Był cenionym aktorem, jednym z najbardziej znanych satyryków, przez chwilę nawet politykiem. Teraz jest bezrobotnym rolnikiem, który twierdzi, że prześladują go za poglądy. Koledzy z branży mówią jednak co innego: Janusz Rewiński stał się "niepokorny" dlatego, że wylądował na bezrobociu, a nie odwrotnie. – Też zniknąłem z telewizji i mógłbym z tego zrobić sobie sztandar. Jeśli ktoś nazywa się "prawicowym satyrykiem", to znaczy, że satyrykiem już nie jest – komentuje kabareciarz Krzysztof Piasecki.
Rewiński w prawicowym drugim obiegu zajął miejsce obok satyryków, których masowa popularność dawno przeminęła. Marcin Wolski, Jan Pietrzak czy Andrzej Rosiewicz częściej biją w "zdrajcę" Tuska i jego "zdradziecki" rząd, niż kpią i żartują. To samo słynny "Siara' z "Kilera".
"Rządzą nami przebrani w garnitury dresiarze, są tacy sami jak ci, którzy podjeżdżają pod kluby nocne swoimi dieselami, z dziewczynami, na których twarzach widać, jaki zawód uprawiają. Tym na górze się wydaje, że jak zrzucili dresy i założyli garnitury, to już są biznesmenami" – przekonuje w ostatnim wywiadzie dla "wSieci" braci Karnowskich.
Podobnych rozmów było mnóstwo, a mieszkający na wsi Rewiński, niczym wewnętrzny emigrant, co jakiś czas zabiera głos i obwieszcza, że w Polsce jest coraz gorzej. Najwyraźniej taka formuła zaczęła się zresztą powoli wyczerpywać, bo wspomniany wywiad reklamowany był hasłem: "Żarty się skończyły". Nowym akcentem jest tutaj deklaracja, że "Siara"... ostatecznie kończy z żartami.
"Śmiać się można z rzeczy nie do końca oczywistych, ale z okradania ludzi w biały dzień? Z takiej ohydy, którą robią z krajem? Nie da się, nie potrafię i chyba Polacy już nie potrafią" – twierdzi.
"Mogą mówić, że jestem PiS-dzielcem"
To symboliczna klamra, bo właśnie mijają cztery lata od momentu, gdy Rewiński zdecydował zejść z estrady i ustawić po jednej stronie politycznego sporu. W 2010 roku znalazł się w Społecznym Komitecie Poparcia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który walczył o prezydenturę. Co go do tego skłoniło? Odpowiedź pierwsza - potrzeba serca.
"Zrzucono mi 96 ludzi w Rosji" – mówił o katastrofie smoleńskiej w wywiadzie dla "Polityki": "Może już nadszedł czas, że satyrycy powinni występować na konwencjach partyjnych. Czas wyjść z piaskownicy. Satyrycy też czytają, słuchają i myślą. Może doszli do wniosku, że to nieelegancko, nieetycznie i nie na miejscu siedzieć cicho. Może doznają olśnienia. Zaczynają wierzyć w prawdę, której nie znali".
Niepokorny poza TV
"Siara" sam przyznaje, że kierowały nim też inne motywy. Przez lata miał swoje programy w telewizji. Od 1998 do 2004 roku wraz z Krzysztofem Piaseckim prowadził na antenie TVN "Ale Plamę", a potem m.in. "Szkoda Gadać" i "Siara w kuluarach" w TVP. W pierwszym przypadku stracił pracę, bo nie dogadał się z szefostwem w sprawie wynagrodzenia. Z Telewizji Polskiej wyleciał, bo rzekomo nie spodobała się jego bezkompromisowość.
"Bo ja, proszę pani, jestem nieodłączną częścią naszej rzeczywistości. Pan prezes TVP Piotr Farfał nie odnowił ze mną umowy na dalszy ciąg programu 'Szkoda gadać'. Kiedy odszedł z telewizji, pojawił się nowy prezes. Potem były protesty pana ministra Grada, który chiał wiedzieć, czy ten prezes jest naturalny czy nienaturalny. W końcu rejestr sądowy wpisał nowy zarząd. A ja nadal czekam na propozycję. Na razie nikt nie dzwoni" – opowiadał w wywiadzie.
Czuje się skrzywdzony, tak jak skrzywdzeni czują się Wolski z Pietrzakiem. Wszyscy twierdzą, że prawicowe poglądy skazały ich na izolację. Ale czy na pewno?
Krzysztof Piasecki, dobry kolega Rewińskiego, ma inne zdanie. – Robiąc program "Ale plama" staliśmy po stronie elektoratu, staraliśmy się szczypać wszystkie opcje polityczne po równo. Natomiast już w programie "Szkoda gadać" Januszowi się odmieniło. Miał wyraźny przechył na jedną stronę. Starałem się z nim o tym rozmawiać i to niwelować. Satyryk powinien być bezstronny, atakować głupotę i szwindle. Może mieć poglądy, tylko że ujawniając je staje się niewiarygodny – ocenia w rozmowie z naTemat.
Jak twierdzi, nie ma mowy o prześladowaniu Rewińskiego. – Nasz zawód składa się z wielu elementów. Mimo że mnie też nie ma mnie w telewizji, trudno żebym uważał, że jestem zepchnięty na boczny tor. Po prostu jest zmiana pokoleniowa i estetyczna, a my się w pewnych kategoriach już nie mieścimy. Po programie "Szkoda gadać" Janusz miał jeszcze jedne program w TV, a ja już nie miałem. Wtedy też mógłbym wywiesić sztandar, mógłbym powiedzieć, że jestem niepokorny – zaznacza.
Mógłby wrócić
Najwidoczniej Rewiński w nowej roli komentatora, czasem agitatora, dobrze się odnajduje. "Nie dostaję żadnych propozycji. Ani w filmie, ani w serialu. Absolutnie żadnych.." – narzekał niedawno w rozmowie z "Faktem". Piasecki przekonuje jednak, że gdyby chciał, mogłoby być inaczej.
– Fakt jest faktem, że był i pewnie wciąż jest jednym z bardziej znanych satyryków. Gdyby zdecydował się na powrót na estradę, pewnie miałby duże grono zwolenników. Brnąc dalej w stronę polityki taką możliwość sobie chyba zamyka. Jego wybór – podsumowuje.