paliatywnym – wygraniem bitwy o jakość życia w końcowej jego fazie. Lekarzom, podobnie jak wojskowym, nie zawsze łatwo jest przyznać się do tego, że przeciwnik okazał się szybszy, silniejszy czy sprytniejszy. Jednak z każdej porażki można wyciągnąć naukę, udoskonalić system planowania i broń. Z nadzieją, że kiedyś każdą, nawet najmniejszą grupkę terrorystów będzie można wykryć i zneutralizować na tyle szybko, by rak przestał być jednym z najskuteczniejszych zabójców na świecie.