Abudabi, Las Vegas czy Ascot. A może Gdynia? W tym roku po raz pierwszy w Polsce odbędzie się jeden z etapów mistrzostw świata w wyścigach lotniczych. Emocji dostarczy nie tylko samo podglądanie szybujących pilotów, ale też fakt, że jednym z uczestników jest Polak – Łukasz Czepiela. 26 lipca cała Polska trzyma kciuki.
Reklama.
Wyścigi lotnicze to rzecz niebywała. Niesamowita prędkość, zjawiskowe maszyny i silna adrenalina. Nawet wtedy, kiedy przelot ogląda się w telewizorze. Niezależnie jednak od tego, jak duży macie ekran i na jaką głośność możecie pozwolić sobie przy swojej partnerce, prawda jest taka, że emocji na żywo nic nie zastąpi! 26 i 27 lipca w Gdyni będzie można oddać się samolotowemu szaleństwu. Wszystko za sprawą RedBull Air Race, którego jedna z części odbędzie się nad polskim morzem. W wyścigu weźmie udział 23 zawodników, 12 w grupie Master Class i 11 w Challenger Class. Warto dodać, że jednym z uczestników drugiej, pełnej wyzwań, ekipy jest Polak – Łukasz Czepiela. Młody, bo zaledwie 31 letni pilot akrobatyczny dzięki wyścigowi ma szanse wypłynąć (a może raczej wylecieć) na szerokie wody.
30 czerwca poznaliśmy szczegóły trasy, którą będą musieli pokonać niezrównani lotnicy. O jej szczegółach i sposobach na pokonanie jej w zawrotnym tempie opowiada Łukasz Czepiela. - W bramkę startową wlecimy z prędkością 370 km/h. Bardzo dużo da ustalenie dobrego kąta, aby dolecieć do szykany. Każdy będzie próbował przelecieć jak najbliżej jednego z pylonów bramki start/meta, żeby skrócić sobie drogę – tłumaczy Łukasz. - Wlatując na szykanę, będziemy musieli wygenerować bardzo duże przeciążenie w łuku. Zobaczymy tutaj wiele różnych technik. Niektóry zaczną dalej, na mniejszym przeciążeniu, niektórzy będą próbowali większego. Generowanie dużego przeciążenia jest o tyle problemem, że zwalnia samolot, powoduje bardzo duże opory. Po przeleceniu szykany mamy lekki lewy skręt. Potem kierunek w prawo, w stronę półósemki kubańskiej – ciasnego pionowego nawrotu. Tutaj będziemy mieli największe przeciążenie, jakiego możemy się spodziewać – maksymalnie 10G. Zaraz po przeleceniu tej bramki mocno ciągniemy drążek na siebie, odwracamy samolot półpętlą i lecimy z powrotem tą samą trasą, którą przylecieliśmy, aż do bramki numer pięć. Tutaj jest drugi najtrudniejszy element całego toru. Po przeleceniu obok pojedynczego pylonu znów musimy się zmieścić w bramkę startową. Będzie bardzo duże ryzyko uderzenia w pylon i widzowie przeżyją dzięki temu spore emocje. Kąt, w jakim ustawione są bramki, będzie powodował, że wielu pilotów podejmie ryzyko przelecenia obok pylonów jak najszybciej. Gdy już zmieścimy się w bramkę startową, raz jeszcze lecimy po torze, tak samo jak za pierwszym razem– dodaje i podsumowuje. – Tor ma około 6 km. Z naszymi prędkościami spodziewamy się czasów na poziomie 70 sekund.
Sam opis przyprawia o dreszcze, więc na żywo powinno być jeszcze lepiej. Ostatni weekend lipca w Gdyni to jednak nie tylko okazja do pobycia głową w chmurach, ale też szansa na MINI przejażdżkę. Wszystko za sprawą konkursu, w którym można wygrać MINI na tydzień. Wystarczy zrobić z ulotki RedBull Air Race samolocik, puścić go w ruch i nakręcić zjawiskowy lot. Najlepszy film zostanie nagrodzony w najlepszy sposób. Upominkami RedBull i wypożyczonym samochodem MINI. O tym, co można robić z samochodem przez tydzień na wybrzeżu, nie musimy wam opowiadać. Musimy wam za to powiedzieć, że RedBull Air Race to impreza zupełnie darmowa. Wystarczy przyjść w sobotę albo niedziele na miejską plaże albo nadmorski bulwar, żeby oddać się szaleństwu. Można fotografować, kibicować z całych sił i oczywiście trzymać kciuki. Za Łukasza, za ewolucje i za dobrą pogodę.