Chociaż nadal trwają negocjacje, spotkania i rozmowy, prawica zjednoczy się i wspólnie wystartuje w wyborach parlamentarnych. Ale nie wiadomo, czy dotrwa do nich w tym samym kształcie osobowym.
Jarosław Kaczyński skończył niedawno 65 lat. Prezes PiS ma świadomość, że wybory parlamentarne w 2015 roku mogą być ostatnią szansą na zajęcie fotela premiera i rządzenie przez pełną kadencję. Ostatnią szansą na zostawienie po sobie dziedzictwa i zatarcie złych wspomnień po IV RP. Dlatego trwa budowanie frontu jedności prawicy.
Nadzieje są ogromne. Politycy Polski Razem i Solidarnej Polski są przekonani, że dzięki ich poparciu uda się zbudować większościowy rząd. Takie samo przekonanie musi panować w partii Jarosława Kaczyńskiego, bo inaczej nikt nie miałby ochoty na przygarnianie rozłamowców. Ale ten projekt jest z góry skazany na niepowodzenie.
Prawica nie potrafi współpracować
Wygłodzona siedmioma latami egzystencji w opozycji partia jest rozrywana wewnętrznymi napięciami. Bo pomimo tego, że Prawo i Sprawiedliwość jest liderem sondaży, nie dają one miejsc pracy dla tłumów działaczy. Poza tym od sondaży do wygrania wyborów jest jeszcze daleka droga, a PO ma dużą możliwość mobilizacji, co pokazały chociażby ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego.
Opór materii może wystąpić też w przystawkach. Polska Razem, jeszcze zanim na dobre powstała, musiała pożegnać się ze środowiskiem Republikanów Przemysława Wiplera. Poszło o podział wpływów i faworyzowanie ludzi dawnego PJN. Także Solidarna Polska nie była wolna od konfliktów, by wspomnieć otwarty spór między Marzeną Wróbel a kierownictwem klubu parlamentarnego.
Nikt nie zaufa Ziobrze
Ziobro i jego ludzie będą w PiS członkami drugiej kategorii. Bo nawet jeśli uda im się wynegocjować stanowiska dla siebie, będą na cenzurowanym. Uważnie będzie im się przyglądało kierownictwo partii, bojąc się kolejnego spisku i rozłamu. Opór będą stawiać też koledzy z PiS. Będą mieli za złe to, że partia tak łatwo wybaczyła rozłamowcom, nie wynagradzając wiernych pretorian.
Powrót do PiS może być dla ziobrystów trudny także z powodów czysto ludzkich, towarzyskich. – Raczej o jakichś przyjaźniach nie może tutaj być mowy. Wielu ludzi w PiS pozytywnie ocenia czasy wspólnej pracy dla Polski ze Zbigniewem Ziobrą. Wielu uważa, że Zbyszek Ziobro popełnił błąd wychodząc z Prawa i Sprawiedliwości – mówił w „Bez autoryzacji” Stanisław Pięta. Oceniał też, że Ziobro powinien przeprosić za rozłam.
Ambicje liderów
Zarówno Solidarna Polska, jak i Polska Razem to skutki uboczne nadmiaru ambicji liderów tych ugrupowań. Obie powstały, bo Ziobro i Gowin przegrali wewnątrzpartyjne przepychanki. Nie mieli już pola manewru i albo zostaliby sprowadzeni do pozycji szeregowych członków, albo musieli spróbować sił w swojej partii.
2,5 roku – tyle trwała próba wybicia się na samodzielność przez Ziobrę. Gowin jeszcze rok temu startował w wewnętrznych wyborach na szefa PO. I te ambicje nie zginęły. Rok temu Gowin mógł liczyć na fotel wiceprezesa PiS, dzisiaj zapewne tyle nie ugra, bo na fotel wiceszefa PiS musiałby wrócić także Ziobro. Na to nie ma szans. Programem maksimum będą więc stanowiska ministerialne. Ale czy to Ziobrze i Gowinowi wystarczy?
Wybory
Budowany na wybory parlamentarne wehikuł może nawet nie dojechać do linii startu. Bo po drodze są jeszcze dwie elekcje, które mogą zakończyć ambitny projekt. Chociaż listy w wyborach samorządowych są niezwykle pojemne, emocje i tarcia są tam tak samo silne - jeśli nie bardziej - jak w polityce krajowej. Dlatego liderzy będą musieli włożyć sporo wysiłku w poukładanie lokalnych układów i układzików.
Drugi poważny test czeka zjednoczoną prawicę w maju przyszłego roku, kiedy będziemy wybierać prezydenta. Budowane bez pieniędzy z budżetu państwa partyjki Ziobry i Gowina nie udźwignęłyby ciężaru kampanijnego maratonu. Są więc pod ścianą i ich pozycja negocjacyjna jest słabsza. Ale to nie znaczy, że i tutaj nie pojawi się pole do konfliktów – począwszy od wyboru kandydata, przez przez obsadzanie miejsc w jego sztabie aż po wybór strategii i taktyki na kampanię.
2+2 to nie 4
Prawo i Sprawiedliwość zdobyło w wyborach do PE niemal 32 proc. głosów, Solidarna Polska prawie 4 proc., a Polska Razem trochę ponad 3 proc. Ale to wcale nie znaczy, że zjednoczona prawica będzie miała 30 proc. głosów. Od Ziobry i Gowina na pewno odwróci się część wyborców, którzy postrzegali ich jako prawicową alternatywę dla Kaczyńskiego. Z kolei PiS straci tych, którym nie spodoba się przeszłość Ziobry (wielokrotnie atakował PiS) i Gowina (był ministrem w rządzie Tuska).
Na drodze do zjednoczenia i odniesienia przez wzmocniony PiS wyborczego zwycięstwa długa droga. Droga wyboista, niełatwa, a do tego z pasażerami, którzy mogą próbować prezesowi wyrywać kierownicę.
A to może zakończyć całą wycieczkę w przydrożnym rowie.