W 2015 roku PiS wraz z Kongresem Nowej Prawicy wygrywają wybory i sięgają po władzę, a Janusz Korwin-Mikke zostaje wicepremierem. Nierealne? Nie według Kancelarii Premiera. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", w KPRM taki scenariusz jest rozważany na wypadek zajęcia przez Donalda Tuska stanowiska w strukturach Unii Europejskiej.
Tusk pierwszym mocarzem UE...
Chociaż Donald Tusk deklaruje, że zależy mu na kierowaniu krajem przez następną, trzecią już kadencję, to jeśli naprawdę dostanie propozycję zostania szefem Rady Europejskiej - przyjmie ją. Taką informację, powołując się na anonimowego informatora, podaje "Gazeta Wyborcza".
Dla Tuska taka propozycja byłaby bardzo kusząca, bo jak podkreślają rozmówcy "GW", nie było jeszcze Polaka na tak wysokim stanowisku w UE. "Prezydentem" UE, jak nazywa się szefa RE, jest obecnie Belg Herman van Rompuy, również pierwszy w historii "prezydent" Unii.
... Albo uciekającym premierem
Informatorzy gazety zaznaczają jednak, że równie dobrze wcale nie musiałoby to zostać odebrane jako sukces Tuska, tylko porażka - premier po dwóch kadencjach, w trudnej sytuacji gospodarczo-politycznej ucieka z tonącego statku, jakim jest dzisiaj Platforma Obywatelska. Opozycji byłoby wówczas łatwo przedstawić to jako chęć uchylenia się od odpowiedzialności za losy kraju.
Ostatecznie nikt jednak nie wie, jaką Tusk podejmie decyzję. Wiadomo jednak, że KPRM rozpatruje kilka scenariuszy na wypadek jego przejścia do UE.
PiS i Korwin razem wezmą władzę
Jeden z nich zakłada, że po odejściu obecnego premiera do struktur UE jest przejęcie władzy przez PiS i KNP. Jak podkreśla "GW", przy obecnych notowaniach PO i zużyciu rządów Platformy wspólne rządy Kaczyńskiego i Korwin-Mikkego są wręcz "przesądzone", nie wiadomo tylko ile mogłyby potrwać.
Rozmówcy gazety twierdzą, że obaj politycy ze sobą nie wytrzymają zbyt długo. Byłaby to wówczas szansa dla Tuska, który akurat w połowie ich kadencji kończyłby swoją - prezydenta UE - i mógłby wzmocniony wrócić do rodzimej polityki i zapewne znowu sięgnąć po władzę na kontrze do Kaczyńskiego i Korwin-Mikkego.
Byłaby powtórka z Samoobrony?
Scenariusz ten ma tylko jedną rysę: Jarosław Kaczyński stwierdził w jednym z wywiadów, że obecność Korwin-Mikkego w życiu publicznym jest "delikatnie mówiąc nieporozumieniem". Biorąc pod uwagę zachowania lidera Kongresu Nowej Prawicy w ostatnich dniach: spoliczkowanie Michała Boniego i obrażanie czarnoskórych z mównicy Parlamentu Europejskiego, słowa prezesa PiS wydają się niemal deklaracją, że z kimś takim jego partia w układ nie wejdzie.
Z drugiej jednak strony, warto pamiętać, że podobne deklaracje padały odnośnie Andrzeja Leppera. Prawo i Sprawiedliwość zapewniało, że nie wejdzie w koalicję z Samoobroną i LPR, a i tak do tego doszło. Łatwo sobie wyobrazić, że tłumacząc to "racją stanu" PiS tym razem tworzy koalicję z KNP. Tym bardziej, że według samego Korwin-Mikkego koalicja z PiS jest jedyną sensowną możliwością, jeśli KNP przeskoczy wynikiem wyborczym SLD, co jest całkiem możliwe.
Pytanie tylko, czy taki ruch nie byłby zabójczy dla PiS-u - wówczas wszelkie zapewnienia o wysokich standardach politycznych tej partii byłyby po prostu śmiechu warte.