
Kary wreszcie doczekał się Adam Cz., który prowadził kampanię nienawiści przeciwko mieszanej etnicznie rodzinie z Białegostoku. Za nazwanie pochodzącego z Indii białostocczanina "ciapatym" a jego żonę "zdrajczynią białej rasy" sąd w Białymstoku skazał go na pół roku pozbawienia wolności. Bez zawieszenia. Cz. nie jest jednak przypadkowym rasistą. Już po postawieniu mu zarzutów przed rokiem działacze KNP przekonywali, że jest on więźniem politycznym.
Dokładnie przed rokiem opublikował na YouTube.com nagranie spod plakatu nawołującego do tolerancji rasowej w stolicy Podlasia. Adamowi Cz. "obcy" w jego rodzinnymi mieście się nie spodobali w ten sposób komentował antyrasistowską kampanię z udziałem białostocczanina hinduskiego pochodzenia i jego żony:
Jest jakiś pan ciapaty, podejrzewam, że ci, co chodniki im tam podpalali. Pisze "Białystok jest moim miastem". Ja powiem - Białystok nie jest miastem tego pana, tylko jest moim miastem, a ten pan wróci tam, skąd przyjechał, i zrobimy wszystko, żeby ludzie, którzy nie urodzili się w Białymstoku, tacy jak pan Truskolaski na przykład, wrócili tam, skąd przyjechali. A ten pan nie jest nawet z kontynentu europejskiego, więc Białystok nie jest jego miastem, ponieważ ten pan nie jest biały. Białystok jest dla białych, podkreślam. A co o tej pani możemy powiedzieć? Zdrajczyni rasy, zdrajczyni białej rasy. No i cóż. Tragedia narodowa"
- Ta wypowiedź (...) nie może być traktowana jako prawo do wyrażania opinii i wolności wypowiedzi, bo przekracza granicę prawa karnego, a także wkracza w granice praw innych osób - oceniła w poniedziałek sędzia Barbara Paszkowska.
Wyrok jest jednak nieprawomocny, a Adam Cz. już po wyjściu z sali rozpraw zapowiedział złożenie apelacji. Co więcej, zadeklarował, iż słowa, za które staje przed sądem powtórzyłby i dziś. Animuszu znanemu białostockiemu rasiście dodaje być może wsparcie, na które może liczyć ze strony rosnącej w siłę skrajnej prawicy.
