
Koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Kongresem Nowej Prawicy to jeden z najgorętszych scenariuszy nadchodzącego roku wyborczego. Bierze go pod uwagę nawet Kancelaria Premiera. I choć politycy PiS wielokrotnie już wyrażali swoją niechęć do Korwin-Mikkego, to żaden z nich nie mówi jasno: koalicji nie będzie. Czyżby zostawiali sobie furtkę na wypadek powtórki sytuacji z Samoobroną?
W 2006 roku Jarosław Kaczyński przekonywał swoich wyborców, że koalicja z Samoobroną i LPR nie jest możliwa. Szybko okazało się, że jego słowa nie mają znaczenia w obliczu politycznych kalkulacji, zgodnie z którymi PiS musiał wejść w taki sojusz, by sprawować władzę w kraju.
Taka koalicja staje jednak pod wielkim znakiem zapytania w świetle tego, co lider KNP powiedział Onetowi po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad Ukrainą. Biorąc pod uwagę fakt, że wśród polityków PiS nie brakowało po tym wydarzeniu głosów o podobieństwie do Smoleńska, trudno sobie wyobrazić, by antyrosyjski PiS mógł rządzić wespół z wpisującym się w rosyjską propagandę Korwin-Mikkem.
Jaką korzyść miałby pan Putin z zestrzelenia tego samolotu? Człowiek, który podejrzewa o to Rosjan albo separatystów, ma nie po kolei w głowie. Najbardziej prawdopodobna hipoteza jest taka, że Ukraińcy mieli zestrzelić samolot z panem Putinem.
– O koalicjach decydują władze partii, ale nie wydaje mi się, żeby to było możliwe – tak na nasze pytanie o ewentualny sojusz PiS i KNP odpowiedział poseł Andrzej Jaworski.
Krzysztof Szczerski i Zbigniew Kuźmiuk przekonują z kolei, że taka koalicja to twór głównie medialny. – Temat koalicji z panem Januszem Korwin-Mikkem to czyste spekulacje medialne – mówi Szczerski. W podobnym tonie wypowiada się Kuźmiuk: – To zadziwiające, od wyborów do Parlamentu Europejskiego media próbują nas wepchnąć w tę koalicję, ale ona nigdy nie byłą rozważana przez PiS – zapewnia.
My i KNP mamy skrajnie rozbieżne programy i postawy polityczne. Pan Janusz Korwin-Mikke jest zwolennikiem darwinowskiego wolnego rynku i polityki skrajnie prorosyjskiej, PiS jest zwolennikiem społecznej gospodarki rynkowej i Polski jako części Zachodu, z silną podmiotowością w Europie Środkowej. Nasza partia i KNP są skrajnie odmienne na gruncie gospodarczym, społecznym i polityki międzynarodowej. Potwierdzenia zbliżeń między partiami nie ma i nie będzie.
Z kolei Zbigniew Kuźmiuk wskazuje, że PiS-owi taka koalicja po prostu nie będzie potrzeba, bo po "ruchu zjednoczeniowym" partia Kaczyńskiego "ma potencjał" na samodzielnie osiągniecie wyniku ponad 40 proc.
O ile jednak politykom PiS koalicja z Korwinem nie wydaje się możliwa, to już współpraca z niektórymi jego ludźmi – owszem, przynajmniej gdyby okazali chęć zmiany barw partyjnych. Wskazuje na to Maks Kraczkowski, który nie wyklucza, że po dostaniu się do Sejmu politycy KNP mogliby chcieć przejść do innych prawicowych partii, a PiS jako największe opozycyjne ugrupowanie wydaje się naturalnym kierunkiem takiej migracji.
O ile w ogóle przyjmiemy, że uda się KNP wprowadzić swoją reprezentację do parlamentu, to po takich kompromitujących wypowiedziach posłowie Kongresu myśleliby o przejściu do innych obozów, racjonalnych, a nie takich, które z ekstremum robią koło zamachowe politycznego marketingu. Wchłaniamy różne środowiska od 2005 roku, więc jest taka opcja "przejęcia" części posłów KNP.
Ewidentnie więc posłowie krytykują Korwin-Mikkego, ale jednocześnie prawie żaden nie mówi, że do koalicji po prostu nie dojdzie lub że nie ma na to szansy. Takie zdanie wyraził tylko Stanisław Pięta, ale ze względu na fakt, że w jego opinii KNP nie dostanie się do parlamentu. – Wybitnie prorosyjskie, proputinowskie zachowania Janusza Korwin-Mikkego trwale go kompromitują, są tak oburzające, że żaden normalny człowiek nie powinien podawać mu ręki – ocenia poseł.
O potencjalnej koalicji z Korwinem, poza naszymi rozmówcami, wypowiadali się też liderzy tej partii: Joachim Brudziński i Adam Lipiński. Ten pierwszy stwierdził w rozmowie z wp.pl, że współpraca z KNP jest dla niego "trudna do wyobrażenia" i że wyborców ciężko byłoby – o ile to w ogóle możliwe – przekonać do takiego zabiegu. Brudziński podkreślił, że PiS chce zdobyć wynik wyborczy pozwalający na samodzielne rządy, bo "traumatycznych doświadczeniach z LPR i Samoobroną".
Odpowiadając na pytanie Lipińskiego: po to, by potem móc rozliczać polityków z ich obietnic. Dzisiaj bowiem posłowie PiS na Korwin-Mikkego się oburzają, mówią o nie podawaniu ręki, o jego skandalicznych wypowiedziach. Niestety, nawet wiceprezes partii nie zapowiada jasno, że takiej koalicji nie będzie.
