Bała się często. Głównie tego, czy następnego dnia znowu go usłyszy. Przecież był chory. Przewlekle. Śmiertelnie. Płakała. Dużo. Ze strachu też, ale najgorsza była bezsilność. W końcu umarł. Nie tak sobie, po prostu. On umarł ostatecznie. Z przytupem. Umarł tak, jak nikt nigdy nie umarł przed nim. Przestał istnieć. I stało się tak, jakby go nigdy nie było. A ona poczuła ulgę.
E-mail był krótki. "Dzień dobry, przeczytałem wpis na Pani blogu..." kilka grzecznościowych formułek. Że go zainteresował, że ciekawe, że dał mu do myślenia. Więc może kawa? Natalia miłości nie szuka, ale ludzi nowych poznawać lubi, w końcu robi w internetach i wie, że tak można poznać przyjaciół na całe życie. "Czemu nie" - pisze. Kawy jednak nie piją, bo Natalia w Szczecinie, a Jan w Białymstoku. Może za dwa tygodnie, bo teraz akurat on jest w szpitalu. Z głupoty - mocno się przeziębił i zrobiło się zapalenie płuc. Nic poważnego. Dystans setek kilometrów zaczynają skracać dziesiątkami e-maili. Później smsów i telefonów. Jest październik. Długość rozmów wydłuża się proporcjonalnie do ubywającego dnia.
Granie na strunie
Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli będę mówił szeptem? - pyta Jan przed pierwszą rozmową telefoniczną. Ma problemy ze strunami głosowymi, wstydzi się, że nie będzie mógł mówić pełnym głosem, ale bardzo chce z nią porozmawiać. Oczywiście zrozumie, jeśli jej wyda się to dziwne. Nie ma sprawy, mogą poczekać, aż wróci mu głos. Ale jej to nie przeszkadza. Wie, że Jan ma większe problemy na głowie - leży w szpitalu i z tego szpitalnego łóżka toczy kolejną bitwę z rakiem. Kolejną, bo rakowy jest od 15 lat. – Co za dzielny facet – myśli Natalia czytając kolejne mejle. Chory, a taki pozytywny. Czeka na telefon, bo wie, że w tym szpitalu Jan nie ma laptopa, tylko tablet. A na tablecie pisać ciężko.
Zaczynają mówić. On szepcze o miesiącach spędzonych w szpitalu. O samotności. O złej byłej żonie, co mu dziecko zabrała. O planach, które ma i tych, których mieć nie śmie. Ona mówi o swojej depresji. Opowiada o blogu. Mówią też o zwykłych rzeczach, jak na pierwszej randce - o muzyce. O filmach. O książkach. On lubi polski rap, ona woli klasykę i jazz. Oboje uwielbiają Fisza. Rozmawiają godzinę, ale im mało. Zaczynają dzwonić codziennie.
Ale Natalia naiwna nie jest. Wie, jak Jan wygląda (bo przysłał zdjęcia); wie, że jest prawnikiem (bo mówił); wie o rozwodzie i żonie wariatce (bo mówił). Wie, jak się nazywa, ale za cholerę żadnych informacji o nim znaleźć nie może. Mówi więc: Janek, nie odbierz tego źle, ale zanim to zabrnie dalej, chciałabym się upewnić, że ty to ty. W końcu różne rzeczy się słyszy. On dzwoni natychmiast i mówi: Natalia, jasne rozumiem. Nie ma sprawy. Rozczulony, że ona taka mądra i ostrożna, daje jej do telefonu swoją siostrę Julię. A Julia, zapatrzona w starszego brata, zachwala Jana, jak może. Opiekuńczy, mądry, zabawny i tyle przeszedł... To naprawdę niesprawiedliwe, że dobrych ludzi spotyka tyle zła. Oczywiście swoje za uszami ma, ale kto nie ma? – śmieje się perliście.
Rozmawiają coraz częściej. Ta ich rozmowa toczy się cały czas. Na Facebooku, przez mejle, smsy. On telefon zabiera nawet na badania. Ona ze swoim się nie rozstaje. "Pojawiłaś się w moim życiu tak nagle. Niespodziewanie (...) iskra mojej wyobraźni rozpaliła się od...Twojej notki na blogu" - pisze Jan. Ona pisze, że się boi. On też ma stracha, ale ją uspokaja: "Przy Tobie nie boję się niczego. Wszystkiego się nauczymy. Nauczymy się siebie. Będę starał się ze wszystkich sił, więc nie boję się, że się rozczarujesz. Będę Kochał Cię najmocniej, wiec nie boję się”.
