
Jako pierwszą do sprawdzenia wzięliśmy słynną polędwicę sopocką, wyjątkowo popularną wśród Polaków, dostępną w ofercie chyba każdego producenta wędlin. Jak się okazało, kupiona w lokalnym sklepie paczka sopockiej, za jedyne 7 złotych, zawiera aż 13 E-składników, a mięsa... raptem 62 proc. Co zabawne, na etykiecie znajduje się uwaga, że sopocka "zachowuje gwarantowaną jakość przez 48h".
Zaznaczmy, że bardziej powszechną praktyką producentów wędlin jest opisywanie, z jakiej ilości mięsa dany produkt został zrobiony – na przykład 100 gramów wędliny zostało wyprodukowane z 120 gramów mięsa. Tutaj takiej informacji nie ma, ale 62 proc. mięsa wydaje nam się już wystarczająco odpychające.
Oczywiście szynka ta wygląda pięknie i idealnie: różowa, gładka, w grubych, niemal identycznych plastrach. Na pierwszy rzut oka super, ale niska zawartość mięsa i spora liczba chemicznych regulatorów powinna zapalić lampkę ostrzegawczą każdemu klientowi. Co odnajdziemy w takiej szynce? Oto kilka najpopularniejszych E-składników, zawartych również w naszej sopockiej.
Co to E-składnik?
Numer E – kod chemicznego dodatku do żywności, który został uznany przez wyspecjalizowane instytucje Unii Europejskiej za bezpieczny i dozwolony do użycia. Nazwa pochodzi od kontynentu – Europy. Lista tych numerów (zwana listą E) jest sporządzana przez Komitet Naukowy Technologii Żywności i następnie dołączana do dyrektywy Komisji Europejskiej, która podlega zaaprobowaniu przez Parlament Europejski. CZYTAJ WIĘCEJ
Zaznaczmy, że są to grupy E-chemii – poszczególne składniki różnią się oznaczeniem (i). Na przykład: E452(i) to Polifosforan sodu, zaś E452(ii) to polifosforan potasu. Da się jednak każdą taką grupę liczbową scharakteryzować ogólnie. E100 to barwniki, E200 – konserwanty, E300 – antyutleniacze, E400 – emulgatory. Poniżej kilka najpopularniejszych w produkcji wędlin. O opinię na ich temat poprosiliśmy Justynę Mizerę, dietetyk z Centrum Olimpiakos.
E621 – glutaminian sodu, czyli cichy zabójca. Nadmiernie pobudza neurony w mózgu, co może prowadzić nawet do śmierci tych komórek. Choć według instytucji międzynarodowych (W UE, jak i USA, gdzie Food & Drug Administration uznała go za bezpieczny) nie jest szkodliwy, to w mediach można znaleźć liczne doniesienia na temat reakcji organizmu na glutaminian sodu.
Są to m.in. zawroty głowy, palpitacje serca, zmienione ciśnienie, póki co jednak nie było badań, które potwierdziłyby ten bezpośredni związek. Niektóre osoby są nadwrażliwe na glutaminian sodu i u nich mogą występować powyższe skutki uboczne. Naukowcy z Uniwersytetu w Północnej Karolinie na podstawie swoich badań uznali też, że glutaminian sodu powoduje u dzieci nadpobudliwość oraz trzykrotne zwiększenie skłonności do otyłości. Co więcej, według naukowców z Japonii E621 spożywany regularnie, w dużych ilościach, przez wiele lat może powodować uszkodzenia siatkówki oka.
O glutaminianie sodu Justyna Mizera mówi: - Na pewno nie jesteśmy w stanie go uniknąć, chyba że kupowalibyśmy tylko produkty eko. To substancja wszechobecna. Jeśli jednak nie żywimy się tylko jedzeniem przetworzonym i nie stanowi ono naszej bazy, to nie ma problemu. Dodatek ten został uznany za bezpieczny w minimalnej dawce. Nawet jeśli zjemy dwie zupy z torebki zawierające glutaminian sodu to nic się nie stanie, bo mała dawka jest bezpieczna. Ale jeśli jemy go na śniadanie, obiad i kolację to mogą pojawić się skutki uboczne.
