Dzięki korzystnym przepisom UPC, Netia, Vectra i inne kablówki szybko zdobyły klientów na swoją ofertę internetu
Dzięki korzystnym przepisom UPC, Netia, Vectra i inne kablówki szybko zdobyły klientów na swoją ofertę internetu Fot. Shutterstock

Netia otworzyła swoją pierwszą sieć w 1994 roku w Świdniku. Cztery lata później miała już 100 tys. klientów, ale boom na jej działalność przyszedł dużo później – po wprowadzeniu prawa, dzięki któremu kablówki zaczęły korzystać z infrastruktury TPSA. Gdy wprowadzano te przepisy, w zasadzie wszyscy przedstawiciele takich firm twierdziło, że to najważniejsze wydarzenie branżowe roku. Dzisiaj widać, że nawet jedno z najważniejszych w ciągu ostatnich lat.

REKLAMA
Początki były trudne...
1990 rok, powstaje zapomniany już R.P. Telekom – późniejsza Netia. Zaczyna od działania na terenie Piły, w 1994 roku zdobywa klientów w Świdniku, po otwarciu tam swojej sieci. W 1998 świętuje swój pierwszy sukces – przekroczenie liczby 100 tysięcy klientów. Wtedy nikt nie podejrzewał, że lokalna sieć stanie się jednym z najwazniejszych graczy całego rynku.
Podobnie było z innymi spółkami tego segmentu: Multimedią, Vectrą i UPC. Obie się nie spodziewały, że obok TPSA/Orange będą jedynymi firmami wymienianymi w zestawieniach dotyczących udziału spółek w rynku szerokopasmowego internetu. Multimedia zaczynała w Kaliszu w 1991 roku jako TeleCal, Vectra w tym samym roku w Słupsku.
W latach '90 - telewizja
Wszystkie te firmy prowadziły swoją małą, ale skuteczną ekspansję. Trzeba jednak zaznaczyć, że wszystkie bądź przejmowały inne firmy, bądź stawały się własnością większych spółek, które inwestowały w sektor telekomunikacji – nierzadko trafiając w ręce zagranicznych biznesmenów.
Z początku firmy te zajmowały się wyłącznie telewizją kablową, docierając do coraz większej liczby klientów w swoich regionach. Internet wówczas raczkował i monopol na niego miała TPSA. Mimo to, zarówno UPC Polska powstałe w 2000 roku poprzez przejęcie przez UPC Polskiej Telewizji Kablowej, jak i Multimedia czy Vectra, postanowiły wkrótce wejść na rynek internetu i konkurować z gigantem.
W latach 2000 - internet
Kto wówczas używał sieci, pamięta jak słabo rozwinięty był to wówczas rynek. Użytkownicy w zasadzie nie mieli za bardzo wyboru i każdą nową opcję – szczególnie tańszą od TPSA – przyjmowali z entuzjazmem. Szybko jednak okazało się, że sieci kablowe i inni operatorzy nie są w stanie faktycznie konkurować z Telekomunikacją Polską – choć już w latach 2005-2006 tego typu dostawcy internetu stanowili istotną część rynku.
Niezadowolony z tempa rozwoju rynku i małej na nim konkurencji Urząd Komunikacji Elektronicznej postanowił wspomóc mniejszych operatorów regulacjami. Ówczesna TPSA miała ok. 80 proc. udziału w rynku i w związku z tym UKE postanowiło nałożyć na nią obowiązek udostępniania swojej infrastruktury szerokopasmowego internetu innym operatorom. Ani sieci kablowe ani operatorzy alternatywni nie mieli bowiem możliwości, by tworzyć własną, rozbudowaną infrastrukturę, a UKE zależało na szybkim spadku cen i upowszechnianiu sieci, co zresztą się stało na skutek wprowadzonych przepisów. Zanim weszły one w życie, udział poszczególnych firm w tym rynku wynosił maksymalnie do kilku procent.
Jak prawo stało się dopingiem dla kablówek
Kablówki szybko zorientowały się, że dzięki stanowionemu prawu mogą oferować internet równie szybki, co TPSA, ale... znacznie tańszy – bo nie ponoszą gigantycznych kosztów utrzymywania infrastruktury. Konsumenci zaczęli wtedy coraz częściej patrzeć w stronę szybkiego internetu od kablówek.
Dla niektórych, jak Multimedii, wprowadzenie tego obowiązku było prawdziwym przełomem. Dostępność infrastruktury TPSA sprawiła, że lokalna kablówka weszła ze swoimi ofertami na poziom ogólnopolski. Rok później przejęła Tele2, a już w 2009 roku miała pół miliona abonentów szerokopasmowego internetu – podczas gdy w 2006 roku było ich jedynie 70 tysięcy.
Nic więc dziwnego, że ówczesny Dyrektor Departamentu Rynku Telekomunikacyjnego Multimedii Jerzy Trzaskowski w rozmowie z PC World Computer stwierdził, że wprowadzona regulacja jest najważniejszym branżowym wydarzeniem roku. Trzaskowski chwalił UKE za zwiększenie w ten sposób konkurencji na rynku.
Podobnie wypowiadali się przedstawiciele Aster czy UPC Polska. Oczywiście w ich wypowiedziach nie brakło słów o zaostrzeniu konkurencji czy upowszechnianiu internetu w Polsce dzięki nowej regulacji, ale dość jasno dawali też do zrozumienia, że kablówkom czy operatorom alternatywnym po prostu się to opłaca. W czerwcu 2007 UPC miało 247 tys. abonentów internetu, w lutym 2009 – już ponad 400 tysięcy.
Jarosław Pijanowski, dyrektor marketingu UPC Polska
Wypowiedź z 2007 roku dla PC World Computer

