
Reklama.
W 1974 roku Gerry Conlon był zwyczajnym Irlandczykiem, który przyjechał do Anglii szukać lepszego życia. Zamiast tego spędził za kratami 15 lat za zbrodnię, której nie popełnił. Później jego historia stała się kanwą popularnego także w Polsce filmu „W Imię Ojca” z Danielem Day-Lewisem w roli głównej.
Zamach terrorystyczny na pub w Guildford w Anglii był jednym z najbardziej krwawych ataków IRA w historii. Zginęło w nim 5 osób, a 60 zostało rannych. Brytyjska opinia publiczna żądała szybkiej reakcji. Policja, by spełnić żądania tłumu dosyć szybko zatrzymała sprawców. Nawet nie sprawdzono kim naprawdę są. Po prostu schwytali pierwszych lepszych Irlandczyków.
Nazwano ich „Czwórką z Guildford”. To oni mieli dokonać ataku, którego głównym celem byli brytyjscy wojskowi. Wkrótce „odkryto” kolejną grupę, która miała ich wspierać. Wśród nich znalazł się ojciec Gerry'ego, Patrick „Giussepe” Conlon. Prokuratura chciała pokazać, że jest skuteczna. W pokazowym procesie ukryto alibi każdego z oskarżonych. A gdyby te informacje zostały ujawnione, to zapewne nie trafiliby oni do więzienia. Jednak za pomocą sfałszowanych zeznań świadków sąd skazał uczestników na długie lata więzienia. Gerry miał wyjść dopiero po 30 latach.
Wreszcie po latach apelacji prawniczka Conlonów odkryła spisek śledczych i udało jej się doprowadzić do uniewinnienia skazanych. Niestety wcześniej w brytyjskim więzieniu zmarł ojciec Gerry'ego. Dlatego syn zapowiedział, że będzie dążył do oczyszczenia jego imienia. Stąd też powstał pomysł na tytuł filmu „W Imię Ojca”.
Gerry Conlon zmarł po długiej chorobie. Miał 60 lat. Sprawa Conlonów do dziś rzuca cień na brytyjski wymiar sprawiedliwości.