Deklaracja wiary pedagogów dzieli środowisko nauczycielskie. – Nie ma powodów, byśmy do regulacji, które już istnieją w systemie oświaty, dodawali nowe przepisy – mówi w "Bez autoryzacji" Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Pan, jako szef ZNP, poprze stanowisko tej części nauczycieli, która chce deklaracji sumienia czy minister Kluzik-Rostkowskiej, która mówi, że szkoła to nie miejsce na takie manifesty?
Jeśli stawia pan to pytanie w formie alternatywy, to bez wątpienia stanowisko Ministerstwa Edukacji jest zgodne nie tylko z moją opinią, ale przede wszystkim z obowiązującym prawem oświatowym.
Czy gdyby przyszła do pana grupa nauczycieli i poprosiła o pomoc w walce o taką zmianę prawa, by wcielenie w życie deklaracji sumienia było możliwe, pomógłby im pan?
Nie ma powodów, byśmy do regulacji, które już istnieją w systemie oświaty, czyli karty nauczyciela, ustawy o systemie oświaty i innych aktów wykonawczych dodawali nowe przepisy. Jeżeli nauczyciele są tym zainteresowani, to muszą pamiętać, że przede wszystkim obowiązuje ich obowiązujące prawo, łącznie z Kartą nauczyciela i jej artykuł 6.
On moim zdaniem rozwiązuje wszelkie ich problemy dotyczące postaw na terenie szkoły i rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące jakości pracy nauczycieli, postaw wobec ucznia, zaangażowania. Artykuł .6 Karty nauczyciela mówi o postawie nauczyciela, jego stosunku do wykonywania zawodu, a więc dołożeniu starań, by jego praca była na jak najwyższym poziomie, z poszanowaniem dorobku naukowego, obowiązujących przepisów i godności ucznia.
Jeżeli ktoś ma oczekiwania dotyczące tego obszaru wychowawczego i chce, by on był realizowany w szkole, to przypominam, że wpływ na to mają rodzice przez uchwalanie statutu szkoły. Tego rodzaju elementy, jak deklaracja wiary mogą być wkomponowane w system szkoły przez radę rodziców. Jeśli ktoś tego chce, może zgłosić propozycję na radzie rodziców, przekonywać innych rodziców do swoich racji.
Ale szkoła powinna być wolna od wszelkich przepychanek ideologicznych, bo mamy różne grupy uczniów, różne grupy rodziców i nie można dbając o prawa jednych, naruszać praw drugich. Ustawa o systemie oświaty jest tutaj jednoznaczna. Nie powinniśmy wszczynać takiej dyskusji po wpisie jednego blogera, nie widzę powodu. Co więcej, oczekiwałbym, że komisja wspólna rządu i Episkopatu jednoznacznie położy tamę jakiejkolwiek wojnie ideologicznej na terenie szkoły. To byłoby najgorsze, co może nas w tej chwili spotkać.
Rada rodziców może stwierdzić, że w naszej szkole dzieci będą uczone po katolicku?
Nie, rada rodziców może wnioskować, by pojawiły się elementy zgodne z oczekiwaniami rodziców. Ale one muszą być zgodne z prawem oświatowym. Jeżeli ktoś chce w sposób szczególny realizować elementy wychowawcze odwołujące się do praktyk religijnych, to ma ku temu doskonałą okazję we wszelkich organizacjach przykościelnych.
Ustawa daje rodzicom pewne uprawnienia do wpływania na treść statutu szkoły. Ale wszystkim rodzicom, a nie tylko tym najbardziej dynamicznym i zobowiązuje ich do poszanowania tych mniej aktywnych. Ale to rodzice, nie nauczyciele. I nie kosztem innych, którzy mają zagwarantowane prawo do świeckości oświaty.
Kto i kiedy wprowadził walkę ideologiczną do szkół? Dużo takich sporów było w kwestii listy lektur i mundurków.
Mundurki nie były złym pomysłem, zostały tylko fatalnie wprowadzone. Ten niegłupi pomysł przekroczył granice absurdu. Ale problemem było to, że ówczesny wiceminister Orzechowski miał specyficzne zapatrywania na pochodzenie człowieka i inne kwestie. Czas, gdy ministrem edukacji był Roman Giertych, bo jak rozumiem do tego okresu pan nawiązuje, są przykładem tego, jak wygląda konflikt ideologiczny.
Ale to nie było takie groźne, jak groźne może być wywieranie presji przez wprowadzenie deklaracji sumienia. Ale najważniejsze są przepisy i podstawa programowa, której nauczyciele muszą się trzymać, bo to ona jest później podstawą do zewnętrznych testów sprawdzających wiedzę.
A może to wcale nie czasy Giertycha, tylko wprowadzenie religii do szkół jest źródłem późniejszych sporów ideologicznych? Z dzisiejszej perspektywy to był błąd?
Związek Nauczycielstwa Polskiego nie był pytany o zdanie kiedy wprowadzano religię do szkół i także dzisiaj nie zamierza brać udziału w tej dyskusji.