25 lat pracy z łopatą przy urobku, zniszczone kolana, kręgosłup i przetrącony od uderzenia bryłą węgla błędnik. Jak jesienią ZUS wypuści go na emeryturę, ze szczęścia pojedzie na motocyklu pod wieżę Eiffla.
Kiedy idziemy do szoli (winda zwożąca górników w głąb kopalni) Wojciech Kurowski raczy nas opowieścią o urywających się linach. - Ostatniego dnia pracy w Klemensie, pojechałem na dół, a kolejna szola urwała się podczas hamowania. Ludzie spadli 30 metrów. Przeżyli. Tak to u nas jest. Węgiel się kopie, a tu jak nie pył pizgnie, to metan, albo górotwór zaciśnie przejścia i z chodnika na 3 metry robi się 70 cm - straszy stary wyjadacz. I rechocze: - U nas sie zawsze młodych tak straszyło. Teraz nie ma kogo. Młodzi nie garną się do kopalni, nie nawykli pracować - dodaje.
Strachu nie ma. Zresztą jakby co, to i tak mamy na sobie galoty, i drelichy Katowickiego Holdingu Węglowego (zestaw obowiązkowy to: onuce, gumowce, koszula flanelowa, rękawice, okulary, lampka elektryczna i pochłaniacz-aparat oddechowy).
Kopalnia Murcki Staszic. Na poziomie minus 500 uderza wicher z wentylatorów, cisza i biegające myszy. Najbliższe maszyny pracują na chodniku kilkaset metrów dalej. Dziwne, ale w kopalni jest biało, to pył kamienny rozsypywany dla bezpieczeństwa. W razie wybuchu pyłu węglowego ten kurz się podnosi i zamyka drogę fali uderzeniowo-ogniowej. Pył kamienny podobno bardziej niszczy płuca niż sam węgiel.
Łowił śledzie, piekł ciastka, fedruje
Do ściany mamy 30 minut marszu. Kurowski opowiada jak trafił na kopalnię. Urodził się w Łebie nad morzem i zawodu jest cukiernikiem. Ale w PRL z tych tortów i ciastek wyciągał jakieś 20 tys. starych złotych. Nieźle, ale kuzyn z kopalni pokazał mu czterokrotnie większy kwitek z wypłaty. - Spakowaliśmy się i pojechałem do Katowic. Górnik to był ktoś. Jak wziąłem pierwszą wypłatę to stać mnie było kupić dolary i robić zakupy w Peweksie. Jak człowiek robił w weekendy i święta to miał prawo do zakupów w sklepach "G", o wiele lepiej zaopatrzonych niż dla zwykłych obywateli - opowiada. Przywileje skończyły się w latach 90. Górnicy z elity stali się zwykłymi robotnikami, chociaż na tle innych wciąż nieźle opłacanymi.
- Pan mi pokaże kogoś kto za 4 tysiące będzie tutaj zapiera... z łopatą - mówi Marek Tortos, szef kilkuosobowego zespołu ścianowego. Jesteśmy na przodku. Pokład węgla ryje kombajn, czyli skrzyżowanie wiertarki i młota pneumatycznego. To co spadnie na taśmociąg leci na górę. Ale dużo węgla ląduje na chodniku. Jakieś pięć ton trzeba więc przerzucić ręcznie, łopatą. Wychodzi tona dwieście na jednego fizycznego, a trzeba się uwinąć w godzinę.
Na przodku
Skały nad głową podpiera hydrauliczny siłownik. Wszystko to trzeszczy, wibruje. I tu zaczyna się hardcore. Wysokość ściany to zaledwie 70 cm. Żeby przejść w głąb wyrobiska około 230 metrów, trzeba iść na czworaka. Błoto, kałuże, gorąc. Górnicy fizyczni pełzają tak wiele razy, w te i powrotem trzymając w rękach telefony i pilota od kombajnu. W jeden taki przejazd wyfedrują 450 ton, czyli jakieś 200 tys. złotych dla kopalni. Katowicki Holding Węglowy sprzedaje węgiel za 4 mld złotych.
Wojciech Kurowski przepracował tak 25 lat. - Tutaj to jest jeszcze na luzie. Nie ma dużej wilgoci i gorąca. Na poziomie 900 dochodzi, zagrożenie metanem, zdarzają się tąpnięcia. Jak skała zaczyna napierać to od samego trzeszczenia można osiwieć. Kręciłem kiedyś film komórką, pokazywałem znajomym przy kielichu, ale to nie to samo jak realnie - opowiada.
Życie na czarno
Kucamy na belce i gadamy, że górnik górnikowi nie równy. Przywileje mają też ci co pracują na powierzchni - mówią górnicy. Kurowski od pracy na dole ma zniszczone kolana, od noszenia ciężarów boli go kręgosłup. Nadsztygar wspomina jak przodowego przywaliła bryła węgla. Miał farta, że skończyło się na urazie błędnika i kontuzji kręgosłupa. Idealna chwila, żeby zapalić. Nie można, bo przecież metan bije z każdej dziury. Przodowy podaje więc tabakierę. Zażywanie tabaki odtyka zatkany pyłem nos.
Dlaczego polski węgiel jest droższy od zagranicznego? - U nas są rygory bezpieczeństwa, a Ruscy kopią na Syberii jak chcą. Do tego ich węgiel jedzie przez Rosję za darmo. Szerokotorową linią dowożą go aż do terminalu w Sławkowie. Nasi kolejarze wystawiają słone rachunki i jeszcze zawalają terminy dostaw. Trudno tak wygrać - tłumaczy jeden z górników. Podaje przykład Turcji i katastrofy w której zginęło 600 osób, w Polsce jest kilkanaście wypadków śmiertelnych rocznie. Jak uderza metan to czasem całą zmianę trzeba czekać, aż przewietrzy się chodniki. To się odbija na kosztach kopalni.
Górniczy skansen
Wojciech Kurowski odlicza już dni do emerytury. Pod ziemią przepracował już 25 lat. Zostało mu jeszcze odpracować zwolnienia lekarskie. Jak ZUS puści go na wolne jesienią to najpierw będzie długo odpoczywał. Potem wskoczy na motocykl (yamaha virago 1100) i pojedzie pod wieżę Eiffla w Paryżu. Wolniutko, nie szybciej niż 100 na godzinę żeby nie przegapić widoków.
Nadsztygar ogłasza, że to już koniec wycieczki. No właśnie, wyobraźcie sobie że polskie kopalnie to już jedne z ostatnich działających w Unii Europejskiej. W Hiszpanii i Niemczech wygaszają już wydobycie. Dlatego u nas sporo jest międzynarodowych wycieczek. - I tłumaczy mi taki Francuzik z EDF-u, że wszystkie kopalnie trzeba pozamykać, bo górnictwo to przeżytek. Pytam go, to kto dla nich kopie uran i jakich warunkach. On na to, że Nigeryjczycy i Hindusi. No i cały morał historii mało kto chce sobie ubrudzić rączki - stwierdza Wojciech Kurowski.