Paweł Pytel, prezes PTE Aviva wygarnia szefowi ZUS: Skoro już przejęli 153 miliardy z OFE, powinni poinformować ilu dzisiejszych 30, 40-latków jest zagrożonych niskimi emeryturami. Tylko szczerze i rzetelnie. Nie można na przykład zakładać, że całe to pokolenie przez kolejnych 30-40 lat będzie miało stałą pracę i rosnące pensje.
Został niecały miesiąc na złożenie deklaracji o pozostaniu w OFE, a chętnych jest malutko. 400 tys. z dotychczasowych 14 milionów członków OFE. Czuje Pan rozczarowanie, żal, że tak niewiele osób udało wam się przekonać do swoich usług po 15 latach istnienia?
Paweł Pytel: Nie mam żalu. Widać gołym okiem, że cały proces wyboru jest tak zaplanowany, by w systemie OFE pozostało jak najmniej klientów. Trzeba się zerwać z pracy, pobiec do ZUS i złożyć deklarację, albo na pocztę, kupić znaczek i ją wysłać... to sporo niedogodności. Jak zobaczyłem, że pierwszego dnia niewiele ponad 1500 osób złożyło deklaracje, to pomyślałem, że źle się to zaczęło. Szacuję, że co najmniej 2 miliony osób podjęło w duchu decyzję pozostania w OFE, ale zniechęca ich sposób składania oświadczeń.
A teraz ile osób składa deklaracje?
Ostatnio prawie 20 tys. osób dziennie wybiera OFE. Oświadczenia złożyło dotychczas ponad 450 tys. osób. Myślę, że do końca lipca uzbiera się 800 tys., może milion.
Nie. OFE nadal inwestują kapitał zgromadzony przez miliony Polaków. Są znaczącą siłą finansową na polskiej giełdzie i – co ważne– inwestorem długoterminowym. Podam przykład dlaczego warto bronić OFE. Na Lubelszczyźnie działa najlepsza w Polsce kopalnia Bogdanka, w której jesteśmy akcjonariuszem obok innych OFE. Kiedyś chciał ją kupić czeski gigant NWR, ale nie sprzedaliśmy, bo to dobry, dochodowy biznes. Gdybyśmy sprzedali, to dywidenda z tej kopalni trafiłaby za granicę, a nie byłaby dalej inwestowana w Polsce. Sens istnienia OFE to także kapitał dla mniejszych polskich firm. Akcje KGHM, Orlenu i PZU kupują inwestorzy z Londynu i Nowego Jorku, a dalszy rozwój i tworzenie miejsc pracy przez małe i średnie spółki zależy głównie od dostępności krajowego kapitału, który zapewniają właśnie OFE.
Ale tak serio, jest się o co bić? Przecież tych niecałych 3 proc. odprowadzanej do OFE składki średnio zarabiający Polak zaoszczędzi 1200 zł rocznie. To nie jest kapitał emerytalny, ani nawet kapitalik...
Liczę przede wszystkim na osoby świadome, że oszczędzanie na emeryturę jest niezbędne, by mieć raczej kapitał niż kapitalik. Te osoby nie tylko chcą nadal przekazywać składkę do OFE, ale same oszczędzają w trzecim filarze. Rozumieją, że nierównowaga w systemie emerytalnym powiększa się. Nie można więc liczyć tylko na składki przyszłych pokoleń i waloryzację w ZUS, która nie utrzyma się na tak hojnym poziomie jak obecnie.
Na początku doradzano nam, żeby nawet nie odbierać telefonów od klientów, którzy dzwonili tu zdezorientowani i pytali, czy wybrać ZUS czy OFE. Potem jednak uznaliśmy, że jesteśmy im winni przynajmniej informację o terminie i konsekwencjach wyboru. Publiczna kampania informacyjna jest praktycznie niewidoczna z perspektywy milionów klientów, skoro w niedawnym sondażu aż 42 proc. ankietowanych stwierdziło, że oświadczenia w sprawie OFE można składać do końca... września.
Bał się pan więzienia?
