Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych powstał w 1918 roku, żeby bronić praw autorskich polskich artystów. Krytycy twierdzą, że dzisiaj raczej broni swoich własnych interesów. A jest o co walczyć. Miliony na kontach, których część może nigdy do twórców nie trafić, nowe nieruchomości oraz miejsca dobrze płatnej pracy. Niestety wygląda na to, że ZAiKS ma się czasami lepiej niż artyści, którym służy.
Na kontach ZAiKS-u zalega w tej chwili prawie 54 mln zł z dopiskiem "dla artystów". Właśnie tyle pieniędzy czeka na to aż "uprawnione osoby" odbiorą wynagrodzenie za tantiemy czy inne należności wynikające z ochrony praw autorskich. W samym 2013 roku ponad 9,6 mln zł z puli oczekującej "przedawniło się", ponieważ nikt po swoje ciężko zarobione pieniądze się nie zgłosił. Oznacza to, że ZAiKS może, ale nie musi wypłacić je twórcom.
ZAiKS tłumaczy możliwość zaanektowania tych środków tym, że wedle zasad ustanowionych przez tę organizację i przepisów prawa, jeżeli artysta przez 10 lat nie zgłosi się do OZZ (Organizacji Zbiorowego Zarządzania prawami autorskimi) po swoje wynagrodzenie to pieniądze mogą trafić na rzecz OZZ właśnie.
Co trzeba zrobić, żeby odebrać pieniądze, które w imieniu artystów inkasuje ZAiKS? Trzeba "właściwie udokumentować swoje roszczenie", czyli przynieść odpowiednie dokumenty, między innymi tzw. fortepianówkę - zapis nutowy utworu, którego jest się autorem na trzech pięcioliniach. Fortepianówki w zestawie dokumentów brakuje najczęściej. Pytanie, czy na pewno każdy artysta powinien sam domagać się wypłaty swoich pieniędzy czy powinien robić to za niego ZAiKS?
W mediach pojawiły się głosy, że związek przejmuje "przedawnione" miliony należne twórcom. Dyrektor ZAiKS-u odpiera te zarzuty podkreślając, że jego organizacja nie korzysta z tego prawa, choć mogłaby. - Pieniądze czekają na to, aż twórcy się po nie zgłoszą. Niektórzy zgłaszają się nawet po 17 latach - mówi naTemat Krzysztof Lewandowski, dyrektor generalny związku. Zaznacza też, że wspomniane 9 mln zł to jedynie 0,32 proc. kwoty jaką ZAiKS wypłacił twórcom w ciągu minionych 10 lat.
Ile pieniędzy trafia do artystów?
Jak wynika z ostatniego sprawozdania finansowego ZAiKS-u, w 2013 roku do artystów trafiło ponad 310 mln zł. Najwięcej pieniędzy popłynęło do twórców, którzy nie są członkami ZAiKS-u, lecz powierzyli tej organizacji zarządzanie swoimi prawami autorskimi. Dużo więcej jednak ZAiKS w zeszłym roku zainkasował, a jeszcze nie przekazał dalej.
Mowa tu o kwocie prawie 352 mln zł. Jak zapewnia OZZ, w tym roku z tej puli rozdysponuje wśród twórców niecałe 200 mln zł. Wypłata pozostałych niecałych 140 mln zł na razie jest wstrzymana z braku "kompletnej dokumentacji podziałowej".
Czy ZAiKS rozdziela pieniądze artystom całkowicie charytatywnie? Nie. OZZ pobiera od twórców "wyłącznie uzasadnione koszty zarządzania ich utworami", które w 2013 roku wyniosły ponad 71 mln zł, co stanowi prawie 17 proc. przychodów organizacji za miniony rok. ZAiKS zaznacza, że nie prowadzi działalności zarobkowej i podkreśla, że wszystko, co robi dla twórców jest załatwiane "w taki sposób, by koszty tych działań były jak najmniejsze".
Warto też wspomnieć, że w Polsce ZAiKS reprezentuje łącznie interesy prawie 14 tys. artystów i ich spadkobierców oraz 2,5 mln obcokrajowców, którzy współpracują z organizacjami bliźniaczymi do ZAiKS-u z innych krajów. Obcokrajowcom ZAiKS wypłacił niecałe 85 mln zł, a twórcom krajowym ok. 225 mln zł w 2013 roku. Wychodzi na to, że polscy artyści od ZAiKS-u dostają średnio 16 tys. zł. rocznie, czyli niewiele ponad 1300 zł miesięcznie.
To oczywiście tylko szacunki, ponieważ w tym gronie są zarówno osoby, które zarobiły 1,5 mln zł, bo ich utwór był hitem oraz twórcy, którzy dostali kilkadziesiąt złotych. Jak twierdzi ZAiKS, jedynie 3,5 proc. polskich artystów przekracza drugi próg podatkowy. Związek nie podaje własnych uśrednionych wyliczeń pokazujących ile pieniędzy miesięcznie przypada na jednego twórcę.
Inne wydatki
Wypłaty dla artystów to największa pozycja w strukturze wydatków ZAiKS-u i trudno się dziwić, żeby było inaczej. Wątpliwości budzi jednak to, ile ta OZZ wydaje na pensje dla swoich pracowników. W sprawozdaniu finansowym ZAiKS-u podano, że w zeszłym roku organizacja wydała na wynagrodzenia dla 471 osób pracujących na etacie w tej instytucji prawie 59,3 mln zł. Biorąc pod uwagę liczbę etatów w ZAiKS-ie łatwo można wyliczyć, że średnia miesięczna pensja etatowego pracownika tej instytucji to prawie 10,5 tys. zł.