Natalia czuje się coraz lepiej. Depresja się schowała. Lekarz zmniejsza dawkę leków. W końcu czuje się jak dawna ona. Martwi się tylko o Jana. Ostatnie wieści są niepokojące. Słabe wyniki i ta cholerna arytmia. Dzielnie rozmawia z nim na chwilę przed kolejnym zabiegiem, z całych sił dodaje otuchy. A potem godzinami płacze, bo życia bez niego sobie nie wyobraża. I to nawet nie o tę miłość tu chodzi, bo ciągle uważa, że to za duże słowo. – Przyjadę do ciebie – mówi. Prosi właściwie. Ale on nie chce, żeby go widziała w takim stanie. Chce, żeby ten pierwszy raz, kiedy się zobaczą, był taki, jak należy. Bez kroplówek, bez podkrążonych oczu, bez tego wycieńczenia po chemii. Jest luty.
Znikanie
Zaspała. Meteopatka cholerna, idiotka skończona, zaspała. Kawy nie pomagały. Dzień jak we mgle wspomaganej lekami, których teraz bierze więcej. Bierze każdą dawkę serotoniny, która wpadnie w ręce, bo i depresja podgryza, i dni takie krótkie. Do domu wraca z jednym marzeniem – spać. Ale zostawiony na łóżku telefon, zapomniany pod kołdrą, wściekle furczy. 40 nieodebranych połączeń. Nawet nie musi sprawdzać od kogo. Wie, że to Jan. "Dzwonię i niedostępny", "Kur** odblokuj mnie!!!", "Dlaczego nie odbierasz, na pewno się z kimś pieprzysz".
Nie dziwi się. To dlatego wróciła do pełnej dawki leków. Choroba Jana wykańcza i jego, i ją. Jego – bo coraz z nim gorzej. Coraz trudniej rozmawiać, coraz trudniej pocieszać. Depresja dopadła i jego, i tak jeżdżą razem na górskiej kolejce emocji. Góra. Kocham cię. Dół. Ty dziwko. Ostry zakręt. Strasznie przepraszam, czuję się jak nie ja. Wybacz mi. Jest maj.
Natalia czuje, że znika. Jeździ do rodziców, kładzie się w swoim starym łóżku i płacze. Mama leży obok, trzyma za rękę i myśli, jak się pozbyć tego dziada, co jej dziecko zabiera. Natalia, i tak drobna, schudła jeszcze siedem kilogramów i znika też całkiem dosłownie. Telefon odbiera zawsze, bo nie chce awantur. Blog trochę zaniedbała, bo Janowi nie wszystko, co pisze, się podoba. Poza tym co to za zajęcie, te blogi, internety? Dla plebsu. Stać ją przecież na więcej. I nie wiadomo, kto w tych internetach czyha. Jan uważnie śledzi blog i Facebooka Natalii. Widzi, kiedy ktoś polubił jej status. Zalinkował wpis. Konkurencji nie lubi.
Natalia, chuda i wycieńczona napadami zazdrości, myśli: koniec. Nie dam się tak traktować. Znajomi ja wspierają. "Niczego nie usunę. Mam dość ataków szału. Zepsułeś wszystko na własne życzenie. Nie będziesz mnie tu ochrzaniał jak gówniarę i mi wygrażał. Brak zaufania oznacza brak miłości".
Albo to usuniesz albo zapomnij, że między nami będzie tak, jak było. – pada odpowiedź. Natalia zdania zmieniać nie zamierza. "Zastanów się nad sobą i swoją wyimaginowaną zazdrością. Odezwij się jak uznasz, że zamiast mnie straszyć, wrzeszczeć i oskarżać o Bóg wie co, chcesz mnie kochać, wspierać i mi ufać. Ps. Dziękuję, że płaczę przez ciebie."
On przeprasza. To ten szpital. Depresja. Strach, że ją straci. Złość, że może umrzeć, zanim ją zobaczy. Dotknie. Ona płacze. Wybacza, ale siły ma coraz mniej. W końcu pisze, że dość. Nie da rady. Coś pękło, coś się zepsuło.
Ty głupia kurwo. To pierwsza reakcja. Zniszczę cię. To druga.
