Ministerstwo Finansów zapomniało, że musimy spłacić samoloty F-16. W poprzednich latach musieliśmy wydawać na to po ok. 130-300 mln dol, teraz rachunek od Amerykanów opiewa na 1,8 mld dol (czyli 5,5 mld zł). Ministrowi obrony udało się jednak przekonać Mateusza Szczurka, by wysupłać dodatkowe pieniądze – inaczej trzeba by przyciąć program modernizacji armii.
Niespodziewane wydatki zdarzają się każdemu. Ale przez niedopatrzenie urzędników niespodziewanym wydatkiem stała się rata, którą powinniśmy zapłacić za F-16. Według podpisanej w 2003 roku ostatnia rata kontraktu to połowa całej jego wartości – do zapłacenia jest więc 1,8 mld dol – informuje „Rzeczpospolita”. To nie zabójczy wydatek dla Ministerstwa Obrony Narodowej, ale nikt go nie zaplanował.
W poprzednich latach nasze raty dla Amerykanów wynosiły średnio 130-300 mln dol, najwięcej przelaliśmy im w 2006 r. – ok. pół mld dol. Niemal czterokrotnie wyższa kwota zachwiałaby planem modernizacji naszego wojska. Pieniądze, które należą się Amerykanom pochodziłyby z cięć w innych programach.
Ale Tomasz Siemoniak ze wsparciem Bronisława Komorowskiego przekonał ministra finansów Mateusza Szczurka, by przeznaczyć na ratę dodatkowe pieniądze. Szczurek chciał natomiast wykorzystać to niedopatrzenie do oszczędności. Ale uzgodniono, że rata za F-16 będzie traktowana jako realizacja prezydenckiego planu zwiększenia wydatków na uzbrojenie z 1,95 proc. PKB do 2 proc. PKB.