E45x – di, tri i polifosforany, sodowe, potasowe lub wapniowe. Wykorzystywane jako: emulgatory, stabilizatory i regulatory kwasowości. Istnieje E450 (difosforany), E451 (trifosforany) i E452 (polifosforany). W przeciętnej szynce w paczce znajdują się najczęściej wszystkie trzy, w różnych odmianach (np. E452(i), jak i E452(ii)).
Ciekawostka: E451(i) stosowany jest między innymi w sztucznych nawozach, detergentach, a także jako zmiękczacz do wody w pralkach i zmywarkach.
Szkodliwość: maksymalna, dzienna dawka nie powinna przekraczać 70mg na 1kg masy ciała. Teoretycznie są to substancje nieszkodliwe, ale dietetycy podkreślają, że nadmierne spożycie polifosforanów może zmniejszyć zdolność do przyswajania żelaza, wapnia, magnezu, a także powodować problemy z metabolizmem. W dużych dawkach może też nasilać objawy osteoporozy.
E635 – rybonukleotydy disodowe. Można je znaleźć głównie w chipsach, ale jak widać – także w wędlinie. Substancja zmieniająca smak. Powoduje reakcje alergiczne u osób uczulonych na aspirynę i pogarsza stan chorych na astmę. Może również powodować wysypkę i swędzenie, wahania nastroju oraz nadbobudliwość, jeśli jest nadmiernie spożywany, ale jest to kwestia bardzo indywidualnych przypadków. Przez organizacje międzynarodowe został uznany za bezpieczny i nieszkodliwy. Niewskazany dla dzieci do 12 miesiąca życia – może powodować zatwardzenia.
E316 – izoaskorbinian sodu. Stosowany dość powszechnie w wyrobach mięsnych. Przeciwutleniacz i stabilizator barwy – chroni przed brunatnieniem np. wędlin. Oficjalnie nie jest szkodliwy, ale w dużym nadmiarze może powodować bóle głowy, nudności i problemy z koncentracją.
E250 – azotyn sodu. Zabezpiecza mięso przed rozwojem w szkodliwych dla człowieka bakterii. Odradza się spożywanie go w dużych ilościach przez niemowlęta, gdyż ogranicza transport tlenu w krwi. Może wywoływać bóle głowy.
Jak podkreśla dietetyk Justyna Mizera, są to najmniej zdrowe dodatki do jedzenia. - Powodują m.in. spulchnianie wędlin, co sprawia, że są soczyste, piękne, błyszczące, ale azotany są niezdrowe dla naszego układu pokarmowego, jelit.
Justyna Mizera podkreśla przy tym, że kolejnymi niezbyt dobrymi składnikami są polepszacze smakowe zawarte w wielu produktach. – Jedzone nagminnie powodują duże uszczerbki w gospodarce organizmu na poziomie jelit. A jeśli jelita nie są zdrowe, to rzutuje to na działanie całego organizmu – podkreśla dietetyk.
Nasza rozmówczyni zwraca też uwagę na inną kwestię: napompowanie mięs i wędlin antybiotykami, powszechnie przyjmowanymi przez zwierzęta. Niestety, na to ostatnie jako konsumenci nie mamy wielkiego wpływu.
Pieniądze i tak kiedyś wydasz
Jak zaznacza, coraz więcej jest osób, które odchodzą od dyskontów. – Ta kategoria się rozwija i tak będzie, bo Polska musi podążyć za zachodnimi trendami. Dziś na świecie stawia się na rzeczy ekologiczne, regionalne, certyfikowane i one się dobrze sprzedają. Kraje zachodnie, bogatsze, odchodzą od tak zwanego junk food w stronę świadomej konsumpcji – podkreśla prezes Almy.