Telefon. Płacz. Nie mogę cię stracić. Przepraszam. Tracę zmysły. Umrę bez ciebie – mówi umierający Jan.
Druga szansa. – Jak ja głupia jestem – myśli Natalia. Wie, że to chora relacja, w której ktoś znajdujący się na drugim końcu Polski zrobił z niej zakładniczkę własnej zazdrości. Ale rozumie. Współczuje i wybacza. Rozmawia, pociesza. Chudnie. Znika. Jest czerwiec.
Właściciel własnej twarzy
W poniedziałek poszła do pracy. Trzy rozmowy telefoniczne z Janem. Kilkanaście smsów. Dzwoniła też Kaśka – dawno się nie widziały. Wpadnie wracając z biura. Natalia parzy herbatę, Kaśka odpala laptopa, bo chce sobie tego Jana, co szarga przyjaciółce nerwy, jeszcze raz obejrzeć. Oglądają zdjęcia po kolei, z załączników do wysyłanych od ośmiu miesięcy wiadomości. – Stara, to jest dziwne – mówi Kaśka. – Te zdjęcia nazywają się inaczej. Wszystkie jpg1, jpg2, a tu jakieś ciągi cyfr. Faktycznie.
Zagadkę wyjaśnił kolega z liceum, Adrian. Informatyk. Mówi, że to link. Natalii kurczy się żołądek. Link do czego, myśli? Google za chwilę wypluwają odpowiedź. Otwiera się facebookowy profil jakiejś dziewczyny, ale Julia to to nie jest. Za to na zdjęciach Joanny, bo tak nazywa się właścicielka profilu, dużo Jana. Żołądek podjechał do gardła i tam został, ściśnięty w zgrabną histeryczną kulkę. Bo twarz ta sama, ale nazwisko chłopaka ze zdjęć inne. Miasto - inne. Wykształcenie - inne. Właściciel twarzy Jana Janem nie jest.
Za to Jan dzwoni. Do rana – 30 razy. Natalia nie liczy, rano widzi tylko 30 nieodebranych połączeń. Pisze. Że szaleje w niepokoju, wyrywa włosy z głowy i rzyga z nerwów.
Wraca do historii o narzeczonej, która zginęła w wypadku 10 lat temu.
Przyznam się do wszystkiego
Natalia myśli: oszust. Przyjaciółka mówi: Idź na policję. Idzie więc i przez godzinę opowiada. Mówi o pierwszym e-mailu, o telefonach, szeptanych opowieściach o raku i byłej żonie. Mówi o arytmii, przeszczepionej wątrobie, o chorych strunach głosowych. Mówi o przyjaźni, o planach wizyty, o wyznaniach miłości. Kiedy dochodzi do wyzwisk i gróźb, kiedy opowiada o nieprzespanych nocach i strachu, policjant bierze z biurka leżący przed nim telefon i mówi: Proszę wybrać numer.
Głos w słuchawce należy do kobiety. Jej "halo" jest pewne, mocne. Niewyszeptane. - Dzień dobry, tu młodszy aspirant.... Chciałbym rozmawiać z (tu pada nazwisko chłopaka ze zdjęć na profilu, który nie należał do Julii). – W jakiej sprawie? O co chodzi?
– Jest poszukiwany przez policję – słowa policjanta nie zbijają jej z tropu. Nie wie, o co chodzi. To musi być jakaś pomyłka.
– Proszę mu przekazać, że jest poszukiwany przez policję.
SMS przychodzi 30 sekund później. "Przyznam się do wszystkiego, tylko wycofaj oskarżenie".
I przyznał się. Przyznała. Przyznało, ono, mówi Natalia, bo sama nie wie, jak ma Jana nazywać. Nie wie, jak ma nazywać kogoś, kto nie istnieje.
Chciała wejść w skórę oprawcy. Poczuć się pisarzem. Rozstawiła pionki po swojemu. Długo wybierała zdjęcia. Twarz Jana wybrała ostrożnie. Historię zbudowała mozolnie. Tylko raz, na początku, zaśmiała się jakoś tak kobieco. Natalia zwróciła na to uwagę, a Jan momentalnie się wkurzył. "Chcesz mnie kastrować na każdym kroku?".
Nie jestem złym człowiekiem
Wyjaśnia. Przeprasza: Nie wiem jak mam Cię przeprosić. Masz 100% rację – to jest chore. To jest psychopatyczne i nieludzkie. Niektóre rzeczy jednak jesteśmy w stanie zrozumieć dopiero po zbadaniu organoleptycznym. (...) Przeze mnie się leczysz, więc chciałam choć tak ci pomóc i płacić za to.
