
– Dlaczego pan to tak gniecie? Ja to mam później na siebie założyć? – powiedziała kiedyś do sprzedawcy klientka sklepu z odzieżą. – A to pani nie pierze? – odpowiedział zdziwiony kasjer, wprowadzając klientkę w zakłopotanie. Czy słusznie? Jak się okazuje, zdania są podzielone.
Zdecydowanie częściej to mężczyźni nie piorą nowych rzeczy. GOShA Kusper – osobista stylistka przekonuje, że to błąd. – Jak wynika z mojego doświadczenia w pracy stylistki, zdecydowanie zalecam prać ubrania po zakupie. Po pierwsze dlatego, że ubrania w sklepie, pomimo że są "nowe", były założone przez kilka/ kilkaset osób, a to oznacza, ze w pewien sposób były już używane – mówi stylistka.
Bardzo często piorę. Chyba, że kupuję na wariata kilka godzin przed wyjściem. Czasem nawet jak widzę, że ubranie które mierzę było wiele razy mierzone, to pytam czy jest na magazynie zafoliowane.
To zależy gdzie kupię. I jeśli myślę, że długo leżało na sklepie, to wypiorę, a jak widzę, że ubranko jest nowiutkie, to od razu ubieram. Dzidziusiowi piorę wszystko.
Piorę zawsze. Inaczej chodziłabym wysypana od stóp do głowy.
27-letnia Gosia z Warszawy mówi bez wahania, że zawsze, ale to zawsze pierze. Dlaczego? Bo dla niej "zapach nowości" to raczej smród sklepu, czyli stęchlizna połączona z chemicznym zapachem farby i innych chemikaliów używanych do produkcji naszych ubrań. – Nie wiem czy ktoś przede mną ich nie zakładał/nosił/przymierzał. Ludzie często zwracają używany towar – zauważa moja rozmówczyni.
Ubranie które zakładam musi być uprane i pachnące. Piorę również rzeczy, które przez zimę/lato przeleżały w szafie. Czuć, że nie są świeże. Tak samo jest z ubraniami, które się kupuje. To dla mnie oczywiste.
Joanna Narożniak z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie mówi, że do jej placówki przychodzi sporo zapytań w tej kwestii. – Nie zawsze jest tak, że jesteśmy w stanie stwierdzić, czy dana bluzka była już mierzona. Nie wiemy też nic o kondycji zdrowotnej osoby, która miała ją na sobie przed nami. Jest niebezpieczeństwo, że był to człowiek z problemami skórnymi, bakteriami i mikrobami – mówi rzecznik instytucji.
Na naszej bieliźnie, ubraniach, ręcznikach i pościeli aż roi się od roztoczy, bakterii kałowych, wirusów (w tym grypy), bakterii czy grzybów. Podobnie jest z wszystkimi przedmiotami, których dotykamy w życiu codziennym, z którymi przebywamy.
