„Gdzie ci mężczyźni? Prawdziwi tacy?”- śpiewała Danuta Rinn w latach 70. Dekady minęły i kobiety wciąż zadają sobie to pytanie. Wzdychają do macho, silnych i zdecydowanych, słowem: prawdziwych mężczyzn. A mają równouprawnienie i XXI wiek, a więc partnerów którzy gotują, zmywają i „jeżdżą na szmacie”.
Nie da się pogodzić oczekiwań kobiet z ich marzeniami o idealnym facecie – oświadczył psychoterapeuta Paweł Dróździak w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów". Wygląda na to, że jesteśmy trochę skazane na ciągłe niezadowolenie.
Czego pragną kobiety?
Kobiety pożądają silnych mężczyzn. Zdecydowanych i uwodzicielskich macho. To o nich śnią po nocach, o nich fantazjują. To pierwotny instynkt zapisany w genach. Mężczyzna ma być silny i kropka. Dlaczego? Bo kobieta szuka w nim oparcia i poczucia bezpieczeństwa, a to są cechy typowo męskie.
Ale jest i druga strona medalu. Czasy i wzorce bardzo się zmieniły: – Media, książki i koleżanki powtarzają dziś kobietom, że mężczyzna szanuje je i myśli o nich poważnie tylko wtedy, kiedy traktuje je po partnersku. On nie ma być księciem na białym koniu, a one księżniczkami, które obsypuje kwiatami. On ma dziś stać na zmywaku, sprzątać, gotować i zmieniać pieluchy dzieciom – stwierdził Paweł Dróździak. Kobiety, przekonane że to dowód jego miłości i zaangażowania, tego się właśnie domagają.
W grę wchodzi też zwykłe, ludzkie poczucie sprawiedliwości. Bo jeśli ona pracuje osiem godzin, wraca do domu i widzi stertę brudnych garów to myśli: „on nic nie robi w domu. A ja też pracuję i się męczę, więc obowiązki powinny być po równo”. Innymi słowy: wzorce społeczne się zmieniły i podział zadań nie jest już taki oczywisty.
Skoro kobiety zarabiają i robią kariery - to chcą, żeby było sprawiedliwie. Żeby mężczyzna też pozmywał, poodkurzał i wyszedł z dzieckiem na spacer. Żeby zaangażował się w prowadzenie domu. Chcą równego podziału obowiązków i wolnego czasu dla siebie. I nie chcą się czuć poszkodowane.
Tyle że mężczyzna, który „jeździ na szmacie” traci w oczach kobiety, czy ona tego chce czy nie. Dlaczego? Bo to nie licuje z wizerunkiem macho, prawdziwego samca którego ona pożąda. – Żadna kobieta nie fantazjuje o facecie w fartuszku i wielkich, żółtych, kuchennych rękawicach – zauważa Dróździak w wywiadzie dla magazynu WO. To nie kręci. Kiedy facet chce uwieść kobietę, to czy przywdzieje fartuszek i pokaże jej jak fantastycznie zajmuje się domem? No, nie!
Seks czy sprzątanie?
Patrząc od strony praktycznej, to domaganie się równości w domu jest bardzo fair. – Bo niby czemu jeśli ja ugotuję obiad, to on ma nie pozmywać? – pyta Martyna, 28-letnia graficzka, która pracuje i dobrze zarabia, a od pięciu lat jest mężatką.
Ale trzeba liczyć się z tym, że równość może zabić chemię w związku. Potwierdzają to badania (prowadzone m.in. przez socjologów z Uniwersytetu w Waszyngtonie) które pokazały, że pary w „nowoczesnych” związkach uprawiają dwa razy mniej seksu. Potwierdzono że mężczyznom, którzy zajmują się domem, poziom testosteronu spada o 30 proc. Są też badania które pokazują, że w związkach gdzie mężczyzna zarabia mniej od kobiety, to one łykają więcej psychotropów i są nieszczęśliwe. Gdzie tkwi więc problem? W sprzeczności marzeń i oczekiwań. Kobieta szuka siły w facecie, ale chce równości w domu. A on nie może być jednocześnie wojownikiem i wrażliwym poetą, domatorem i rekinem finansjery, gosposią i samcem alfa. Tego nie da się pogodzić.
– Po kilku latach małżeństwa patrzysz na faceta inaczej. Nie ma motylków w brzuchu, za to jest codzienność. Sprzątanie, zakupy i pranie, a dzika namiętność wygasa. Ale jeśli mogłabym do niej wrócić kosztem niepozmywanych garów po obiedzie, to jestem za! – mówi Martyna. Agata, singielka, którą pytam o zdanie, myśli zgoła inaczej: – Ja marzę o partnerze, który za mnie pozmywa i wstawi pranie! Który zaangażuje się w prace domowe, wyjdzie z psem, wyniesie śmieci bez przypominania mu o tym dziesięć razy. W ogóle nie wyobrażam sobie, że miałoby być inaczej.
Ale kiedy kobieta już ma tego "koguta domowego" to tęskni za prawdziwym macho. A kiedy ma u boku "prawdziwego samca", to jest dla niej tragedia: bo on ogląda się za innymi, poniewiera, nie okazuje miłości i nie pomaga w domu. Na pocieszenie można tylko powiedzieć, że panowie też nie mają lekko. Są zagubieni jak dzieci we mgle, bo nie wiedzą "czego te kobiety od nas chcą".
Czy jest jakieś rozwiązanie? Panie do garów, panowie do pracy? Absolutnie nie, seksizm nie ma tu nic do rzeczy. Zdaniem psychoterapeuty, to po prostu "pęknięcie" ludzkiej natury. Drogie Panie! A może, znając obie strony medalu, pora się na coś zdecydować?