W pierwszym projekcie ustawy faktycznie zapisano, że za złamanie zakazu reklamy OFE grozi milion złotych kary i do 2 lat więzienia. Powiało grozą… Zastanawialiśmy się w branży pół żartem, pół serio, kto zostanie pierwszym więźniem dla tej sprawy. Później sankcja została „złagodzona” i stanęło na karze od 1 do 3 milionów złotych. Jednak pomysł karania więzieniem za reklamowanie OFE wywarł wpływ na naszą branżę. W polskim prawie nie ma przecież definicji reklamy. Skoro trudno wytyczyć dokładną granicę między reklamą a informacją, nie wiadomo, za co można dostać karę.
Po tej awanturze, nie zgadza się Pan z ani jednym słowem krytyków?
W tej debacie podkreślaliśmy, że środki zgromadzone już w OFE muszą być chronione, bo to realne oszczędności emerytalne Polaków. Natomiast wysokość składki przekazywanej do OFE zależy od stanu finansów publicznych. Składka została już obniżona w 2011 roku, co przyjęliśmy do wiadomości. Byliśmy gotowi do zmian zasad inwestowania, do obniżenia opłat. Natomiast dla wielu polityków, a nawet niektórych ekonomistów OFE były swego rodzaju zasobnikiem z pieniędzmi, z którego, gdyby w kraju waliło się i paliło, można trochę wziąć. Ale nawet patrząc z takiego punktu widzenia trudno się zgodzić, że ta czarna godzina właśnie nadeszła. Prawdziwe wyzwania dopiero przed nami.
Sporo się też wam oberwało za wysokie prowizje od składek...
To już nie jest problemem. Niedawno zaproponowaliśmy całkowitą rezygnację z opłat od składek, ścinając zarazem tę opłatę w naszym OFE z 1,75 do 0,75 proc. Jak już jesteśmy tacy dokładni, ZUS zabiera sobie po drodze 0,4 procenta od składek wpłaconych przez pracodawcę, a przelanych do OFE. Pytam, z czego wynika ta opłata?
ZUS przejął 153 mld z OFE. Co by pan chciał powiedzieć jego prezesowi?
Akurat prezes ZUS dobrze rozumie, że sprawa jest poważna i nie można dezawuować oszczędzania na emeryturę, powtarzając, że najlepsza i jedyna bezpieczna emerytura będzie z ZUS. Problem polega na tym, że wskutek zmian demograficznych wielu dzisiejszych 30, 40-latków otrzyma w przyszłości z ZUS bardzo niskie emerytury. Potrzebna jest publikacja rzetelnych raportów na ten temat, które mogą zmobilizować decydentów i społeczeństwo do działania. Nie można na przykład zakładać, że całe to pokolenie przez kolejnych 30-40 lat będzie miało stałą pracę i rosnące pensje.
A nie będą mieli?
Uproszczone modele wyliczania przyszłych emerytur zakładają, że płaca każdego przyszłego emeryta będzie rosła i że nie będzie on miał przerw w pracy. Z danych o współczesnym rynku pracy wiemy, że część osób po 55. roku życia będzie miała niższe wynagrodzenie i w konsekwencji niższe składki w ZUS. Niektórzy będą mieli nawet kilkuletnie przerwy w pracy, a tym samym w opłacaniu składek. Taka dziura w oszczędzaniu dużo kosztuje...
Strachy na lachy słabo się sprzedają, skoro Polacy jakoś nie oszczędzają na emerytury
Nie chodzi o to, żeby straszyć, ale spojrzeć prawdzie w oczy. Większość dzisiejszych 30- i 40- latków ma bardzo słabe zabezpieczenie emerytalne. Nie wystarczy tylko mówić, że będą mieli niskie emerytury. Oczekiwałbym, że po tym, co się stało z OFE, jakiś poważny polityk wstanie i powie: mam plan, jak skłonić Polaków do odkładania na emeryturę i na przykład w ciągu czterech lat nakłoni do tego 30 proc. pracujących Polaków. Uruchomi w ten sposób mechanizm, dzięki któremu większość zabezpieczy sobie godną emeryturę, jak to jest w krajach rozwiniętych.