Nie jest pozbawiona uczuć. Chce uratować skórę i chronić rodzinę. – Nie zaczynaj postępowania. Jeśli chcesz wysłać pismo, to na adres, który podam, dobrze? Chcę chronić rodzinę. Dbam o przyszłość swoją, bo studiuję kierunek, po skończeniu którego niekaralność jest kluczowa. Jestem dobra, tylko trochę skrzywdzona – prosi Natalię.
Natalia waży 45 kilo. Jest pod stałą opieką psychiatry. Servenon i deprexolet trzymają ją w ryzach i pozwalają przesypiać noce. Zastanawia się, co zrobić. Współczuła Janowi raka, "onemu" chce dać nauczkę, ale nie chce zniszczyć życia. Przede wszystkim jednak chce zrozumieć. Dlaczego ona? Po co? Dlaczego 25-letnia dziewczyna poświęciła tyle energii, żeby grać trzy różne osoby: Jana, Julię i przyjaciółkę, która zagrała epizodyczną rolę? Żeby Natalię dręczyć?
"Jan" błaga, żeby nie podejmowała kroków prawnych. Znajomi namawiają, by podała dziewczynę z Białegostoku do sądu. Rodzice cieszą się, że Natalia w końcu odżyła. Natalia zmieniła dzwonek w telefonie i sygnał przychodzących wiadomości. Nie może słuchać Fisza. Rozważa, co dalej. Czuje ulgę. I znowu pisze bloga.
Zgodnie z art. 190a § 1 kk karze pozbawienia wolności do lat trzech podlega każdy, kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność.
Imiona bohaterów tekstu i nazwy miejscowości zostały zmienione.
Znów kurwa robisz cos przeciw mnie. Na chuj jakiś facet to udostępnia-zapytal Cię kurwa????? czemu swoich nie udostepnia? Kurwa na chuj mu na to pozwalasz!!!!!!!!!!!!!!!!!! chcesz mnie wykonczyc???? //Albo to zniknie albo możesz się ze mną pożegnać//Napisz mu kurwa żeby dupu swojej żony pilnował a nie udostępniał teksty. Ma to usunąć!
Jan
Tak bardzo się martwiłem, że rwałem włosy z głowy. Siedziałem jak zwierzę w swoich rzygach i wysyłałem sms modląc się, żebyś żyła. Sprzedawałem duszę diabłu-byle tylko nic Ci nie było. Oddałbym swoje życie i resztkę zdrowia, by tylko dowiedzieć się...dostać 1 sms" Żyję. Nic mi nie jest." Widać prawdą jest, że poznajemy kogoś/czegoś wartość, gdy to stracimy.
Jan
Piszę to jeszcze trzęsącymi się rękami, bo niezwykle trudno uspokoić synapsy pamiętające zdarzenia sprzed 10l. Te same nieodebrane telefony, te same sms, na których odpowiedzi nigdy nie poznam. (…) Pamiętam dokładnie dzień śmierci Leny. Minuta po minucie-jakbym zatrzymywał film i robił z niego notatki. Tak czuję się teraz-znów nikt mi nie odpowie. Znów jakby ktoś mi umarł. A może sam to zabiłem.
Joanna
Gdy miałam 19l. ktoś napisał mi maila, że widział mnie tu i tu i że zaprasza mnie na kawę. Rozpoczęły się setki maili. Poznawanie mojej wrażliwości. I haczyk-rak, szpital, zła żona etc. To działa na psychikę. Wiem, co to znaczy czytać sms, że ktoś umiera. Płakać. I to samo-rozmowy szeptem. Nie wychodzenie z domu, bo jak to? “On” w szpitalu. Dokładnie taki sam scenariusz.
Joanna
Naprawdę nie jestem złym człowiekiem. Przez parę lat byłam wolontariuszem-WOŚP, PCK, Caritas. (...) Po obronie i zamknięciu spraw uczelnianych pójdę do psychoanalityka. Nigdy już nikogo nie skrzywdzę. Poczucie winy, które teraz odczuwam, będzie mi towarzyszyło całe życie. Chciałam tylko jeszcze raz poprosić, byś nie inicjowała przeciw mnie postępowania karnego.