
Minister Radosław Sikorski ogłosił, że pozywa "Fakt", ponieważ gazeta naruszyła jego prywatność wysyłając nad posiadłość w Chobielinie drona z kamerą. Bezzałogowy samolot uwiecznił jedynie dworek i park, o naruszeniu prywatności nie ma mowy - broni się redaktor naczelny dziennika. Gdzie zatem leży granica prywatności, którą mógłby naruszyć dron?
Jak informuje naTemat Jędrzej Niklas z Fundacji Panoptykon, ministerstwo spraw wewnętrznych pracuje nad projektem ustawy regulującej użycie kamer monitoringu i być może kamery zamontowane na dronach będą podlegać pod zapisy tej ustawy. Na razie jednak dopiero powstają wstępne założenia do tej ustawy i o końcowych rozstrzygnięciach nie ma nawet co spekulować.
Przykład ministra Sikorskiego pokazuje, że kwestię dronów i ich ingerencji w prywatność warto uregulować. Mogą to być przepisy odnoszące się wprost do prywatności, ale mogą one również dotyczyć obszarów, nad którymi mogłyby latać. Łatwo jest mi sobie wyobrazić przepisy wykluczające możliwość latania dronami nad prywatnymi domami, terenami wojskowymi czy budynkami rządowymi.
Biorąc pod uwagę, że w Polsce nie ma na razie konkretnych przepisów mówiących jak bardzo drony mogą naruszać naszą prywatność, w głowach części czytelników mogła zaświtać myśl, że z dronami można obecnie zrobić wszystko. Tak nie jest.
