Twórcy Emgoldex przekonują, że wystarczy wpłacić 540 euro, aby otrzymać sztabkę złota wartą 7 tys. euro. Nielogiczne? Niestety dla wielu osób nie ma to znaczenia, bo chętnych i naiwnych nie brakuje. W przypadku straconych pieniędzy ciężko będzie szukać winnych, bo firma zarejestrowana jest w Dubaju.
Przedstawiciele Emgoldex przekonują, że są wielką międzynarodową firmą z Monachium, choć działalność założyli w Dubaju. Jak tłumaczą, zrobili tak, bo Dubaj to "złote miasto" i jest specjalną strefę ekonomiczną.
Amber Gold bis nie ma adresu, numeru kontaktowego czy adresu ani e-maila. Nie wiadomo, kto jest prezesem firmy. Jedyny namiar na Emgoldex to skrytka pocztowa w Amsterdamie. O sprawie pisze "Głos Wielkopolski". To do jednego z dziennikarzy lokalnej redakcji zgłosił się przedstawiciel dubajskiej firmy. Oferował, że za wpłatę 540 euro i ściągnięcie dwóch dodatkowych klientów dziennikarz otrzyma sztabkę złota o wartości 7 tys. euro.
"Głos Wielkopolski" tłumaczy mechanizm działania złotych cudotwórców. Najpierw od wpłaty żądanej sumy potrącane jest 40 euro, które idzie na "prowadzenie strony internetowej". Reszta pieniędzy, czyli 500 euro, idzie na złoto.
"Ale przyprowadzenie dwóch klientów do firmy nie wystarcza na zarobienie 7 tysięcy euro. Zysk pojawi się dopiero, gdy każdy z tych dwóch przyprowadzi kolejnych dwóch, tamci - kolejnych, a ich klienci - kolejnych. Zarabia ten, kto stoi na szczycie piramidy - ale nie 7000 euro, tylko 3500. A właściwie jeszcze mniej, bo firma potrąca 7 procent dla tych, którzy w piramidzie stoją jeszcze wyżej" - czytamy w dzienniku.
Sprawie przyglądają się już władze Polski i Estonii. W naszym kraju od marca firmę prześwietla UOKiK. – Nasze działania są na wstępnym etapie, tzn. nie zostały postawione zarzuty, postępowanie ma na celu wyjaśnienie zasad działania programu Emgoldex – mówi w gazecie Agnieszka Majchrzak, główny specjalista z biura prezesa UOKiK. Sprawą zajął się także KNF.