W 2007 z pewnością ważne były decyzje UKE, które pozwoliły alternatywnym operatorom na świadczenie usług na łączach TPSA i wynikająca z tego migracja klientów oraz wzrost liczby użytkowników Internetu. Korzystna dla rynku okazała się także rywalizacja na promocje i oferowanie coraz lepszych usług w coraz niższej cenie, również w UPC. Takie działania operatorów przyczyniły się do znacznego wzrostu liczby użytkowników Internetu. Tylko przez cztery miesiące od stycznia do kwietnia 2007 r. przybyło ich ponad milion. UPC również zanotowała bardzo zadowalający wzrost: w porównaniu z ubiegłym rokiem mamy dwa razy więcej użytkowników, na koniec czerwca zanotowaliśmy ponad 247 000 abonentów tej usługi. Rośniemy w siłę, na polskim rynku szerokopasmowego dostępu do Internetu zajmujemy obecnie pozycję drugiego największego dostawcy po TP S.A. i zamierzamy ją utrzymać.


Prawo uczyniło z nich ogólnopolskich graczy
Tak dynamiczna ekspansja kablówek pozwoliła im na dokonywanie kolejnych inwestycji i zajmowanie coraz większej części rynku.
W grudniu 2008 potentatem szerokopasmowego internetu wciąż było co prawda Orange z udziałem 57 proc., ale już wtedy kablówki stawały się samodzielnymi, dużymi graczami, którzy zaczynali wypychać Orange. Netia zajęła wtedy 2. miejsce z udziałem ponad 10 proc., co jak podkreślały branżowe serwisy, było głównie efektem ucieczki klientów z TPSA – i jednocześnie skutkiem wprowadzonej w 2007 roku regulacji. Trzecie miejsce zajęło UPC Polska, również mając już dla siebie ponad 10 proc. rynku – różnica między UPC i Netią była minimalna. Multimedia goniła konkurentów z wynikiem 7 proc.
Sprzedawać internet na cudzych łączach - dobry biznes
Wówczas jeszcze, przy tak dużej dominacji TPSA/Orange, wciąż uważano obowiązek udostępniania przez giganta infrastruktury za służący rynkowi. Już wtedy jednak zaczynało być widać, że na dłuższą metę taka regulacja będzie szkodliwa – bo Orange jako jedyna firma w Polsce posiadała środki niezbędne do inwestowania w nowoczesną infrastrukturę na skalę ogólnopolską, ale jednocześnie traciła klientów i musiała, przez prawo, oferować klientom swój internet drożej.
Przez ten obowiązek francuskiemu gigantowi nie opłacało się inwestować dużych kwot nowe łącza, bo trzeba by je udostępniać agresywnie rozpychającej się konkurencji – a wówczas byłoby to kompletnie nieopłacalne.
O ile jednak w latach 2007-2010 dyskusje na tą regulacją toczyły się głównie w kontekście biznesowym, konkurencji na rynku, to dzisiaj o obowiązku nałożonym na Orange dyskutujemy już odnośnie... przyszłości Polski.
Teraz prawo mści się na Polakach
Brak inwestycji bowiem zemścił się na nas wszystkich – Unia Europejska oczekuje bowiem, że Polska spełni cele Europejskiej Agendy Cyfrowej, a bez inwestycji dokonywanych przez Orange się na to nie zapowiada. By do tego doszło, z francuskiej firmy trzeba zdjąć kajdany w postaci obowiązku udostępniania infrastruktury – czego zresztą domaga się UKE.
Na szczęście w konsultacjach Urzędu większość podmiotów rynku poparła zdjęcie tej regulacji przynajmniej w 76 gminach, gdzie konkurencja jest już wystarczająca. Protestują tylko dwa podmioty: sieci kablowe. Nic dziwnego – ich biznes na tym na pewno ucierpi. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że chęć utrzymania swoich zysków na odpowiednim poziomie nie przeszkodzi UKE w "uwolnieniu internetu", jak określa się planowaną deregulację. Projekt deregulacji właśnie trafił do Komisji Europejskiej i czeka na jej opinię. Jeśli UKE dostanie od KE zielone światło, możemy zacząć zacierać ręce – wówczas internet w Polsce nie tylko przyspieszy, ale też stanie się bardziej konkurencyjny.