Internauci w prokuraturze za ściąganie "Obławy", ale wpaść możesz też za "Zmierzch"
Internauci w prokuraturze za ściąganie "Obławy", ale wpaść możesz też za "Zmierzch" fot. screen youtube.com

Walka z piractwem internetowym nabiera w Polsce rozpędu. Dostawcy internetu stacjonarnego na wniosek prokuratury przekazują śledczym dane internautów, którzy poskąpili na bilet do kina i nielegalnie ściągają oraz udostępniają filmy w sieci. Dlatego w skrzynkach pocztowych internautów może pojawić się list z przedprocesowym wezwaniem do zapłaty 550 zł. Nie wierzysz? Ja też nie wierzyłem.

REKLAMA
To nie jest żart. Taka sytuacja spotkała moją rodzinę w Niemczech. Gdyby przyszło pismo od szanowanej kancelarii adwokackiej z Frankfurtu nad Menem (oczywiście w Google sprawdziłem, czy takowa w ogóle istnieje), myśleliśmy, że to typowy "fake".
W internecie odszukałem wiele osób z Niemiec, które znalazły się w podobnej sytuacji – w tym także Polaków. Sytuacja zawsze wyglądała tak samo. Przychodzi fachowe pismo ze znanej kancelarii z przedprocesowym wezwaniem do zapłaty na kwotę 500 euro. Obok dead line, do którego należy zrobić przelew. Poniżej IP komputera, data ściągnięcia i udostępnienia pliku. No i sama nazwa feralnego filmu. W moim przypadku – o zgrozo, "Zmierzch". I wiem, że żadne tłumaczenia "nie to nie ja, to domowy i wspólny komputer", nie mają sensu.
Przez parę dni intensywnie zastanawialiśmy się co z tym zrobić. Może to oszuści? Takie przypadki też opisywali internauci. A jeśli to prawda, a my to zignorujemy, to dostaniemy wezwanie do sądu, a wówczas starty i konsekwencje mogłyby być znacznie poważniejsze – idące w dziesiątki tysięcy euro. Dlatego zapłaciliśmy. 500 euro można wydać w znacznie lepszy sposób niż za jedno DVD, ale czymże jest ta kwota przy 20 tys. grzywny, którą straszyli nas adwokaci.
Do dziś nie wiem, czy zrobiłem słusznie i czy nie zostałem po prostu naciągnięety na ponad 2 tys. zł. Jedno jest pewne, w naszym domu w Niemczech skończyło się korzystanie z torrentów. Definitywnie. Teraz pisma przedprocesowe zaczynają być rozsyłane coraz częściej także w Polsce, na zlecenie polskich producentów filmowych. Może ono trafić do każdego internauty, bo z nielegalnym ściąganiem plików z sieci jest jak z disco polo – nikt nie słucha, ale każdy zna słowa piosenek.
logo
Zastanów się czy chcesz dostać takie pismo. Fot. materiały własne