To nie oburzeni na „Golgotę Picnic” katolicy ponoszą winę za to, że w Warszawie i Lublinie organizatorzy musieli odwołać pokaz spektaklu. Ich prawem jest protestować, a obowiązkiem policji zapewnić widzom i artystom bezpieczeństwo, jeśli protesty zaczynają mu zagrażać. W tych dwóch przypadkach służby zdezerterowały, strasząc, że nie będą w stanie zapobiec zamieszkom.
Jedno jest pewne – pierwsza konsekwencja protestów przeciwko wystawieniu „obrazoburczej sztuki” będzie taka, że zapozna się z nim cała Polska. Co prawda w Poznaniu, gdzie cała awantura się zaczęła, do emisji nie doszło, ale w wielu miejscach, m.in. bibliotekach i domach kultury, spontanicznie organizowane są pokazy i odczyty. Efekt mobilizacji poznańskich katolików na pewno będzie więc odwrotny do zamierzonego. W tym sensie to zwycięstwo sztuki – niezależnie od tego, jak oceniać jej wartość.
Bardziej niepokojące, niż cenzorskie zapędy oburzonych, jest jednak to, jaką postawę w konflikcie o „Golgotę Picnic” przyjęło państwo, reprezentowane przez samorządowców i policję. Organizatorzy Festiwalu Malta mimo gróźb i próśb od początku zarzekali się, że nie anulują spektaklu. Ostatecznie podjęli inną decyzję tylko dla tego, że z protestującymi symbolicznie sprzymierzyła się władza. Prezydent Poznania Ryszard Grobelny stwierdził, że sztuka godzi w „poznańskie wartości” (cokolwiek to znaczy) i że w jego hierarchii bezpieczeństwo mieszkańców stoi wyżej niż wolność artystyczna.
Obrazu dopełnił kuriozalny list policji do organizatora Malty. Napisano, że w dniu spektaklu może demonstrować nawet kilkadziesiąt tysięcy osób i jest ryzyko, że będą blokować dostęp do budynku, mogą też wtargnąć do niego i rozpocząć okupację. Dlatego funkcjonariusze zalecili „zmianę terminu i miejsca z uwagi na znaczne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego”.
Tylko czy to artyści odpowiadają za bezpieczeństwo i porządek publiczny? Adresat tego listu, dyrektor Malta Festiwalu, odebrał to tak, jakby policja przekazywała na jego barki odpowiedzialność za to, co może się wydarzyć. Decyzję o anulowaniu pokazu podjął wyłącznie dlatego, że służby uchyliły się od obowiązków. Jeśli przyjąć ten wzór zachowania, może niedługo policja będzie pisać do organizatorów Parady Równości z apelem, by przeniesiono wydarzenie na inny dzień i w inne miejsce, bo „istnieje groźba” protestów narodowców?
Dziwne to tym bardziej, że miasto zawsze może zakazać demonstracji, jeśli przewiduje, że zagrozi ona życiu i zdrowiu ludzi. A tak było w Poznaniu – na forach zwoływali się kibice i zapowiadano użycie przemocy.
Niestety, historia ze stolicy Wielkopolski to nie wyjątek. Centrum Kultury w Lublinie właśnie zdecydowało o odwołaniu emisji „Golgoty Picnic”, i to z tych samych powodów. Protestowali duchowni, protestowali samorządowcy, ale przesądził głos urzędników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. W komunikacie dyrektora CK czytamy o „ostrzeżeniach formułowanych przez Wydział bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego” i „wynikającym z tego zagrożeniu bezpieczeństwa widzów, pracowników oraz mienia”.
To już drugi precedens. Niebezpieczny, bo państwo ugina się przed szantażem. Artyście, przed którym stoi kibol z pałą, mówi „uciekaj”, zamiast zadbać o porządek i bezpieczeństwo.
Teatr Polski w Bydgoszczy, Teatr Polski we Wrocławiu, TR Warszawa, Teatr Nowy w Krakowie - te sceny planują darmowe prezentacje nagranego przedstawienia hiszpańskiego reżysera. Warto, by przed pokazem ze strony służb i miejskich władz popłyną mocny przekaz: jesteśmy za prawem i za wolnością, a nie cenzurą i strachem.