
Z relacji piekarza którą ten później ku przerażeniu innych sprzedawców złożył, kontroler poprosił go o sprzedanie mu jednej bułki. Słownie jednej. Piekarz miał już wszystko popakowane, kasę podliczoną i zamkniętą ale że tamten ładnie po raz drugi poprosił, dał mu tą bułeczkę a otrzymane 50 groszy wsadził do kieszeni. I dalej poszło jak u opisanej pary rolników z tą różnicą, że po wyciągnięciu legitymacji kontroler wystawił piekarzowi dodatkowo mandat w wysokości 300 złotych. CZYTAJ WIĘCEJ
Czy to fair? Czy tak powinna działać kontrola skarbowa? Chyba nie. Rację ma więc bloger pisząc o piekarzu: “Czy to co go spotkało to w obliczu afery podsłuchowej efekt tego, że państwo nie potrafi ścigać tych co kradną miliony więc ściga tych co mu ukradli choćby ten drobny podatek od 50 groszy jakie kosztowała ta bułeczka?”.
I choć nie ma wcale pewności, że ta konkretna historia jest prawdziwa, nietrudno znaleźć w sieci przykłady wielu innych sytuacji, gdy inspektorzy skarbowi tropiący niewydane paragony, naprawdę mocno przesadzali.
Postępowanie takich kontrolujących zwykle wygląda następująco: do sklepu wchodzą dwie osoby, pierwsza kupuje jakiś drobiazg, kładzie odliczone pieniądze na ladzie i „ucieka" ze sklepu, nie biorąc paragonu z kasy fiskalnej, a niejednokrotnie nawet nie czekając na jego wydrukowanie. Na to tylko czeka druga osoba, która natychmiast wyciąga legitymację i... żadne tłumaczenia sprzedawcy już nie pomogą. CZYTAJ WIĘCEJ
Ale o niezbyt uczciwym przebiegu jednej z kontroli mówi także nasz pragnący zachować anonimowość rozmówca. – Pracowałem przy nalewaniu piwa na festynie w mojej rodzinnej miejscowości. Ogromne kolejki, tłumy ludzi, ciągły pośpiech. Wszystkie zamówienia staraliśmy się nabijać na paragony i dawać je klientom – tłumaczy.
W sprawie oskarżeń pod adresem nadgorliwych inspektorów skontaktowaliśmy się z samymi urzędnikami. Alicja Jurkowska z warszawskiego Urzędu Kontroli Skarbowej twierdzi, że z całą pewnością inspektorzy nie posuwają się do opisywanych prowokacji: – Nie mamy nawet takich uprawnień. Kontrole polegają po prostu na obserwacji danego punktu sprzedaży i w razie konieczności na podjęciu interwencji – mówi.