
Wychowanek domu dziecka to zawsze bohater pozytywny. Wyszedł na ludzi, choć nie miał łatwo. Łatwo więc otrzymuje od otoczenia brakujące mu od lat ciepło i serdeczność. Nie ma problemu, by dzieciństwo zniszczone przez los lub głupotę rodziców wypominano mu jako wstydliwą przeszłość. Tak jest. W filmach, serialach, książkach... – "Bidul" ciągnie się do końca życia – tak o rzeczywistości mówią mi tymczasem ci, którzy w domach dziecka tkwili aż do pełnoletności.
Pracę uratowało chyba to, że się w gabinecie szefa po prostu rozpłakałem, bo nie mogłem tego znieść. Ale wszystko się zmieniło i parę miesięcy później doszedłem do wniosku, że lepiej zostać freelancerem. Przynajmniej klientom nie muszę się tłumaczyć, że wyrosłem w domu dziecka.
