Strefie euro 1 stycznia 2015 roku przybędzie nowy członek. Wtedy wspólną europejską walutę przyjmie Litwa. Od tego dnia z naszych unijnych sąsiadów tylko Czesi nie będą w eurostrefie. Są w niej już i Niemcy, i Słowacy. Jeśli dołożymy do tego pomysły nowego szefa Komisji Europejskiej na osobny budżet i parlament dla strefy euro, może się okazać, że Polska naprawdę będzie członkiem Unii Europejskiej drugiej kategorii.
– Przyjęcie euro to strategiczny krok Litwy, który był dobrze przemyślany pod kątem ekonomicznym i politycznym. Jego celem jest zapewnienie szybszego wzrostu gospodarczego. Wejście Litwy do strefy euro wzmocni także unię monetarną. Głębsza integracja strefy euro oznacza większe bezpieczeństwo – twierdzi Algidras Butkevičius, premier Litwy.
Ze słowami szefa litewskiego rządu można się zgadzać bądź nie, ale pewne jest jedno – strefa euro będzie się dalej integrować w ramach swoich 18 członków, a za moment 19. Jeżeli w najbliższych latach się nie rozpadnie, będzie stanowić elitarny klub w ramach Unii Europejskiej. Takie są przynajmniej zapowiedzi nowo wybranego szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera.
Europa dwóch prędkości pod rządami Junkcera
Zanim Juncker został wybrany przez Parlament Europejski, opublikował 14-stronicowy dokument, w którym zawarł pomysły na swoją pięcioletnią kadencję. Poświęcił tam trochę miejsca unii monetarnej.
W pierwszym roku urzędowania chce podjąć inicjatywy legislacyjne i poza-legislacyjne, których celem będzie "pogłębienie" integracji strefy euro. Szef KE zapowiedział, że dokona rewizji Paktu Fiskalnego oraz tzw. "dwupaku" i będzie forsował "strukturalne reformy". Jeśli zajdzie taka konieczność, Juncker nie wyklucza "fiskalnych zachęt" dla państw strefy euro.
Uważa też, że strefa euro potrzebuje "bardziej efektywnej zewnętrznej reprezentacji" oraz, że w przyszłości trojka (czyli wspólna komisja Europejskiego Banku Centralnego, Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która kontrolowała reformy m. in. w Grecji) powinna być zastąpiona ciałem o większej "legitymacji demokratycznej". W programie Junckera nie pada wprost, że popiera on stworzenie osobnego budżetu dla strefy euro i osobnego parlamentu, lecz wielokrotnie dał to już do zrozumienia.
Najciekawsze z polskiego punktu widzenia stwierdzenie pada w jednym z ostatnich akapitów swoistej deklaracji programowej Junckera. Szef KE podkreśla, że wierzy w to, iż Unia powinna działać jako całość i razem się rozwijać. Zaznacza jednak, że "niekoniecznie wszyscy musimy rozwijać się w tym samym tempie". – Ci, którzy chcą rozwijać się szybciej, powinni dostać taką szansę – napisał. Czy oznacza to, że trzeba dać większą swobodę strefie euro i pozbawić ją balastu krajów, które doganiają Starą Europę? Tego Juncker nie sprecyzował.
Czy powinniśmy zacząć się spieszyć do strefy euro?
Te dwa fakty - powiększenie się strefy euro o Litwę i zapowiedź przyzwolenia na "Europę dwóch prędkości" pod rządami Jean-Claude'a Junckera - mogą wzbudzać w Polsce obawy o naszą przyszłość gospodarczą. Zarówno premier Tusk, jak i były minister finansów Jacek Rostowski, jeszcze rok temu nie spieszyli się do strefy euro. Podobno przeciwnikiem szybkiego wejścia Polski do strefy euro jest obecny szef resortu finansów Mateusz Szczurek.
Rok temu mówiło się o spełnieniu kryteriów wejścia do unii monetarnej do 2015-2016 roku, a o akcesji w okolicach 2019-2020 roku. Wtedy może jednak okazać się, że strefa euro będzie naprawdę niezależnym bytem, który nie będzie otwarty na nowych członków tak jak ma to miejsce teraz. Teraz Ministerstwo Finansów podtrzymuje swoje prognozy – kryteria przewidziane przez Pakt Fiskalny spełnimy w 2016 roku i wtedy trzeba będzie podjąć decyzję, czy Polska chce wejść do systemu ERM II, czyli swoistego "przedsionka" strefy euro, w którym spędza się ok. 3 lat.
Nie zapominajmy jednak o tym, że Polacy także nie spieszą się do strefy euro. Jeszcze w maju 2014 roku aż 74 proc. Polaków nie chciało wprowadzenia w Polsce wspólnej europejskiej waluty. Aby Polska mogła przyjąć euro, musi także zmienić Konstytucję.
Pośpiech nie jest wskazany. Euro przyjmiemy w 2023 roku?
Dlatego też będziemy się spieszyć do euro, ale powoli. Bo i nie ma do czego się spieszyć. Takiego zdania jest Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole i członek Rady Gospodarczej przy premierze. Ekonomista zauważa, że spośród wszystkich krajów, które wchodziły w ostatnich latach do strefy euro, tylko Słowacja miała coś do stracenia, ponieważ miała płynną politykę pieniężną. Pozostałe państwa były już na tyle związane z europejską walutą, że dla nich była to formalność.
Przed nami do strefy euro mogą wejść Czesi i Rumunii, być może Bułgarzy. Nic na razie nie wskazuje, żeby przed nami kryteria spełniły Węgry, ani aby pojawiła się tam wola polityczna do przyjęcia europejskiej waluty.
A co jeśli wcześniej okaże się, że wydarzenia w strefie euro lub za naszą wschodnią granicą potoczą się tak, że będziemy musieli podjąć decyzję o naprawdę szybkim wejściu do strefy? Były minister finansów Mirosław Gronicki uważa, że jest to możliwe, ale mało prawdopodobne. – Teoretycznie Polska mogłaby w ciągu 3-4 lat wejść do strefy euro, ale nie ma ku temu ani potrzebnej większości w Sejmie, ani woli politycznej, żeby podjąć tę decyzję. Po najbliższych wyborach będzie to prawdopodobnie jeszcze trudniejsze. Dlatego myślę, że w tej dekadzie nie wjedziemy do strefy euro – stwierdza.
Na razie wszystko wskazuje na to, że strefa euro stanie się naprawdę klubem dla unijnych państw pierwszej kategorii, lecz wcale do tego klubu nie powinniśmy się specjalnie spieszyć. Członkostwo w nim ma sporo atutów, ale nie są one warte każdej ceny.
Reklama.
Jakub Borowski, Rada Gospodarcza przy premierze
Myślę, że strefa euro będzie się zmieniać ewolucyjnie. Zapowiedzi Jean-Claude'a Junckera dotyczące osobnego budżetu eurostrefy będzie można zrealizować zapewne dopiero w kolejnej perspektywie finansowej, czyli po 2020 roku. I wtedy też Polska powinna pomyśleć o przyjęciu euro.
Powinniśmy dać sobie kilka lat na to, żeby zobaczyć jak funkcjonują mechanizmy przewidziane w Pakcie Fiskalnym. Chciałbym zobaczyć jak Włosi i Hiszpanie poradzą sobie z zasadami dotyczącymi długu publicznego, które sami niedawno ustalili. Na tę chwilę, najbardziej realny scenariusz to wejście Polski do systemu ERM II w 2020 roku i przyjęcie euro w 2023 roku.