Wśród młodych Polaków utarło się, że "matma" nie jest w życiu do niczego potrzebna. Obecni lub przyszli maturzyści nie chcą przecież być analitykami czy programistami, tylko znanymi dziennikarzami, PR-owcami albo najlepiej – mieć własny biznes. Drodzy humaniści i wszyscy inni, którzy uważacie królową nauk za zbędną – oto 5 codziennych aspektów życia, w których bez "matmy" będziecie poruszać się jak dziecko we mgle.
Na co mi te cyferki
Tegoroczne wyniki matur były wyjątkowo słabe. Nie zdał jej niemal co trzeci maturzysta.
1. Rozmowa o pracę i negocjacje z szefem
Prawdopodobnie – a przynajmniej tego im życzę – taką rozmowę niedługo zacznie odbywać większość obecnych maturzystów. Potem zaś przyjdzie pora na pierwsze negocjacje dalszych zarobków i podwyżek. To właśnie tu przydaje się matematyka. Nie wystarczy podczas takiej rozmowy rzucić "chcę 3 tysiące na rękę". Pracodawca będzie podawał stawki brutto i netto, szafował rodzajami umów, proponował różne warunki, wielu z nich na pewno trafi na zawód, w którym zarabia się na prowizjach, wtedy do wszystkiego dochodzą procenty.
Wtedy trzeba umieć szybko liczyć w głowie albo chociaż szacować – inaczej okaże się, że wynegocjowaliśmy sobie zupełnie nie to, o co chodziło. Podobnie będzie podczas rozmów o podwyżkach – szefowie lubią wtedy operować procentami i jak to w biznesie bywa, grają tak, żeby jak najwięcej ugrać dla siebie. I na pewno nie będą pobłażali tylko dlatego, że ktoś nie umie szybko przeliczyć w głowie tego, o czym mówią.
2. Podatki, rachunki, zakupy - ekonomia życia codziennego
Najprostszy PIT od dochodu rozliczy za nas program e-deklaracje, ale już przy wszelkich ulgach, odpisach i innych bardziej skomplikowanych operacjach, przyda się umiejętność szybkiego liczenia. Podobnie będzie potem z rachunkami i prowadzeniem domowego budżetu. Co prawda w długofalowej perspektywie nad takim budżetem można usiąść i się zastanowić, ale czasem trzeba podejmować decyzje finansowe na szybko – i wówczas warto umieć obliczyć, czy nie będzie to np. duży uszczerbek w domowej kasie.
3. Wszelkie interakcje z bankami
Kredyt, lokata, nawet konto – rzadko kiedy dostaniesz prostą odpowiedź na to, ile z tego będziesz miał. Bankier spróbuje wcisnąć produkt, który najbardziej opłaca się jemu, a nie tobie. Jeśli więc nie umiesz szybko policzyć, ile zyskasz na danej lokacie, zapewne nie wyjdziesz na takiej umowie najlepiej. Nawet jeśli nie stracisz, to zyskasz mniej, niż było to możliwe.
4. Remonty, budowanie domu, szykowanie mieszkania
Zagadnienia budowlane nieraz są przykładowymi zadaniami w podręcznikach do matematyki. Twoje ściany mają wymiary a i b, litr farby pokrywa powierzchnię x, a teraz – ile musisz kupić farby, żeby pokryć nią całą powierzchnię ścian? Jak duży dywan mam kupić? Czy ta pralka zmieści się w łazience i czy będzie miała wymagany zapas przestrzeni? I takich dylematów będą dziesiątki, jeśli nie setki. Wiadomo, można wszystko liczyć z kalkulatorem w ręku, ale chyba każdy, kto przeszedł choć jeden remont wie, że liczenie w głowie – i nie tylko, bo i znajomość z bryłami się tu przyda – znacznie ułatwia cały proces. O budowaniu domu od podstaw nawet nie wspomnę.
5. Własny biznes
Choć nie każdemu dane będzie takowy założyć, to zamieszczam prowadzenie przedsiębiorstwa na tej liście. Nie poznałem jeszcze żadnego biznesmena, który tworzyłby samodzielnie biznes od podstaw bez znajomości matematyki. Nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, by znaleźć sobie do przedsiębiorstwa partnera/partnerkę, którzy będą się zajmowali liczbami za nas, ale wówczas występuje ryzyko, że zaczną nas oszukiwać, skoro i tak nic nie rozumiemy z tych rzędów cyferek w papierach.
Dyskutujmy o edukacji, nie kwestionujmy roli matematyki
W większości powyższych przypadków przyda nam się "tylko" umiejętność szybkiego liczenia, w tym procentów i ułamków. Ale i z metod obliczania powierzchni czy objętości pewnie skorzystamy w codziennym życiu. Może matematyka dzisiaj faktycznie nie jest niezbędna, może da się bez niej ostatecznie obejść, choć osobiście sobie tego nie wyobrażam. Pomijam nawet fakt, że opanowując matematykę uczymy się po prostu logicznego myślenia, co przydaje się potem przy rozwiązywaniu problemów wszelkiej maści.
Rozumiem frustrację części uczniów, którzy nie chcą poznawać logarytmów i skomplikowanych funkcji – te pewnie faktycznie im się nie przydadzą i trzeba dyskutować nad kształtem edukacji. Ale z twierdzeniem, że "matma się w życiu nie przydaje" trudno mi się zgodzić. Z nią bowiem życie staje się znacznie, znacznie łatwiejsze. Za to bez niej może się okazać, że błahostka rośnie do rangi poważnego problemu.