Krzysztof Lewandowski tłumaczy wynagordzenia pracowników ZAiKS-u tym, że ta część z nich, która zajmuje się inkasem jest wynagradzana w modelu prowizyjnym, czyli im więcej pieniędzy zdobędzie dla twórców, tym więcej zarobi. - Takie było założenie od samego początku. Pracownicy inkasa są w ten sposób motywowani, aby ich praca przynosiła twórcom jak najwyższe wynagordzenia - wyjaśnia.
Innym wydatkiem, które wzbudza zainteresowanie twórców i mediów jest nieruchomość w Janowicach pod Tarnowem jaką związek zakupił w zeszłym roku za 4,6 mln zł. Kupiony obiekt to "zespół budynków o charakterze dworsko–pałacowym wraz z częściowym wyposażeniem”. Po co ZAiKS-owi "zespół dworsko-pałacowy"? Ma tam powstać nowoczesne Centrum Pracy Twórczej i "pałac talentów".
Zakup został już sfinalizowany, lecz w ZAiKS-ie nadal działa 10-osobowy zespół, który ma opracować sposób wykorzystania obiektu i jego promocji. Jak zauważa serwis Muzyka i Prawo, zespół mający za zadanie rozwiązanie problemu "podziału wynagrodzeń za utwory wykorzystane w Internecie" liczy sobie cztery osoby.
- Ilość osób w zespołach nie ma żadnego znaczenia - uważa Krzysztof Lewandowski. Tłumaczy, że pierwszy z nich zajmuje się m. in. zdobyciem finansowania na remont obiektu i rozowjem "pałacu talentów", a drugi technicznymi aspektami wynagradzania twórców za rozpowszechnianie ich dzieł w internecie, co niejednokrotnie wymaga analizowania baz danych, które liczą sobie ponad milion rekordów.
Zagubienie w cyfrowym świecie
O ile ZAiKS czuje się świetnie w wypłatach pensji, gromadzeniu środków na kontach bankowych i zarządzaniu nieruchomościami, o tyle nie radzi sobie niestety z wyzwaniami cyfryzacji kultury. W rozmowie z przedstawicielami związku i innych OZZ nie udało mi się uzyskać odpowiedzi na pytanie o to w jaki sposób wyobrażają sobie monetyzowanie działaności twórców i artystów w internecie, poza wpisaniem smartfonów i tabletów na listę czystych nośników. Kolejny przykład: dla ZAiKS-u i innych OZZ smartfony i tablety są najwyraźniej produkowane tylko przez Apple.
Można tak wnioskować patrząc na informację prasową, którą dystrybuował niedawno ZAiKS. Miała ona na celu "obalenie mitów" związanych z wpisaniem urządzeń mobilnych na listę tzw. czystych nośników, czyli objętych "podatkiem od piractwa".
Pomijamy tu kwestię sensowności takiego działania, które można uznać jedynie za chęć wprowadzenia dodatkowej daniny, której beneficjentami ma być ZAiKS i twórcy. Warto skupić się na argumencie, że wpisanie smartfonów i tabletów na listę ma nie wpłynąć na ceny tego typu urządzeń w Polsce, które zdaniem ZAiKS-u są w Polsce i tak już wyższe niż w innych krajach Europy. Przykładem mają być ceny iPhone'ów i iPadów. I już. Żadnego innego - często dziesięciokrotnie tańszego - sprzętu. Niektórzy mogą to uznać za próbę manipulacji.
Dla kogo zatem jest ZAiKS?
Na stronie związku można przeczytać, że trzy główne zadania ZAiKS-u to: udzielanie użytkownikom twórczości zgody na jej eksploatację w imieniu tysięcy autorów, inkasowanie wynagrodzeń autorskich od użytkowników oraz podział wynagrodzeń i przekazywanie ich twórcom. Jak twierdzi sam związek, działa on też w interesie odbiorców kultury, ponieważ "wyręcza użytkowników z obowiązku poszukiwania autora każdego utworu, a przez to także z ustawowej odpowiedzialności za naruszenie prawa autorskiego".
Mówiąc krótko, ZAiKS ma zapewniać godne wynagrodzenia artystom i chronić odbiorców przed łamaniem prawa. Założenia same w sobie wydają się szczytne. Bledną jednak przy wnioskach, jakie można wyciągnąć z lektury sprawozdania finansowego związku. Realizacja tych założeń staje też pod znakiem zapytania biorąc pod uwagę, że ZAiKS próbując rozwiązać problemy rodem z XXI wieku sięga po XIX-wieczny argument pośredniego dodatkowego opodatkowania odbiorców kultury.
ZAiKS musi bardzo uważać na to jak komunikuje swoje działania, bo może być posądzony o to, że bardziej dba o własne interesy niż interesy ludzi kultury. I być może zintensyfikować swoje starania na rzecz tworców. Jeśli ktoś spojrzy na to, że twórcy dostają od związku 1300 zł miesięcznie a pracownicy ponad 10 tys. to może to budzić jego wątpliwości. Potem nie skupi się na tym, że ZAiKS oprócz wypłacania wynagordzeń z tytułu tantiem prowadzi też program stypendiów czy domy pracy twórczej oraz, że jest sporym płatnikiem VAT - za zeszły rok ZAiKS przekazał fiskusowi 105 mln zł.